Czekając na polskie wydanie „Kapitału w XXI wieku” Thomasa Piketty’ego, którego pewnie i tak nie przeczytam, bo ma ponad 700 stron zadowalam się obserwacją odgłosów, jakie dobiegają z sieci w kwestii tej supermodnej na świecie książki. Odgłosy ostatnio trochę się zmieniają. Mam przynajmniej takie wrażenie.
Zachwyt idący w parze z zaskoczeniem wynikającym z wyliczeń i dowodów Francuza powoli mija. Coraz częściej, natomiast pojawiają się polemiki, mnożą się głosy sceptyczne, a niektórzy wręcz próbują tezy Thomasa Piketty’ego obalić. Jest mi z tego powodu miło, bo sam miałem pewne dość istotne wątpliwości już jakiś czas temu. Nie byłem w stanie pojąć jak połączyć ze sobą tezę Francuza o tym, że bogatsi bogacą się coraz szybciej, bo stopa zwrotu z kapitału, który posiadają jest zwykle większa niż średnie tempo wzrostu gospodarczego (czyli, że najbogatsi są zawsze powyżej średniej, przez co nieustannie uciekają materialnie reszcie społeczeństwa) z tezą Lawrence’a Summersa o tym, że kapitał nie przynosi już prawie żadnego zwrotu, mamy przecież rekordowo niskie stopy procentowe.
Z zapartym tchem wziąłem się, więc za lekturę długiego artykułu, który o „Kapitale w XXI wieku” napisał właśnie sam Summers. Podchodząc do tego jak do meczu bokserskiego wydaje mi się, że Amerykanin Francuza znokautował. Oczywiście, kurtuazyjnie docenił monstrualne dzieło i zawarte w nim zebrane dane z ponad 100 lat, ale z wnioskami obszedł się dość bezlitośnie. W moich oczach obalił je całkowicie, dodatkowo tłumacząc dlaczego Piketty nie ma racji. Powiem szczerze, że mi ulżyło, bo perspektywa egzystencji w świecie, w którym nierówność dochodowa i majątkowa rośnie w sposób geometryczny bardzo mnie przygnębiała, a dodatkowo mentalnie zbliżała mnie do komunisty (może, to dlatego, że niedawno czytałem książkę o Leninie).
Larry Summers pisze, że po pierwsze Piketty liczy kapitał brutto, a nie netto, czyli nie uwzględnia amortyzacji, czyli tego, że kapitał się czasami zużywa (jeśli ma formę, na przykład fabryki, którą ktoś posiada). Amortyzacja powoduje, że faktyczny zwrot z kapitału jest mniejszy niż się Piketty’emu wydaje.
Po drugie Piketty zakłada, że właściciele kapitału co roku w całości go reinwestują. A to nie jest prawda. Summers pisze, że na przykład najpowszechniejszą formą prywatnego kapitału w USA są mieszkania, które są własnością ludzi, którzy w nich mieszkają. Podejrzewam, że w innych krajach też tak jest. Otóż właściciel mieszkania oczywiście ma korzyść z tego, że ma mieszkanie, bo dzięki temu nie musi wydawać pieniędzy na mieszkanie wynajmowane. Jest to, więc korzyść w postaci oszczędności. Ale, to nie oznacza, że to mieszkanie staje się z roku na rok coraz więcej warte, nie staje się też od tego większe. Korzyść nie ma formy gotówkowej, a więc najczęściej jest na bieżąco konsumowana, a nie inwestowana (nikt chyba nie odkłada co miesiąc równowartości tego, ile musiałby płacić za swoje mieszkanie, gdyby je wynajmował od kogoś innego) Czyli, to jest kapitał, którego oprocentowanie nie jest większe niż średni wzrost gospodarki. A, skoro tak, to fundament książki Piketty’ego, nierówność r>g, czyli "oprocentowanie kapitału > stopa zwrotu w gospodarce" nie jest zawsze prawdziwy. A, skoro tylko bywa prawdziwy czasami, a nie zawsze, to niestety całą teorię można wyrzucić do kosza. Albo może na szczęście.
Zdaniem Summersa za wzrost nierówności odpowiada rozwój technologiczny i globalizacja. Globalizacja, która pozwala ciąć koszty poprzez przenoszenie produkcji do miejsc z tańsza siłą roboczą, a, z drugiej strony pozwala sprzedawać dobre pomysły na niespotykaną wcześniej skalę. Przykład: George Eastman – założyciel Eastman Kodak, który wprowadził do powszechnego obiegu aparat fotograficzny i Steve Jobs. Obydwaj wymyślili i sprzedawali rewolucyjne, przełomowe produkty. Ale firma Eastmana 100 lat temu nie stała się przez to największa na świecie. Nie sprzedał swoich aparatów prawie wszystkim w Ameryce, Europie i w Azji. Nie miał takich możliwości dystrybucyjnych. A Jobs miał i to wykorzystał. To nie jest kwestia natury kapitalizmu, tylko globalizacji. W przyszłości zdaniem Summersa największy wpływ na pogłębianie się nierówności dochodowych będzie mieć technologia, czyli rozwój druku 3D, czy wykorzystania robotów. Przez to coraz więcej ludzi będzie niepotrzebnych w swoich dotychczasowych miejscach pracy, a jednocześnie właściciele firm wykorzystujących te wynalazki będą bogacić się coraz szybciej.
Nie jest to perspektywa weselsza, niż ta wynikająca z twierdzeń Thomasa Piketty’ego, ale Lawrence Summers przynajmniej nie twierdzi, że narastanie nierówności, to wrodzona cecha kapitalizmu, której nie da się usunąć.
Autor: Rafał Hirsch
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu