Podwyżki wynagrodzeń dla parlamentarzystów i rządzących o 40-60 procent to są naprawdę horrendalne podwyżki - powiedział na antenie TVN24 analityk finansowy Piotr Kuczyński. Dodał, że wzrost wynagrodzeń o "20-30 procent by zrozumiał".
Pod koniec lipca w Dzienniku Ustaw ukazało się rozporządzenie prezydenta, które od 1 sierpnia wprowadziło podwyżki m.in. dla premiera, marszałków Sejmu i Senatu i innych osób zajmujących kierownicze stanowiska w państwie, w tym podsekretarzy stanu (wiceministrów). Dzięki rozporządzeniu wzrosły także uposażenia parlamentarzystów, ponieważ - zgodnie z ustawą o wykonywaniu mandatu posła i senatora - ich uposażenie odpowiada 80 proc. wysokości wynagrodzenia podsekretarza stanu, z wyłączeniem dodatku z tytułu wysługi lat.
Zgodnie z podpisanym przez prezydenta rozporządzeniem zarobki premiera i marszałków wzrosły do ponad 20 tys. zł miesięcznie, a posłowie i senatorowie zamiast 8016,07 zł - otrzymają ok. 12,5 tys. zł.
Podwyżki dla parlamentarzystów - komentarz analityka
- Wielu rzeczy nie rozumiem, jeśli chodzi o rządzących, ale podwyżki wynagrodzeń dla posłów, senatorów, rządu o 40-60 procent (...), więc średnio około 50 procent, to są to naprawdę horrendalne podwyżki. Nawet jeśli się pamięta, że trzy lata temu pan Jarosław Kaczyński, licho wie dlaczego, obniżył wszystkim (wynagrodzenia - red.) o 20 procent. Dlatego, że jego rząd dał sobie nagrody - powiedział Kuczyński.
Dodał, że "nawet jeśli się to bierze pod uwagę, to 20-30 procent by zrozumiał". - 60 procent w sytuacji, gdy ludzie protestują, gdy służby publiczne mają zamrożone fundusze płac, to jest to strzelenie sobie w stopę. Ale jeżeli ktoś chce - dlaczego nie, nie można mu zabronić, by odbierał sobie głosy wyborców - mówił analityk.
Podwyżki dla prezydenta i samorządowców
W pierwszej połowie sierpnia Sejm przegłosował nowelizację ustawy przewidującą podwyżki dla wójtów, burmistrzów, prezydentów miast oraz radnych, a także dla Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej i byłych prezydentów.
Projekt nowelizacji ustawy o wynagrodzeniach osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe został złożony w Sejmie przez Prawo i Sprawiedliwość. Przepisy zakładają wzrost o 40 proc. wynagrodzenia prezydenta, wzrost wysokości diet dla radnych o 60 proc. i wzrost wynagrodzenia pracowników samorządowych.
Projekt budżetu na 2022 rok - podwyżki w budżetówce
Tydzień temu rząd przyjął projekt ustawy budżetowej na 2022 rok. Zgodnie z projektem dochody budżetu mają wynieść 475 mld zł, wydatki 505,6 mld zł, a deficyt 30 mld zł. W projekcie zapisano, że państwowy dług publiczny w przyszłym roku wyniesie 42,6 proc. PKB, spadnie z 45,1 proc. PKB w 2021 roku i 47,8 proc. PKB w 2020 roku. Dług sektora general government ma wynieść 55,5 proc. PKB.
Projekt przewiduje też 4,4 proc. podwyżki wynagrodzeń w budżetówce i odmrożenie funduszu nagród. Zdaniem związkowców, to niewystarczająca propozycja - chcieliby oni 12-procentowego wzrostu wynagrodzeń.
- Zawsze byli traktowani bardzo niedobrze. Byli bardzo poszkodowani. Służba publiczna, to wszyscy, którzy obsługują resztę Polaków, całe społeczeństwo. Oni też powinni korzystać ze wzrostu płac. Wzrost płac w przedsiębiorstwach sięga 10 procent, czyli w firmach, które zatrudniają ponad 9 osób. Płaca minimalna rośnie po 7-8 procent. Nic dziwnego, że pracownicy budżetówki chcą mieć (podwyżki - red.). Może nie 12 procent, ale nie 4. Pewno 8 procent by ich zadowoliło - zauważył Kuczyński.
Dodał też, że pielęgniarki i pracownicy ochrony zdrowia zarabiają "groszowe pieniądze". - Nie dziwię się, że protestują. Jeżeli ludzie widzą, że średnia płaca w Polsce rośnie prawie 10 procent, to mówią: ja też chcę. To jest zupełnie normalne - powiedział.
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Verconer / Shutterstock