- Niższy wiek emerytalny zostanie wprowadzony jak najszybciej. Nie ma żadnych powodów, dla których nie miałby być wprowadzony - zapewniła w rozmowie z TVN24 Elżbieta Witek, szefowa gabinetu premier Beaty Szydło. Pytania o obniżenie wiek emerytalny wracają, ponieważ jedna z głównych obietnic wyborczych Prawa i Sprawiedliwości nadal pozostaje niezrealizowana.
- Pomysł prezydenta, który był także naszym zobowiązaniem, to prawo wyboru i przywrócenie poprzedniego wieku emerytalnego. Tymczasem pojawił się jeszcze jeden, który mówi o tym, że bierzemy pod uwagę 40-letni okres pracy. Myślę, że oba projekty będą procedowane jednocześnie - powiedziała dziś Witek.
Szefowa gabinetu politycznego premier była pytana, dlaczego zapowiedź obniżenia wieku emerytalnego nie została zrealizowana w ciągu pierwszych 100 dni rządu. - Proszę przypomnieć sobie, co mówiła pani premier Beata Szydło - powiedziała, że w ciągu tych 100 dni te projekty się znajdą, co nie oznacza, że będą całkowicie przeprocedowane - powiedziała. - Część z nich jest w komisji, część weszła w życie, część jest po Komitecie Stałym, część jest w Radzie Dialogu Społecznego, więc w ciągu 100 dni większość spraw się zadziała. To, że nie wszystkie - pewnie nikomu by się to nie udało, mamy pokorę w sobie, ale większość z tych rzeczy została zrealizowana i pani Beata Szydło będzie o tym opowiadała - podkreśliła. Witek zapewniła, że wszystkie projekty zapowiadane przez prezydenta Andrzeja Dudę i premier Beatę Szydło będą zrealizowane. - Nie jesteśmy rządem na 100 dni, tylko mam nadzieję, że na cztery lata - mówiła Witek.
Inne głosy
W sprawie obniżenia wieku emerytalnego w rządzie coraz głośniej słyszalny jest jednak dwugłos.
Z kolei na początku stycznia br. minister finansów Paweł Szałamacha powiedział, że w tegorocznym budżecie nie ma pieniędzy na wprowadzenie w życie prezydenckiego projektu ustawy. - Tego nie ma w projekcie budżetu (...); nie ustalałem tego z prezydentem - powiedział "Faktom TVN" Szałamacha.
Projekt prezydenta
Przypomnijmy, że obniżenie wieku emerytalnego było jedną z najważniejszych obietnic wyborczych Prawa i Sprawiedliwości oraz prezydenta Andrzeja Dudy. - Wiek emerytalny zostanie obniżony - zapewniał wielokrotnie prezydent.
Zgodnie z projektem ustawy złożonym przez prezydenta Dudę latem 2015 r. zmiany miały zostać wprowadzone od początku tego roku. Głównym celem projektu jest przywrócenie poprzedniego wieku emerytalnego. To znaczy, że kobiety będą mogły skorzystać ze świadczenia w wieku 60 lat, a mężczyźni 65 lat.
Modyfikacji tej propozycji i wprowadzenia określonego stażu pracy, który uprawniałby do przejścia na emeryturę domagają się związki zawodowe. Zdaniem szefa "Solidarności" Piotra Dudy okres składkowy powinien wynosić: 35 lat dla kobiet i 40 lat mężczyzn.
- Nie wyobrażam sobie, że ta ustawa będzie miała inny kształt - mówił w styczniu w "Faktach po Faktach" Duda, jednocześnie dodając, że "prezydent nie ma nic przeciwko, żeby taka poprawka się znalazła" w projekcie. - Było to robione w pośpiechu, dlatego prezydent nie będzie miał nic przeciwko jeżeli "Solidarność" dopisze drugą część w trakcie prac sejmowych - wyjaśniał.
Żądania opozycji
Projekt ustawy w tej sprawie prezydent złożył w Sejmie już we wrześniu ub.r., ale parlament nie zdążył zająć się tą propozycją. Teraz o powrocie do poprzedniego wieku emerytalnego zadecydują posłowie nowej kadencji.
Opozycja liczy jednak, że PiS z obietnicy się wycofa. Mimo słowa złożonego w trakcie kampanii zarówno przez prezydenta Andrzeja Dudę jak i premier Beatę Szydło.
- Mam nadzieję, że nikt nie odważy się na obniżenie wieku emerytalnego. Mamy doniesienia z ZUS-u jak sytuacja demograficzna wpływa na składki ZUS-owskie. Za chwilę ZUS może nie móc wypłacać środków. Obniżenie wieku emerytalnego spowoduje, że ta dziura będzie jeszcze większa, więc trzeba działać odpowiedzialnie - uważa Małgorzata Kidawa-Błońska, posłanka Platformy Obywatelskiej.
Autor: mb / Źródło: TVN24 BiS, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock