Premier Mateusz Morawiecki lekceważył ostrzeżenia, realizował politykę Putina. To ewidentnie dzisiaj wychodzi - powiedział w programie "Fakty po Faktach" na antenie TVN24 przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego "Sierpień '80" w Polskiej Grupie Górniczej Rafał Jedwabny, odnosząc się do sytuacji w polskiej energetyce. Joanna Maćkowiak-Pandera, szefowa Forum Energii, mówiła, iż "to, że dopuściliśmy, że tyle węgla się spala w polskich domach, a na końcu okazuje się, że to węgiel rosyjski, to jest skandal".
Rząd zapowiedział w czwartek brak podwyżek cen prądu dla gospodarstw domowych, które w całym 2023 roku nie zużyją więcej niż 2000 kilowatogodzin. Taki mechanizm ma zostać wprowadzony w ustawie. Jak powiedziała minister klimatu i środowiska Anna Moskwa, jeszcze trwają prace nad ostatecznym kształtem tych rozwiązań.
"Teraz usłyszeliśmy, że jest ciężko"
Jak powiedziała Joanna Maćkowiak-Pandera, "widać, że po raz pierwszy rząd proponuje rozwiązanie z kryterium dochodowym, dla tych w trudniejszej sytuacji".
- Mówimy tutaj o tych, którzy zużywają do 2000 kWh, to jest naprawdę mało (...). Ja dość pozytywnie na to patrzę. Po raz pierwszy usłyszeliśmy, że jest bardzo trudno i musimy oszczędzać energię. Ja nie mogę zrozumieć tego, że przez ostatnie miesiące rząd utrzymywał, że wszystko jest w porządku i nie musimy nic robić. Teraz usłyszeliśmy, że jest ciężko - powiedziała.
Podkreśliła, że "niektórzy potrzebują naprawdę dużej pomocy, aby przetrwać zimę, a niektórzy nie potrzebują tak dużej pomocy, bo sobie całkiem nieźle poradzą, mają mniejsze koszty albo większe dochody".
Jedwabny: premier realizował politykę Putina
Z kolei przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego "Sierpień '80"w Polskiej Grupie Górniczej zwrócił uwagę, że kryzys energetyczny "nie zaczął się od napaści Rosjan na Ukrainę". - On trwa tak naprawdę od zeszłego roku. My, górnicy, tak naprawdę już od września zeszłego roku pracujemy we wszystkie soboty, niedziele, aby utrzymać nasz system energetyczny, zapewnić Polakom energię - mówił.
- Chyba teraz, w obliczu tej wielkiej katastrofy, wszyscy zobaczyli, że tego węgla nie będzie. W sytuacji, w jakiej dzisiaj się znajdujemy, to nie jest nikt inny winny jak premier Morawiecki. To on doprowadził do kryzysu energetycznego. Ja przypomnę, że jeszcze dwa lata temu, choćby sama Polska Grupa Górnicza wydobywała rocznie 30 milionów ton węgla. Mogliśmy nawet zwiększyć wydobycie. Ze względu na poczynania pana premiera, realizację polityki Władimira Putina i brak realizacji kontraktów polskich kopalń, czyli energetyka nie odbierała zakontraktowanego węgla z polskich kopalń, a w tym sam czasie brała węgiel rosyjski, niejednokrotnie droższy. To doprowadziło do tego, że w ciągu jednego roku zmniejszyliśmy wydobycie o siedem milionów ton - powiedział.
Podkreślił, iż już w grudniu 2021 roku przestrzegał premiera Mateusza Morawieckiego, że węgla może zabraknąć - On to lekceważył, realizował politykę Putina. To ewidentnie dzisiaj wychodzi - stwierdził.
"Sypie się nam ta cała transformacja"
Z kolei Joanna Maćkowiak-Pandera mówiła, że "to, że dopuściliśmy, że tyle węgla się spala w polskich domach, a na końcu okazuje się, że to węgiel rosyjski, to jest skandal". W 2021 roku Polska sprowadziła 12 mln ton węgla, z czego 8 mln ton pochodziło z Rosji i było wykorzystywane przez gospodarstwa domowe i małe ciepłownie.
- Sypie się nam się w rękach ta cała transformacja. My nie zarządzamy tym procesem tak jak powinniśmy. Zbyt wolno odchodzimy od węgla - oceniła szefowa Forum Energii.
Jak przyznała, jeśli chodzi o najbliższą zimę, "nie pozostaje nam nic więcej niż dowieźć gospodarstwom domowym węgiel, aby ludzie mogli się ogrzać". Dodała przy tym, że ogrzewanie domów węglem na taką skalę jest ewenementem w Europie. - Dlaczego 80 procent węgla spalanego w gospodarstwach domowych w UE nadal pali się w polskich domach? - pytała.
Podkreśliła, ze surowce energetyczne stają się bronią rosyjskiego reżimu. - Teraz okazuje się, że mamy kryzys paliwowy. Jako UE mamy permanentny deficyt źródeł energii, próbujemy zerwać tę więź i Putin wykorzystuje to jako broń - powiedziała.
"Jeszcze jeden potężny problem"
Rafał Jedwabny mówił, że "czeka nas jeszcze jeden kolejny potężny problem".
- Dzisiaj energetyka bierze od nas węgiel w cenie 230-300 złotych za tonę. Teraz w portach ląduje węgiel, który już kosztuje między 2100 a 2400 złotych. Jest to błoto, jest to niesort, który trzeba jeszcze przewieźć, przesortować i dostarczyć do elektrowni za 2700, 2800 złotych. Te 80 procent tego niesortu będzie musiało trafić do energetyki, co oznacza, że do energetyki trafi odpad, błoto w cenie 2800 złotych - mówił.
- Jak państwo myślicie, kto zapłaci za to rachunki? Oczywiście my, w energii - stwierdził.
"OZE jest priorytetem"
Joanna Maćkowiak-Pandera powiedziała, że "musimy zmieniać naszą energetykę". - To nie jest jednak perspektywa ani tej zimy, ani kolejnej. Inwestycje w energetykę trwają latami i ta zmiana się szybko nie wydarzy. Potrzebny jest jednak jasny sygnał, że OZE powinno być priorytetem, a węgiel ma uzupełniać te źródła. Moim zdaniem jest to perspektywa kolejnych 10, maksymalnie 15 lat - mówiła.
Zdaniem ekspertki "nam tego węgla po prostu zabraknie". - My kiedyś pokrywaliśmy w stu procentach nasze zapotrzebowanie, wręcz eksportowaliśmy węgiel w świat - powiedziała. Zwróciła jednak uwagę, że "bywały lata, że 20 procent naszego krajowego zapotrzebowania importowaliśmy i to głownie z Rosji i tego nikt nie zauważył".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock