Prawdopodobnie takie, lub podobne słowa, powtarzane były wczoraj jak mantra przez Mario Draghiego i świtę - radę prezesów Europejskiego Banku Centralnego. Za nagłe ochłodzenie nastrojów, wśród władających polityką monetarną strefy euro, odpowiada powracająca do Eurolandu deflacja, nie widziana w tych rejonach od września. Relacjonuje analityk tvn24bis.pl Jakub Tomaszewski.
Opublikowane w poniedziałek przez Eurostat dane dot. inflacji w strefie euro, wskazują na spadający indeks cen w lutym. Deflacja na poziomie 0,2 proc. wobec spodziewanej zmiany na poziomie 0 i wzrostu cen o 0,3 miesiąc wcześniej, pociągnęła za sobą uzasadnione wypatrywanie gołębich akcentów po stronie europejskich władz monetarnych.
Co z gospodarką?
Żeby rozgrzać tężejącą z zimna gospodarkę, prawdopodobnie dwór Mario Draghiego, z nim samym na czele, będzie musiał obniżyć stopy procentowe i rozszerzyć program QE (Quantitative Easing, czyli interwencjonistyczną politykę gospodarczą, polegającą na skupowaniu obligacji rządów państw ze strefy euro, mającej na celu zwiększenie ilości pieniądza w obiegu).
Reakcja rynków wskazuje, że inwestorzy spodziewają się takich działań bardzo szybko. Wydaje się, że wczorajsza poprawa nastrojów na większości parkietów Europy oraz osłabienie eurowaluty, powodowane są właśnie spodziewanym luzowaniem polityki monetarnej po stronie Europejskiego Banku Centralnego.
Wielu analityków wskazuje, że zupełnie realne jest przedsięwzięcie kroków prowadzących do dalszej stymulacji już na najbliższym posiedzeniu, tj. 10 marca. Można się tego spodziewać nie tylko na podstawie wybrzmiewających w głowach inwestorów słów Mario Draghiego sprzed kilku tygodni. Kiedy prezes ECB mówił „Zrobimy wszystko, co trzeba, żeby chociaż zbliżyć się do celu inflacyjnego”, był świadomy, że indeks wzrostu cen w Eurolandzie ostatnio stał ramię w ramię z celem inflacyjnym blisko dwa lata temu.
„Poniżej, ale blisko 2 proc.” jest nie tylko wewnętrznym wymysłem grupki specjalistów od ekonomii. Taki obowiązek nakłada na władze monetarne strefy traktatowe prawo Unii Europejskiej, zobowiązując ECB do utrzymywania stabilności cen.
Dalsze pogłębienie obniżek, i tak już rekordowo niskich stóp procentowych, oznacza jeszcze więcej taniego pieniądza na rynku i jeszcze tańszy dostęp do kapitału. W teorii powinno to pociągnąć za sobą zwiększenie inwestycji, kreację nowych miejsc pracy, zwiększenie wydatków konsumpcyjnych, a co za tym idzie przyspieszenie wzrostu gospodarczego.
W związku z wprowadzeniem w ubiegłym roku zasady rotacyjnego głosowania, na posiedzeniu 10 marca nie będzie głosowało kilku szefów banków centralnych państw członkowskich. Między nimi prezes niemieckiego Bundesbanku, znany ze swoich jastrzębich poglądów dotyczących stymulacji gospodarki i produkcji pieniądza. Pozbawiony wpływu na najbliższe głosowanie, nie będzie w stanie powstrzymać obniżki stóp procentowych oraz ilościowego luzowania polityki monetarnej w Eurolandzie.
Autor: Jakub Tomaszewski / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: shutterstock