Mniej więcej do 2030 roku ceny energii będą rosły - stwierdził w RMF FM Piotr Naimski, pełnomocnik rządu do spraw strategicznej infrastruktury energetycznej. - Będziemy starali się, żeby to było jak najmniej uciążliwe, będą ulgi dla tych najmniej zarabiających w Polsce - dodał.
Piotr Naimski przyznał, że "energia, którą mamy w tej chwili z elektrowni węglowych, jest coraz droższa". - Prąd podrożeje i prąd drożeje, widzimy to. W tym roku w stosunku do roku ubiegłego prąd, niestety, dla naszych odbiorców musiał zdrożeć o około 10 procent. To jest około 8 złotych miesięcznie - wskazał. Takie wyliczenia przedstawiał wcześniej także Urząd Regulacji Energetyki.
Pełnomocnik rządu wyjaśniał w RMF FM, że energia "jest coraz droższa, dlatego że musimy dopłacać do tej wyprodukowanej energii koszt emisji dwutlenku węgla".
- Będziemy płacili więcej, bo po pierwsze, kosztuje nas ta energia ciągle produkowana z węgla, a będziemy ją z węgla produkowali jeszcze długo. Ale równocześnie musimy inwestować, musimy budować nowe elektrownie, które nie będą obarczone tym dodatkowym podatkiem (koszt emisji - red.) i będą nam tańszą energię dawały - podkreślił.
Ceny prądu w górę
Naimski powiedział, że prąd będzie drożał jeszcze przez kilka lat. - Mniej więcej do 2030 roku, czyli w tej dekadzie, powoli, będziemy starali się, żeby to było jak najmniej uciążliwe, będą ulgi dla tych najmniej zarabiających w Polsce, ale będą ceny prądu rosły. Od mniej więcej 2030 roku mamy nadzieję, że będą spadały, dlatego że będziemy mieli tańsze źródła - mówił.
Wprowadzenie powszechnych rekompensat za rosnące ceny prądu już w grudniu 2019 roku obiecywał wicepremier Jacek Sasin. - Podwyżki dla indywidualnych odbiorców nie będzie - mówił. W styczniu ubiegłego roku w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 minister wyjaśniał, że "zasada będzie taka, że po końcu roku, kiedy (...) będziemy mogli określić, ile więcej polska rodzina zapłaciła za prąd, zrekompensujemy tę różnicę".
Jak się jednak okazało, pomimo zapowiedzi wicepremiera Sasina, ustawa w tej sprawie nie została wprowadzona. Ministerstwo Klimatu i Środowiska wyjaśniło, dlaczego zdecydowało się wycofać projekt. "Uznano, że potrzebne jest wypracowanie systemowego rozwiązania o horyzoncie wieloletnim, skoncentrowanego na potrzebach najbardziej wrażliwych odbiorców energii elektrycznej" - przekazał resort w odpowiedzi dla TVN24 Biznes.
Wskazywano wówczas, że nowe rozwiązanie "będzie skupiało się na wsparciu odbiorców wrażliwych energetycznie, dla których zaspokojenie podstawowych potrzeb energetycznych stanowi istotny problem".
Elektrownia atomowa w Polsce
Piotr Naimski mówił ponadto w RMF, że rząd przewiduje, że w 2033 roku będzie uruchomiony w Polsce pierwszy reaktor jądrowy. Pytany o lokalizację, wskazał, że "na Pomorzu Gdańskim są rozpatrywane dwie lokalizacje - wybierzemy ostatecznie tę lepszą".
Te dwa miejsca to Lubiatowo Kopalino i Żarnowiec - powiedział pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej. - Dla tych dwóch miejsc opracowywany jest w tej chwili tak zwany raport lokalizacyjny, czyli mówiąc krótko ocena tych miejsc - wyjaśnił.
Jak mówił, nie jest to zła wiadomość dla Bełchatowa, bo wielka elektrownia w Bełchatowie zużywająca brunatny węgiel będzie funkcjonowała do połowy lub końca lat 30.
- Plan jest taki, że będziemy budowali sześć reaktorów atomowych. Będziemy mieli dwa miejsca, może trzy, gdzie te elektrownie powstaną - wskazał. Pierwsza z nich będzie na Pomorzu Gdańskim, ale druga najprawdopodobniej będzie w Bełchatowie. - To jest racjonalne miejsce. Tam mamy linie energetyczne, wszystko mamy przygotowane do przesyłania wyprodukowanej tam energii, a będziemy musieli zamknąć to, co tam jest - przekonywał Naimski.
Powiedział, że "realny termin zaczęcia budowy, jako takiej, jak to się mówi wbicia łopaty, to jest 2026 rok", a realny termin ukończenia pierwszego bloku to jest 2033 rok. - To jest od dzisiaj 12 lat - zaznaczył. Podkreślił, że w ciągu 12 lat "chcemy zbudować jeden reaktor, a potem co dwa lata oddawać następne".
Dodał, że na Pomorzu powstaną dwa albo trzy reaktory. - Albo będziemy mieli w dwóch miejscach po trzy, albo w trzech miejscach po dwa - mówił. Trzecie rozważane miejsce pod budowę elektrowni atomowej, jak mówił Naimski, to Pątnów. - Warto czymś realnym zastąpić wypadający stamtąd węgiel brunatny - zaznaczył.
Powiedział, że elektrownie węglowe będą zamykane. - To perspektywa 30 lat, a może więcej. One są w różnym wieku i stanie technicznym - dodał Piotr Naimski.
Koszt transformacji energetycznej
Naimski przyznał, że transformacja energetyczna "będzie nas kosztowała bardzo dużo". - Szacunki są od 700-800 miliardów złotych do 1 biliona i więcej". Dodał, że według obliczeń do 2045 roku transformacja w elektroenergetyce będzie kosztować około 450 mld zł. Pytany czy Polskę na to będzie stać, wskazał, że "niewykonanie tego wysiłku, niewydanie tych pieniędzy i nieprzejście przez ten trudny okres będzie więcej kosztowało niż niedokonanie tego".
- To są pieniądze, które będziemy mieli w większej części z naszego budżetu. Będziemy też mieli pieniądze, które będą przeznaczone na to z funduszy Unii Europejskiej - powiedział Naimski.
W przyjętej przez rząd Polityce Energetycznej Polski do 2040 roku zakłada się, że w 2033 roku uruchomiony zostanie pierwszy blok elektrowni jądrowej o mocy ok. 1-1,6 GW. Kolejne bloki będą wdrażane co 2-3 lata, a cały program jądrowy zakłada budowę 6 bloków o mocy do 9 GW.
Źródło: PAP, TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock