Nie dajmy się nakręcać, ceny mieszkań zależą przecież także od kupujących - mówił w TVN24 Jarosław Sadowski, główny analityk Expandera. W ten sposób odniósł się do kilkunastoprocentowych wzrostów cen nieruchomości w ostatnich dwóch latach.
Mieszkania w Polsce są rekordowe drogie - wynika z najnowszych danych Narodowego Banku Polskiego, które analizowali eksperci HRE Investments.
Według danych NBP za czwarty kwartał 2019 roku mieszkania w największych miastach Polski zdrożały o prawie 13 proc., licząc rok do roku, po wzroście o 12,1 proc. w roku 2018.
Przyczyny
Jak mówił w TVN24 Sadowski, w ostatnich dwóch latach wzrosty cen były "bardzo mocne".
- Początkowo były one uzasadnione, ponieważ rosły koszty pracy. To podnosiło nam ceny. Przy okazji od 2015 roku mamy też bardzo niskie stopy procentowe - mówił główny analityk Expandera.
- To powoduje, że mamy bardzo niskie oprocentowanie lokat, więc ci, którzy mają duże oszczędności, doszli do wniosku, że duże zyski można uzyskać, kupując mieszkanie i wynajmując je. Jednocześnie przyjęliśmy bardzo wielu imigrantów, którzy chcieli wynajmować te mieszkania. To wszystko razem spowodowało, że w przeciągu ostatnich czterech lat ceny mieszkań w niektórych miastach wzrosły o połowę - tłumaczył.
Jak dodał, "na szczęście wzrosły też wynagrodzenia". - To nie jest tak, że teraz mieszkania są tak drogie, że nikogo na nie nie stać. Aby kupić 50-metrowe mieszkanie, teraz potrzeba około 100 średnich pensji netto, natomiast w 2008 roku potrzeba było około 180 średnich pensji netto. Jest więc różnica - podkreślił.
Sami nakręcamy ceny
Analityk apelował, aby "nie dawać się nakręcać wzrostami cen". - W większości ceny wcale nie zależą od sprzedających. One zależą przecież od kupujących. Jeżeli my się nie zgodzimy na cenę na przykład 12 tysięcy złotych za metr kwadratowy, to taka cena się nie pojawi. Sprzedający stosują technikę polegającą na tym, że wystawiają mieszkanie za jak najwyższą cenę i czekają, czy zgłosi się ktoś, kto zgodzi się ją zapłacić. Jeżeli nikt się nie pojawia, to cenę obniżają - zaznaczył.
Sadowski dodał, że obawia się jednak o to, że "teraz tak dużo mówi się o tych podwyżkach, że wszyscy się nakręcamy".
- I to spowoduje, że jednak te wzrosty się pojawią. To będzie po prostu taki psychologiczny mechanizm, który zwykle działa. Po prostu boimy się, że będzie drożej, więc i tak płacimy więcej - wskazał Sadowski.
Jak mówił, ceny mieszkań są w Polsce niższe niż na Zachodzie. - Ale jeżeli chodzi o koszty najmu, to one są u nas bardzo wysokie. W Warszawie są porównywalne z kosztami najmu w Berlinie. Koszty podobne, a przecież różnica w pensjach jest bardzo wysoka - mówił główny analityk Expandera.
Dlatego - jak dodał - zyskowność inwestycji w zakup mieszkania, by je potem wynajmować, jest bardzo wysoka. - Jeżeli możemy kupić mieszkanie w Warszawie o połowę taniej niż w Berlinie, a wynajmujemy za podobną stawkę, to jest to bardzo dobra inwestycja - zaznaczył Sadowski.
Przyszłość
Według Jarosława Sadowskiego ceny mieszkań będą przez rok, dwa lata wciąż rosły. - Albo powoli, jeżeli kupujący przestaną się nakręcać i spojrzą na to bardziej realnie. Albo mogą wręcz przyspieszyć, dlatego że ten mechanizm psychologiczny powoduje, że coraz bardziej się nakręcamy, ceny bardzo szybko rosną i pompujemy bańkę na rynku - tłumaczył.
- Potem dochodzimy do wysokich poziomów i wreszcie budzimy się, że te ceny są kosmiczne. No i wtedy następuje spadek cen. Więc dobrze by było, gdybyśmy się uspokoili. Ceny pozostałyby na w miarę stabilnym poziomie. Obawiam się jednak, że tak nie będzie i że mechanizm nakręcania będzie działał i że ceny będą szybko rosły - podsumował Sadowski.
Autor: tol//dap / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock