Forint - osłabiona kryzysem węgierska waluta, przez którą traci polski złoty, bo na światowych rynkach jesteśmy postrzegani przez pryzmat tego kraju. Węgierska gospodarka rozwija się najwolniej od 15 lat. Co dzieje się w kraju naszych bratanków? Jeden z byłych węgierskich ministrów mówi wprost - "to jest chore państwo"?
Węgrzy zaczynają się bać. Na razie nic nie drożeje. Nikt nie wykupuje artykułów w sklepach. Nie ma kolejek. Nie ma, bo ten kryzys jest inny. Ludzie nie mają pieniędzy. Ale telewizyjne dzienniki przykuwają do foteli całe rodziny. Niemal każdy śledzi rozpaczliwe wysiłki rządu.
W środę Centralny Bank Węgier (Magyar Nemzeti Bank) podwyższył stopy procentowe aż o 300 punktów bazowych. – To trucizna o opóźnionym działaniu. Dramatyczne posunięcie zmierzające do zatrzymania fali odpływu zagranicznego kapitału dowodzi, że rząd nie radzi sobie w trudnej sytuacji, a bank chce umocnić forinta – uznał węgierski dziennik „Nepszabadszag”.
Te 11,5 procent to najwyższa wartość głównej stopy procentowej na Węgrzech od 2004 r. Dla wielu węgierskich rodzin obecna lekcja okazała się zbyt bolesna.
Masowe zwolnienia
"Mąż pani Moniki pracował w filii zakładów General Motors w Szentgotthard na zachodzie Węgier. Przed kilka dni temu kierownictwo zakładów wyrzuciło na bruk 700 pracowników. Każdego dnia węgierskie media informują o nowych bankructwach" - czytamy w Rzeczpospolitej"
Kredytowe kłopoty widać na budapeszteńskim rynku nieruchomości. Przed kilku laty mieszkania sprzedawały się na pniu. Dziś deweloperzy wstrzymują inwestycje, a na chętnych czeka 30 tysięcy lokali. Rzeczpospolita
– Nie ma popytu, a bank oznajmił nam, że nie dostaniemy pożyczki – rozkłada bezradnie ręce szef Zakładów Drobiarskich w Zalaegerszege. W czwartek splajtował nawet zakład produkujący nawozy sztuczne w Petfurdo. – Musieliśmy zwolnić 600 pracowników – mówi dyrektor Isztvan Blazsek.
Zapomnijcie o pożyczaniu walut
Węgierskie banki coraz częściej odmawiają swoim klientom udzielenia kredytów w obcych walutach. Czarną serię zapoczątkował węgierski oddział Bayerische Landesbank. O podobnych działaniach myślą też węgierski OTP i oddział austriackiego Erste Banku.
– To poważny cios zwłaszcza dla klasy średniej. Tylko 10 procent wszystkich kredytobiorców spłaca pożyczki w forintach. Ale banki też się boją. W ciągu trzech miesięcy forint osłabił się w stosunku do dolara o 30 proc.
– Ja już nie mogę dalej zaciskać zębów. Wszystko stoi. Remont mieszkania. Auto. Na nic mnie nie stać – skarży się Imre Demeter z Szegedu. – Jak długo to jeszcze potrwa?
W najgorszej sytuacji są ci, którzy mieszkają w wynajętych mieszkaniach, wpłacili zaliczkę na własny dom i chcieli wziąć kredyt. Niemal z dnia na dzień banki odmówiły realizacji przyrzeczonych umów.
Finanse publiczne do naprawy
Węgry mają poważne kłopoty – przyznaje „Rz” Imre Boros, były minister w prawicowym rządzie Viktora Orbana odpowiedzialny za kontakty z Unią Europejską. – Po Islandii to Węgry mogą być kolejnym krajem na czarnej liście. Ale żeby było jasne, u nas chore nie są banki, ale państwo. Winny nie jest krach, ale potworne zaniedbania węgierskiej gospodarki.
Powszechne zwiększanie wydatków socjalnych doprowadziło do wzrostu deficytu sektora finansów publicznych do najwyższego poziomu w Unii Europejskiej. W 2007 r. ten deficyt sięgnął 5 proc. PKB (w Polsce spadł do 2 proc.), a dług publiczny stanowił już 65,8 proc. PKB (44,9 proc. w Polsce).
Gospodarka stoi
U nas chore nie są banki, ale państwo. Winny nie jest krach, ale potworne zaniedbania węgierskiej gospodarki. Imre Boros, były minister odpowiedzialny za kontakty z Unią Europejską.
W ubiegłym roku węgierska gospodarka wzrosła tylko o 1,1 procent, najmniej od 1993 r. – Dziś, kiedy inne kraje Unii przelewają do sektora bankowego setki miliardów euro, aby zapobiec kryzysowi, nas po prostu na to nie stać. Banki przegrywają na całej linii.
Czeka nas wzrost cen, bezrobocie, stagnacja gospodarcza – ostrzega Boros.
– Musieliśmy zrobić korektę dotyczącą wzrostu gospodarczego na ten rok. Zamiast 2,4 proc. będzie 1,8 proc., a inflacja wyniesie 6,4 proc. – mówi wiceminister finansów Laszlo Keller.
"Chcemy wyborów"
Węgrzy domagają się przedterminowych wyborów. Dziś na prawicę Viktora Orbana głosowałoby już 55 proc. Węgrów. Ale mniejszościowy rząd premiera Ferenca Gyurcsanya trzyma się mocno, a prawica nie godzi się na wspólne gaszenie pożaru. – Najpierw wybory, potem recepty – mówi lider Fideszu Viktor Orban.
Kłótnie polityków wzmagają frustracje społeczne. – Rodzą przeświadczenie, że nic nie da się zrobić, że kręcimy się w jakimś diabelskim zaklętym kole – mówią zrezygnowani mieszkańcy Budapesztu.
Źródło: "Rzeczpospolita"
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA