Rząd w Madrycie mimo sprzeciwu związkowców będzie ciął wydatki - zapowiedział hiszpański premier, socjalista Jose Luis Zapatero. Jego gabinet kilka dni temu uchwalił plan oszczędności na sumę 15 miliardów euro. Urzędnicy państwowi, których pensje mają spaść średnio o 5 procent, zapowiedzieli już strajk na 8 czerwca.
Hiszpanii grozi też strajk generalny, bo największy związek zawodowy w kraju uważa proponowane kroki za niesprawiedliwe i niepotrzebne.
- Wiem, że są protesty tych, którzy nie podzielają poglądów rządu, na przykład związków zawodowych, ale nie zmienimy (naszych planów) - powiedział Zapatero podczas spotkania z członkami swojej Partii Socjalistycznej w Elche na południu Hiszpanii.
- Nikt nie może wątpić, że Hiszpania jest silnym krajem i siłą gospodarczą, która wypełni swoje zobowiązania i spłaci długi - zapewniał podczas spotkania z dwoma tysiącami socjalistycznych burmistrzów, których w przyszłym roku czekają wybory regionalne.
Zapatero przyznał, że przyjęte cięcia zmniejszą wydatki na cele socjalne o 1,5 proc., ale podkreślał, że od 2004 roku, kiedy przejął władzę, wzrosły one o 50 proc.
Napięcia między rządem a związkami zawodowymi grożą też paraliżem prac nad reformą rynku pracy, za którą zabrały się władze Hiszpanii. Stopa bezrobocia w tym kraju przekracza 20 procent.
Z Hiszpanii w weekend napłynęły też niepokojące wieści z sektora bankowego: bank centralny był zmuszony przejąć jeden z banków - Cajasur. Firma, która odpowiada za 0,6 procent aktywów hiszpańskiego sektora bankowego, miała w ubiegłym roku prawie 600 milionów euro straty. Problemy banku wzięły się z zapaści sektora nieruchomości w Hiszpanii, a według analityków, władze muszą zapewnić Cajasur pół miliarda euro, by bank zachował płynność finansową.
Źródło: TVN CNBC, PAP