Komisja Europejska obiecuje, że przy podejmowaniu decyzji o wszczęciu procedury karnej za nadmierny dług będzie brać pod uwagę koszty reform emerytalnych na korzyść krajów, które je przeprowadziły. To spełnienie postulatu Polski i ośmiu innych krajów, które przeprowadziły takie reformy - i uważają, że dotychczasowy sposób liczenia je dyskryminuje.
Takie podejście znacznie ułatwia spełnienie kryteriów przy przy ubieganiu się o przyjęcie europejskiej waluty euro.
Zgodnie z propozycją Komisji Europejskiej, obecna procedura nadmiernego deficytu (powyżej 3 proc. PKB) będzie uruchamiana także za osiągnięcie nadmiernego sumarycznego zadłużenia powyżej 60 proc. PKB. Ale KE zastrzega, że decyzja o otwarciu wobec kraju procedury "nie będzie w żadnym razie automatyczna".
"Weźmiemy pod uwagę wszystkie adekwatne czynniki, takie jak bardzo niski wzrost nominalny przeszkadzający redukowaniu długu, czynniki ryzyka powiązane ze strukturą długu, zadłużenie sektora prywatnego oraz ukryte zobowiązania wynikające ze starzenia się społeczeństwa" - proponuje KE.
Komisja chce, by kraje redukowały swoje długi rocznie przynajmniej o 5 proc. wartości powyżej dozwolonego limitu 60 proc. PKB. Ta rekomendacja dotyczy wszystkich państw UE, ale nowe sankcje finansowe zagrożą tylko członkom strefy euro. KE uznała, że nowych sankcji dla całej UE nie da się wprowadzić bez zmiany traktatu UE.
Na zmianę samej metodologii liczenia długu i deficytu nie ma na razie zgody wśród wszystkich ministrów finansów "27" (wymagana jest jednomyślność). Ale temat będzie kontynuowany w ramach grupy task force kierowanej przez szefa Rady Europejskiej Hermana Van Rompuy'a. Jej prace mają zakończyć się przyjęciem konkretnych wniosków na październikowym szczycie UE.
- Na dług trzeba spojrzeć w szerszym kontekście (...) Zobowiązania wobec przyszłych emerytów powinny być wzięte pod uwagę - powiedział we wtorek unijny dyplomata, relacjonując poniedziałkowe spotkanie grupy ds. wzmocnienia dyscypliny budżetowej.
Według polskiego Ministerstwa Finansów, obecna metodologia liczenia długu jest krzywdząca dla krajów, które - tak jak Polska - przeprowadziły reformę emerytur. Gdyby nie reforma, dług publiczny wyniósłby w Polsce 40 proc. PKB i bylibyśmy w pierwszej piątce krajów UE z najniższym długiem - uważa MF.
Jako "paradoksalną" obecną metodę wyliczania zobowiązań finansowych związanych z funduszami emerytalnymi ocenił w poniedziałek także prezes Europejskiego Banku Centralnego Jean-Claude Trichet. - Zgadzam się, że mamy poważny problem. Obecny sposób, w jaki liczymy deficyt, jest niesprawiedliwy - miał powiedzieć Trichet w PE, według relacji europosła PO Sławomira Nitrasa.
Wspólny list ws. zmiany metodologii liczenia długu już w sierpniu wysłało do Hermana Van Rompuya oraz do Komisji Europejskiej 9 krajów: Bułgaria, Czechy, Węgry, Łotwa, Litwa, Polska, Rumunia, Słowacja i Szwecja. Niemal natychmiast zastrzeżenia zgłosiły jednak inne państwa, w tym kanclerz Niemiec Angela Merkel, w obawie, że otworzy to "puszkę Pandory" z innymi tego typu postulatami (np. by wyłączyć z długu wydatki na obronę).
Natomiast zmiana metodologii tylko dla 9 krajów jest niemożliwa, bo spowodowałaby, że "dane przestałyby być porównywalne" wśród 27 krajów UE, argumentują źródła belgijskiej prezydencji.
W ramach grupy Van Rompuya, Polska wciąż próbuje przekonywać partnerów europejskich, że należy zaleźć sposób, by sprawiedliwe porównywać sytuację krajów, które nie przeprowadziły reformy emerytalnej i tych, które taki krok podjęły. Minister ds. finansów Jacek Rostowski kilkakrotnie podkreślał, że polski postulat jest częścią pakietu reform budżetowych i od jego uwzględnienia, Polska będzie uzależniać swą zgodę na inne elementy pakietu. Premier Donald Tusk mówił przed ostatnim szczytem UE 16 września, że w zamian za uwzględnienie kosztów reform emerytalnych w długu publicznym, Polska nie wyklucza poparcia postulatu Niemiec co do ostrych sankcji i kontrolowanego bankructwa zbyt zadłużonego państwa.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu