W Polsce, jak wynika z najnowszego raportu "Kobiety na rynku pracy" Kongresu Kobiet, 78 procent pracowników i pracowniczek nie wie o istnieniu luki płacowej - zauważyła w programie" Tak jest" Aleksandra Karasińska, redaktorka naczelna "Forbes Woman", komentując najnowszą dyrektywę Unii Europejskiej. Wspólnota chce transparentności wynagrodzeń i likwidacji luki płacowej w zarobkach kobiet i mężczyzn. - Żeby nie było dyskryminacji, żeby różnice w płacach wynikały z obiektywnych kryteriów - dodał Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP
Gośćmi programu "Tak jest" była Aleksandra Karasińska, redaktorka naczelna "Forbes Woman", oraz Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP. Pytani byli o dyrektywę, która została zaakceptowana przez europosłów. Unia Europejska chce transparentności wynagrodzeń i likwidacji luki płacowej w zarobkach pań i panów.
Zakaz tajności wynagrodzeń
Zgodnie z nowymi regulacjami ogłoszenia o naborze i tytuły stanowisk będą musiały być neutralne pod względem płci. Pracodawcy zostaną też zobowiązani do podawania pracownikom informacji ułatwiających im porównywanie poziomu wynagrodzeń w podziale na płeć pracowników i pozwalających na identyfikację różnic płacowych. Zakazana zostanie przy tym tajemnica wynagrodzenia. Pracodawca nie będzie już mógł umownie zobowiązać pracownika, by nie zdradzał wysokości swojej pensji. Nie ograniczy też dostępu do informacji o poziomie zarobków osób z tej samej lub innych kategorii.
Ma to ułatwić walkę z nierównościami płacowymi. W Unii Europejskiej za tę samą pracę kobiety cały czas dostają bowiem średnio o 13 proc. mniej niż panowie.
Aleksandra Karasińska skomentowała w rozmowie, iż dyrektywa w ogóle nie przewiduje, że "będziemy znali indywidualne dane konkretnego pana Kowalskiego czy pani Kowalskiej".
- To, co mówi dyrektywa i uważam, że to nie jest rewolucyjne, to uznaje status quo, który w Polsce już mamy. To, co zmienia dyrektywa, to to, że zakazuje pracodawcom, czyli firmom, zmuszania pracowników, żeby trzymali swoje wynagrodzenia w tajemnicy. Bardzo często firmy w Polsce zapisują w umowach klauzulę tajności. Unia Europejska tego zakaże - podkreśliła.
Kamil Sobolewski dodał, że w Polsce pracodawca będzie zmuszony pokazać pracownikowi na etapie rekrutacji, a najpóźniej przed pierwszą rozmową o pracę, jakie są widełki płacowe na danym stanowisku pracy, na które ubiega się dany kandydat.
- Z celem takim, żeby nie było dyskryminacji na przykład ze względu na płeć. Z drugiej strony firmy będą zobowiązane, szczególnie te większe - powyżej 250 osób - o to, aby publikować rozbieżność w płacach pomiędzy mężczyznami a kobietami w swojej organizacji, czyli tak zwaną lukę płacową. Ona będzie publikowana w procentach - zaznaczył.
Świadomość istnienia luki płacowej
Na pytaniem, czy dyrektywa zmniejszy lukę, Aleksandra Karasińska odpowiedziała, że "taka jest intencja".
- W Wielkiej Brytanii w 2017 roku rząd Camerona wprowadził bardzo podobne rozwiązanie, że firmy większe raportują do centralnego urzędu rządowego, jaką mają lukę płacową. Z roku na rok zmniejsza się luka płacowa. Po drugie zwiększa się świadomość, że luka płacowa istnieje. W Polsce, jak wynika z najnowszego raportu "Kobiety na rynku pracy" Kongresu Kobiet, 78 procent pracowników i pracowniczek nie wie o istnieniu luki płacowej - zaznaczyła. Dodała, że "nasz rząd nie bada ani nie przykłada uwagi do luki płacowej".
Kamil Sobolewski podkreślił walor równej pracy albo pracy o takiej samej wartości.
- Bo właśnie o takich kategoriach mówi dyrektywa. Dyrektywa w żadnym razie nie mówi, że pracownicy zajmujący identyczne stanowiska mają zawsze zarabiać tyle samo. Dlaczego? Praca wiąże się zawsze z efektem, z produktem. Może się okazać, że osoby zatrudnione na tym samym stanowisku mają inną efektywność - zauważył.
Dodał, że to, co jest istotne, to równość szans.
- Żeby nie było dyskryminacji, żeby różnice w płacy wynikały z obiektywnych kryteriów, z efektywności pracowników. Luka płacowa nie jest czymś, co dowodzi patologii. Może być tak, że na przykład w podziale na płeć albo wiek pracownicy będą mieli inną wydajność i wówczas pracodawcy powinni móc im płacić inaczej, w zależności od wydajności - zaznaczył.
Odszkodowanie za lukę płacową
Kamil Sobolewski stwierdził w rozmowie, że "z punktu widzenia większości prywatnych pracodawców, którzy starają się pilnować dobrych zasad prowadzenia biznesu i dobrych zasad postępowania z pracownikami, to nie będzie żadna nowość i nie będzie żadnych wysokich kosztów wprowadzenia tej regulacji".
- Mówimy teraz o dyrektywie, która dotyczy równości płac między kobietami a mężczyznami i raportowanie luki płacowej. Problem z pewnością został dostrzeżony przez Komisję Europejską. Dyrektywa ma być wdrażana w poszczególne prawa krajów członkowskich przez trzy lata. To jest pewnego rodzaju wyjątek. Podkreślono, że to nie jest nowy standard, tylko specjalny charakter tej ustawy wymaga, aby firmy miały aż trzy lata na dostosowanie się do tych wymogów. Zanim one zaczną obowiązywać - wyjaśnił.
Aleksandra Karasińska odniosła się do pytania o to, czy pracownik będzie mógł ubiegać się o odszkodowanie w związku z luką płacową.
- Są adwokaci i adwokatki specjalizujący się w tego typu pracach. Kodeks pracy dzisiaj funkcjonujący w Polsce też zakazuje nierównego traktowania i dyskryminacji na przykład ze względu na płeć albo wiek - odpowiedziała. Dodała, że "luka płacowa przez naukowców i naukowczynie nazywa jest karą z macierzyństwo, a kobieta jest dla pracodawców tak zwanym gorszym pracownikiem".
- Nie jest tak w każdej firmie. To jest kwestia standardów. Dobrze, że ta dyrektywa dotyczy też sektora publicznego, w którym często są skostniałe struktury - zaznaczył Sobolewski.
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock