Wbrew zapowiedziom Korporacyjny Bank Handlowy (KTB), czwarty co do wielkości w Bułgarii, objęty miesiąc temu specjalnym nadzorem banku centralnego (BNB), w poniedziałek nie da klientom dostępu do kont. Winne tej sytuacji są ścierające się grupy interesów.
O tym, że KTB zacznie wypłacać pieniądze, zapewniali nie tylko szef BNB Iwan Iskrow, lecz i prezydent Rosen Plewnelijew.
Bank władzy
Do tego jednak nie dojdzie. Ani KTB, ani należący do niego Credit Agricole Bg, nie otworzą w poniedziałek swoich podwoi. Pieniądze kilkuset tysięcy klientów indywidualnych i firm, w tym około 30 proc. dużych podatników, będą zablokowane jeszcze co najmniej przez dwa miesiące, a część klientów może ich nigdy nie odzyskać.
KTB, zwany przez kilka ostatnich lat „bankiem władzy”, dawał wyższe odsetki od depozytów niż inne banki i przyciągnął sporo klientów - zarówno indywidualnych, jak i korporacyjnych. Od 2007 r. do lata 2013 r. trzymało w nim pieniądze wiele firm państwowych. Była to polityka państwowa na rzecz banku, prowadzona przez dwa rządy - zarówno lewicowy, jak i centroprawicowy.
Są tam pieniądze wielu szpitali, samorządów, sądów, sofijskiej ciepłowni i wiele kont indywidualnych, z depozytami znacznie przekraczającymi objętą gwarancjami kwotę 100 tys. euro. Według nieoficjalnych informacji w KTB jest pięć kont należących do osób fizycznych z depozytami powyżej 300 mln lewów (150 mln euro) i 40 kont przekraczających 1 mln lewów (500 tys. euro). Wśród właścicieli są politycy, przedstawiciele świata sztuki, biznesmeni.
Sporna sprawa
Kwestia ratowania bądź upadłości banku jest sprawą, która obecne dzieli Bułgarów. Bank centralny domaga się politycznej decyzji. Ewentualne ratowanie odbyłoby się kosztem zadłużenia państwa na ok. 2 mld euro i podniesienia deficytu budżetowego z obecnych 1,8 proc. PKB do 2,8 proc. Przeciwnicy ratowania stawiają także pytanie, czy wszystkie depozyty, które mają być ratowane, są czyste oraz czy bank nie był destabilizowany.
Według sondażu agencji AFIS 75 proc. ankietowanych opowiada się za zwrotem tylko zagwarantowanych 100 tys. euro. Badanie przeprowadzono w okresie 11-17 lipca wśród 1273 posiadaczy kont bankowych.
Podjęcie politycznej decyzji jest jednak niemożliwe wobec paraliżu prac parlamentu, który za dwa tygodnie na mocy porozumienia między wiodącymi siłami politycznymi ma się rozwiązać, by utorować drogę do przedterminowych wyborów. W tym tygodniu do dymisji ma się podać rząd Płamena Oreszarskiego.
Krajowi grozi destabilizacja
Tymczasem rozwiązanie sprawy KTB jest decydujące nie tylko dla jego klientów, którzy włożyli ponad 5 mld lewów (2,5 mld euro), lecz także dla finansowej stabilności kraju. Wobec braku decyzji i sprzecznych informacji, podawanych przez instytucje państwowe, coraz częściej w Bułgarii mówi się o „drugiej fali” destabilizacji bankowej i ucieczki pieniędzy z kraju.
Problemy KTB rozpoczęły się wiosną, kiedy zdaniem obserwatorów grupy interesów popierające gabinet Oreszarskiego poróżniły się i część z nich wycofała poparcie dla rządu. Są to koła zbliżone do biznesmena i posła Deliana Peewskiego związanego z partią DPS, który jest jedną z najbardziej kontrowersyjnych postaci bułgarskiego życia politycznego.
Według analityków grupa Peewskiego próbowała zdestabilizować i doprowadzić do upadłości bank, w którym zaciągnęła wielomilionowe kredyty. W razie upadłości można wykupić długi za 10-15 proc. Obiektem zainteresowań grupy, której mózgiem jest honorowy przewodniczący zrzeszającej Turków bułgarskich DPS Achmed Dogan, są także firmy, będące własnością finansowej grupy KTB.
Wśród nich są: największy producent papierosów Bułgartabak, Bułgarska Spółka Telekomunikacyjna z operatorem komórkowym, wojskowe zakłady Dunarit, dystrybutor paliw płynnych Petroł z siecią stacji benzynowych, największy multipleks itd.
Brutalne interesy
- Oczywiste jest, że atak rozpoczęły kręgi wokół Dogana, które były popierane przez prokuraturę, bank centralny i media Peewskiego. Tu nie chodzi o demonizację tych kręgów. Chodzi o brutalne interesy gospodarcze – przejęcie banku i jego majątku - ocenił były centroprawicowy premier (1997-2001) Iwan Kostow, obecnie analityk finansowy, sam posiadający konto w KTB.
Analitycy zwracają uwagę na rolę prokuratury w całej sprawie, podkreślając ścisłe związki z kręgiem Dogana.
Prokuratura informowała o domniemanej próbie zabicia Peewskiego przez właściciela KTB Cwetana Wasilewa, o wywożonych w workach w jednym dniu ponad 200 mln lewów (100 mln euro), o zaginięciu dokumentów o udzielonych kredytach w wysokości 3,5 mld lewów (1,25 mld euro). Z tych oświadczeń prokuratura następnie wycofywała się, prokurator naczelny Sotir Cacarow mówił o „pomyłkach”, zatrzymanych zwalniano; zarazem rosła panika wśród klientów KTB. Część zarzutów powtarzał szef banku centralnego w oficjalnych oświadczeniach.
- Najlepiej gdyby ani prokuratura, ani szef banku centralnego w ogóle się nie wypowiadali - komentował dawny wicepremier i szef MSW w latach 2005-2009 Iwajło Kałfin. Oni tę panikę tylko podsycają - dodał.
Krytyka banku centralnego
Działania banku centralnego wywołały ostrą krytykę ekspertów finansowych. Według nich BNB powinien był zwrócić się do akcjonariuszy z propozycją ratowania KTB, a tego nie uczynił. Omański fundusz inwestycyjny, posiadający 30 proc. kapitału KTB, otrzymał zaproszenie do rozmów dopiero w ubiegły piątek od ustępującego ministra finansów. Jednocześnie bank centralny nie udziela żadnej informacji o rzeczywistym stanie KTB.
Zdaniem obserwatorów w Sofii walka toczy się między kręgiem Peewskiego i Dogana, zainteresowanych upadłością KTB i przejęciem za bezcen jego aktywów, oraz zwolennikami uzdrowienia banku.
To rozwiązanie jednak - wobec braku zgody głównych sił politycznych - odłożono na listopad. Tymczasem zamrożenie pieniędzy dużej liczby firm grozi ich upadłością. Zdaniem związków zawodowych stwarza to zagrożenie dla 80 tys. miejsc pracy.
Autor: ToL//gry / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Boby Dimitrov, CC BY SA 3.0