Za kilkanaście lat z salonów w Unii Europejskiej mają zniknąć samochody spalinowe. Zdaniem ekspertów sektor motoryzacyjny w Polsce czeka sporo wyzwań. Problemem mogą być też wysokie ceny aut elektrycznych. - Nie możemy doprowadzić do tego, ze pojawi się wykluczenie komunikacyjne - powiedział w rozmowie z TVN24 Biznes Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego.
W środę Parlament Europejski opowiedział się za zmianą norm emisji CO2 i wprowadzeniem zerowej emisji dla nowych samochodów osobowych i lekkich pojazdów dostawczych w 2035 roku. To część pakietu Gotowi na 55 (Fit for 55 in 2030). Pośredni cel redukcji emisji do roku 2030 zostałby ustalony na poziomie 55 proc. dla samochodów osobowych i 50 proc. dla samochodów dostawczych. Nowe przepisy muszą być jeszcze zatwierdzone przez państwa członkowskie UE.
Motoryzacja. Nowe normy dla aut spalinowych
Czy branża motoryzacyjna będzie gotowa na te zmiany? Zdaniem prezesa Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego Jakuba Farysia, "nie będzie większego lub prawie żadnego problemu". - Problem będzie natomiast z transformacją sektora, szczególnie w kontekście Polski. My mamy bardzo silną część branży, która dostarcza części i podzespoły. Połowa jej produkcji jest dedykowana samochodom spalinowym - powiedział w rozmowie z TVN24 Biznes.
- Jeżeli my chcemy dalej utrzymać silną pozycję dostawcy części i podzespołów na tej europejskiej, motoryzacyjnej mapie, to czeka nas duża praca, również rządu. Tak, żeby producenci chcieli przyjść do Polski i utrzymywać produkcję części i podzespołów, szczególnie w zakładach dedykowanych produkcji spalinowej - mówił.
Prezes PZPM zwrócił uwagę, że wysokie ceny samochodów elektrycznych mogą uniemożliwić wielu osobom zakup pojazdu. - Liczba osób, które będzie stać na zakup samochód, będzie mniejsza - mówił. - Nie możemy doprowadzić do tego, że pojawi się wykluczenie komunikacyjne. Musimy pamiętać, że dzisiaj spośród pierwszych rejestracji aut milion, czyli dwie trzecie, to są samochody używane ze średnią ceną dwadzieścia parę tysięcy złotych. Co trzeba zrobić, aby ci ludzie kupili nawet używany elektryczny samochód za dużo więcej? - pytał.
Zdaniem Farysia, nowe przepisy mogą także ograniczyć dostępność aut spalinowych, gdyż koncerny będą dostosowywać fabryki do produkcji aut niskoemisyjnych. - Obawiam się, że nie ma co liczyć na to, że do ostatniego dnia 2034 roku będzie można kupić pełną gamę samochodów spalinowych - mówił. - Jak popatrzymy już teraz na gamę samochodów z silnikami spalinowymi, to jest ona coraz mniejsza - podkreślał.
Okrzepiński: ta wiadomość bardziej mnie uspokoiła niż zmartwiła
Marcin Okrzepiński z TVN Turbo mówił na antenie TVN24, że zapowiadana zmiana przepisów bardziej go uspokoiła, niż zmartwiła. - Od wielu lat mówiło się, że to nastąpi wcześniej, a 2035 rok to jest dość odległy termin - 13 lat. Tak naprawdę w rozwoju technologii to jest wielka niewiadoma. Dzisiaj cały świat pracuje nad dużo szybszymi i bardziej pojemnymi akumulatorami, które mają zrewolucjonizować sposób ładowania i zasięgi, czyli to, nad czym najbardziej ubolewamy w stosunku do elektryków - wyjaśniał.
Pytany, czy jesteśmy gotowi na zmiany, odparł: "Dzisiaj kompletnie nie, za 5 lat kompletnie nie, za 13 lat - moim zdaniem też kompletnie nie. Pewnie bardzo dużo się zmieni, ale wyobraźmy sobie, że w Polsce aktualnie mamy 44-45 tysięcy samochodów elektrycznych, a samochodów spalinowych, takich czynnych, odliczając "martwe dusze" - 28 milionów. To jest ogromna liczba - wskazał Okrzepiński.
Dodał, że kolejnym progiem w dążeniu do niskoemisyjności ma być 2030 rok. - Już wtedy ma być w Europie około 65 milionów ładowarek i mniej więcej tyle samo samochodów. To też ambitny plan, bo pamiętajmy o tym, że aktualnie w całej Europie, całej Unii Europejskiej jest 200 tysięcy ładowarek. W Polsce jest około dwóch tysięcy. Jest to więc przeambitny plan - mówił.
Zdaniem dziennikarza TVN Turbo "dobrze, że w ogóle padła data". - Dobrze, że to ogłoszono, bo to się należy całej branży, która musi wiedzieć, w jaką stronę ma podążać. Jeżeli koncerny, firmy technologiczne opracowują technologie i pompują w to miliardy euro od lat i tak naprawdę nie wiedzą, czy to ma sens, to też jest nie w porządku - podkreślał.
Czeka nas nieuchronna transformacja
Jak wskazał z kolei dyrektor zarządzający Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych Maciej Mazur, przegłosowany przez Parlament Europejski zakaz rejestracji nowych samochodów spalinowych od 2035 r. to kolejny czynnik, który przyspieszy nieuchronną transformację sektora transportu w Polsce.
- Obecnie nasz kraj nie jest jednak na nią gotowy pod względem infrastrukturalnym. W ciągu ostatnich dwóch lat liczba osobowych EV przypadających na jedną stację ładowania wzrosła ponad dwukrotnie: z 10 do 21. Rozbudowa sieci ładowarek do poziomu umożliwiającego elektryfikację floty samochodowej na skalę masową jest projektem długoterminowym, dlatego administracja publiczna powinna wdrożyć niezbędne zmiany już teraz - zaznaczył.
Mazur zwrócił uwagę, że w pierwszej kolejności konieczne jest skrócenie procedur przyłączeniowych oraz rozwój niezbędnych sieci dystrybucyjnych.
Najnowsze dane z rynku
Według opublikowanych w czwartek danych Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych (PSPA) i Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego (PZPM), na koniec maja br. po polskich drogach jeździło 46 tys. 676 elektrycznych samochodów osobowych, z których 48 proc. to pojazdy w pełni elektryczne (BEV). Pozostałe 52 proc. to hybrydy typu plug-in (PHEV, ang. plug-in hybrid electric vehicles). Przez pierwsze pięć miesięcy 2022 r. ich liczba zwiększyła się o 9892 sztuki, tj. o 45 proc. więcej niż w analogicznym okresie 2021 r.
Park elektrycznych samochodów dostawczych i ciężarowych liczył 1999 sztuk. Rośnie też flota elektrycznych motorowerów i motocykli, która na koniec maja liczyła 10,7 tys. pojazdów. Flota osobowych i dostawczych aut hybrydowych powiększyła się do ponad 393 tys. maszyn, a liczba autobusów elektrycznych do 753 sztuk.
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock