Były szef Volkswagena, Martin Winterkorn, po dziewięciu latach od wybuchu tak zwanej afery dieselgate stanął we wtorek przed sądem - donosi Reuters. Chodzi o fałszowanie testów emisji spalin w silnikach spalinowych tego producenta samochodów w latach 2009-2015. "Proces odbywa się w momencie, gdy przyszłość niemieckich oddziałów Volkswagena stoi pod znakiem zapytania z powodu potężnego cięcia kosztów" - pisze Reuters.
Martin Winterkorn, były prezes Volkswagena, stawił się we wtorek w sądzie pod zarzutem oszustwa w związku z tzw. aferą dieselgate, dziewięć lat po tym, jak okazało się, że niemiecki producent samochodów fałszował testy emisji spalin - donosi Reuters.
Oszustwo, manipulacje rynkiem i składanie fałszywych zeznań przed komisją parlamentarną
"Winterkorn, który został odsunięty od sterów firmy we wrześniu 2015 roku po tym, jak wyszło na jaw, że miliony samochodów Volkswagena zostały zmanipulowane w celu spełnienia norm środowiskowych, stał się figurantem skandalu, największego w historii firmy" - wyjaśnia agencja.
Powodem opóźnień w procesie, jak informuje Reuters, są problemy zdrowotne, obecnie już 77-letniego Martina Winterkorna. Grozi mu grzywna lub kara pozbawienia wolności. Oskarżony nie przyznaje się do winy.
Zarzuty karne przeciwko Winterkornowi obejmują oszustwa, manipulacje na rynku i bezprawne składanie fałszywych zeznań przed komisją parlamentarną. Zarzuca mu się również, że nie poinformował w porę rynku kapitałowego o masowych manipulacjach silnikami wysokoprężnymi w 2015 roku - pisze Reuters.
Jednak, jak relacjonuje Reuters, oskarżony nie przyznaje się do winy. Za pośrednictwem swojego prawnika Winterkorn zaprzeczył stawianym mu zarzutom. - Nasz klient nikogo nie oszukał ani nie skrzywdził, nie pozostawił celowo rynku kapitałowego w ciemności, aby poszkodowani byli inwestorzy, a prawdę powiedział komisji śledczej – powiedział jego prawnik.
Były już prezes Volkswagena w lutym tego roku wystąpił jako świadek w procesie inwestorskim - informuje agencja. "Zaprzeczył jakiemukolwiek udziałowi w decyzjach o zainstalowaniu tzw. urządzeń ograniczających skuteczność działania, które sprawiły, że szkodliwe emisje z silników wysokoprężnych wydawały się czystsze niż były w rzeczywistości". Wcześniej był przesłuchiwany przez komisję śledczą niemieckiego parlamentu oraz przez kancelarie prawne działające na zlecenie Volkswagena.
Nielegalne urządzenia
We wrześniu 2015 roku Volkswagen przyznał się do zainstalowania w łącznie około 11 milionach samochodów urządzeń udaremniających, które w celach oszczędnościowych wyłączały system neutralizowania tlenków azotu podczas normalnej eksploatacji samochodu i włączało go po rozpoznaniu, że silnik poddawany jest testom.
Volkswagen przyznał się w marcu 2017 roku do oszukania amerykańskich agencji regulacyjnych, w tym Agencji Ochrony Środowiska oraz Rady ds. Zasobów Powietrznych w Kalifornii. Urządzenia zainstalowano w prawie 600 tysiącach pojazdów sprzedawanych w USA od 2009 roku.
Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA