Dwaj kuzyni wiedzieli o sobie niewiele, do momentu, gdy okazało się, że są sąsiadami. Obaj mają tak samo na imię, łączy ich powojenny los. O swoim istnieniu dowiedzieli się po niemal 70 latach.
Spotykają się i rozmawiają tak często, jak tylko mogą. Ich matki były siostrami, a po swoim prapradziadku dostali to samo imię - Lemel. Przez lata jeden zmienił je na Leon, drugi na Leo. Ostatni raz widzieli się, kiedy byli więźniami w Auschwitz. - To był dla mnie szok. Przez 70 lat szukałem kogokolwiek z rodziny mojej mamy i nikogo nie mogłem znaleźć. Szukałem nawet w getcie, gdy tam byłem - tłumaczy Leon Schagrin.
Droga przez piekło
Kuzyni odnaleźli się dzięki książce opisującej losy Leona Schargina. - Kiedy do niego zadzwoniłem powiedziałem: Halo Lemel. Chyba był w szoku, bo nie od razu mi odpowiedział. Tego imienia nie używał tak często, to jego żydowskie imię. Powiedziałem - wiesz kto mówi? To też Lemel. I tak rozmawialiśmy przez dwie godziny - wspomina Lemel Leo Adler.
Cała rodzina Schagrina została zamordowana przez nazistów w obozie zagłady. Przeżył tylko on. Przez getto w Tarnowie i obóz w Szebniach trafił do Auschwitz. Podobną drogę przeszedł jego kuzyn. - Przychodziły różne myśli, też samobójcze. Jak można żyć i przeżyć tę tragedię - podkreśla Leon Schagrin.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN