Przełomowe działo wojska USA. Nowe nagranie

[object Object]
Nowa odsłona działa elektromagnetycznegoUS Navy
wideo 2/35

Amerykańskie wojsko nie zwalnia prac nad rewolucyjną bronią - działem elektromagnetycznym. Ujawniono nagranie, na którym widać testy jego nowego wariantu na poligonie. Amerykanie mają nadzieje dopracować tę broń w ciągu dekady. Jeśli im się to uda, zyskają wielką przewagę nad innymi państwami.

Nagranie opublikowało centrum badawcze US Navy w Dahlgren, gdzie trwają najbardziej zaawansowane prace nad działami elektromagnetycznymi, potocznie nazywanymi railgunami. Na filmie widać nowe stanowisko na poligonie, z zamontowanym zmodyfikowanym prototypowym działem, które dotychczas testowano w laboratorium. To oznacza, że prawdopodobnie postawiono kolejny krok i trwają próby na otwartej przestrzeni, dzięki czemu można strzelać znacznie dalej.

Skryte prace nad rewolucją

Nie ujawniono żadnych dodatkowych informacji na temat prawdopodobnej nowej fazy testów. Amerykanie milczą od ubiegłego roku, kiedy US Navy zdecydowała się opóźnić próby prototypów na morzu na rzecz dodatkowych na lądzie.

Padają jedynie ogólne zapewnienia o prowadzeniu prac i przywiązywaniu do nich dużej wagi. W przekazanym w marcu Kongresowi raporcie na temat rozwoju broni elektromagnetycznej nie znalazły się żadne informacje ponad te, które są już znane od ubiegłego roku. Wiadomo, że amerykańskie wojsko chciałoby mieć pierwsze działające egzemplarze railgunów zamontowane na okrętach w połowie przyszłej dekady. Dokładniej - na futurystycznych niszczycielach typu Zumwalt. Nieco wcześniej na ich pokłady mogą też trafić działa laserowe. A to sprawi, że amerykańskie okręty będą jak z filmów science-fiction i wyprzedzą możliwości innych krajów o wiele lat. Prace prowadzone przez US Navy są najbardziej zaawansowane, ale działo elektromagnetyczne chce mieć też US Army. Na początku roku ogłoszono, że armia chce je zamontować na podwoziu armatohaubicy M109 Paladin i że będą rozwijane stosowne technologie. Na razie to jednak odległa przyszłość. Obecne technologie nie pozwalają bowiem zmieścić na małym podwoziu M109 systemów produkujących i magazynujących prąd w ilościach potrzebnych do strzelania z działa elektromagnetycznego.

Wcześniejsza wersja działa elektromagnetycznego na stanowisku testowym. W tle widać kondensatory, gromadzące energię do strzału | US Navy

Kluczowa miniaturyzacja

Problem w tym, że railgun wymaga wielkich ilości elektryczności. W tradycyjnych działach źródłem energii jest wybuchający proch, który wyrzuca z lufy pocisk. W dziale elektromagnetycznym robi to prąd wytwarzający silne pole magnetyczne, popychające metalowy pocisk do przodu. Takie rozwiązanie ma wiele zalet, ale kluczowymi są: możliwość nadania pociskowi znacznie większej prędkości oraz pozbycie się niebezpiecznych i ciężkich materiałów wybuchowych. Tyle, że przy obecnej technologii wytworzenie odpowiedniej ilości prądu i zmagazynowanie go do oddania strzału wymaga dużych generatorów i kondensatorów. Przy pierwszej wersji działa elektromagnetycznego testowanego już dziesięć lat temu w Dahlgren stały całe szeregi masywnych urządzeń zajmujących małą halę.

W tym zakresie Amerykanie jednak też nie próżnują. W marcu koncern General Electric ogłosił, że udało mu się opracować nową generację znacznie wydajniejszych kondensatorów. Teraz cały system konieczny, by zgromadzić energię do oddania strzału z prototypowego railguna ma się zmieścić w standardowym kontenerze 10-stopowym (jednym z mniejszych - długość trzy metry). Taka miniaturyzacja oznacza, że realistyczne staje się upakowanie nowego działa i koniecznych do jego działania systemów na okręcie, bez daleko idących zmian w jego konstrukcji. Pozwala też optymistycznie patrzeć w przyszłość jeśli chodzi o montowanie railguna na pojazdach wojskowych. Być może za kolejne dziesięć lat Amerykanie zdołają wszystko zmieścić do ciężarówki, a potem do czołgu.

Wystrzał podczas jednego z wczesnych testów. Widoczne płomienie i dym to efekt powstania plazmy w lufie działa i wyrzucenia na zewnątrz nadpalonych jej fragmentów | US Navy

Technologia, która może wiele zmienić

Już samo umieszczenie dział elektromagnetycznych na okrętach będzie wielkim przełomem. US Navy chciałaby, żeby móc przy ich pomocy strzelać na odległość przekraczającą 150 km, co jest nieosiągalne dla normalnych dział. Pociski leciałyby z tak wielką prędkością (rzędu 6-7 tysięcy km/h), że nie potrzebowałyby wybuchać, bo sama ich energia uwolniona podczas zetknięcia z ziemią wywołałaby eksplozję. Przy obecnej technologii nie można by się też przed nimi obronić. Co ważne, można by usunąć z okrętów niebezpieczne magazyny wypełnione materiałami wybuchowymi. Strzelanie z railguna jest na dodatek zdecydowanie tańsze niż odpalanie rakiet do ataku na cele lądowe. Pocisk do działa elektromagnetycznego i energia potrzebna do wystrzału mają kosztować kilka tysięcy dolarów, podczas gdy do rakiet o podobnym zasięgu potrafią kosztować setki tysięcy. Nie wspominając o użyciu jeszcze droższych samolotów. Gdyby działo elektromagnetyczne udało się umieścić na czołgu, to byłaby to jeszcze większa rewolucja. Pociski z niego wystrzelone byłyby nie do zatrzymania przez dzisiaj znane pancerze czy systemy obrony. To jednak dalsza przyszłość, realistycznie rzecz biorąc może połowy wieku. Nie ulega jednak wątpliwości, że Amerykanie pokładają w dziale elektromagnetycznym duże nadzieje. Prace są prowadzone konsekwentnie od lat i nieustannie widać postępy. Co więcej, żadne inne państwo nie zaprezentowało choćby nawet znacznie mniejszego działającego prototypu. Nic nie wskazuje, aby ktokolwiek próbował gonić Amerykanów.

Tak więc jeśli sfinalizują oni prace nad swoją bronią, to dokonają rewolucji w wojskowości i przez jakiś czas będą bezkonkurencyjni.

Autor: Maciej Kucharczyk//rzw / Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: US Navy