Sąd Rejonowy Warszawa Praga-Północ uznał w piątek Piotra Tymochowicza za winnego "posiadanie w celu rozpowszechniania" plików z pornografią dziecięcą. Sędzia Magdalena Garstka-Gliwa wymierzyła byłemu doradcy polityków karę trzech lat więzienia.
Piotr Tymochowicz wyraził zgodę na publikację swoich danych osobowych i wizerunku.
- Oskarżonego Piotra Tomasza Tymochowicza uznaję za winnego popełnienia czynów mu zarzucanych, przy czym przyjmuję, że czynów tych dopuścił się w krótkich odstępach czasu - powiedziała sędzia Garstka-Gliwa.
Sąd wymierzył Tymochowiczowi karę łączną trzech lat więzienia za "posiadanie w celu rozpowszechniania" pornografii dziecięcej i za posiadanie treści pornograficznych, które miał przewozić za granicę, m.in. do Kambodży i Japonii. Oskarżony musi także zostać objęty "programem terapii dla prewencyjnych sprawców przestępstw przeciwko wolności seksualnej", bo biegli seksuolodzy stwierdzili, że ma on zaburzenia preferencji seksualnych. Oskarżony został także obciążony kosztami sądowymi. Wyrok jest nieprawomocny.
Zwolnienie z aresztu
Jednocześnie sędzia Garstka-Gliwa powiedziała, że uchyla Tymochowiczowi tymczasowy areszt. Orzeczenie to ma charakter natychmiastowy. Sąd tuż po ogłoszeniu postanowienia rozpoczął sporządzanie wniosku do Aresztu Śledczego Warszawa-Białołęka.
Tymochowicz musi wpłacić 100 tysięcy poręczenia majątkowego, zostanie także objęty dozorem policji raz w tygodniu, ma zakaz opuszczania kraju i musi oddać paszport. Pieniądze muszą zostać wpłacone do 16 listopada. Jeśli kwota nie wpłynie, "sąd rozważy stosowanie innych środków zapobiegawczych".
"Wina oskarżonego nie budzi żadnych wątpliwości"
Sędzia Garstka-Gliwa powiedziała, że wydając wyrok, brała pod uwagę opinie biegłych informatyków (w sumie było ich siedem), a także oparła się na "dowodach osobowych". Stwierdziła, że "wina oskarżonego nie budzi żadnych wątpliwości", dlatego wnioski obrońców o uniewinnienie nie mogły zostać uwzględnione. Wymiar kary argumentowała wysoką szkodliwością czynu oraz liczbą, regularnością i wielokrotnością popełnianych przestępstw. Uznała także, że oskarżony działał "z wyjątkowo błahych pobudek zaspokojenia swojego popędu płciowego". - Oskarżony jest osobą niepoprawną, która wykazuje lekceważącą postawę dla obowiązujących norm prawnych - oceniła.
Garstka-Gliwa powiedziała, że kara trzech lat pozbawienia wolności jest karą "w dolnych granicach", bo Tymochowiczowi groziło od dwóch do 12 lat więzienia. Sąd uznał także, ze cztery lata i sześć miesięcy więzienia, których żądał prokurator, to "kara rażąco surowa", m.in. ze względu na wcześniejszą niekaralność oskarżonego.
Międzynarodowa akcja policji
Piotr Tymochowicz został zatrzymany pod koniec października 2017 roku. Przyjechał wówczas z Kambodży, by w hotelu na warszawskim Okęciu prowadzić szkolenie dla pracowników firmy ubezpieczeniowej.
Zarzuty, za jakie stanął przed sądem, były konsekwencją śledztwa prowadzonego od 2015 roku. Podczas międzynarodowej policyjnej akcji antypedofilskiej o kryptonimie RINA w domu Piotra Tymochowicza zabezpieczono komputery i nośniki pamięci, z których biegli informatycy odzyskali ponad trzy i pół tysiąca skasowanych wcześniej plików z pornografią z udziałem dzieci. W jego telefonie z ponad tysiąca zakładek odnoszących do stron internetowych, trzy miały przekierowywać na strony z treściami pedofilskimi.
Jak przypomniała sędzia Garstka-Gliwa, niemiecka policja śledziła w internecie plik pornograficzny z udziałem około 5-letniej dziewczynki. Ten plik miał być pobierany, a także rozpowszechniany za pomocą programu aMule z adresu IP przypisanego właśnie Tymochowiczowi.
"Materiały mogą mieć podłoże polityczne"
Tymochowicz w toku śledztwa ani później przed sądem nie przyznawał się do winy. Sugerował, że treści, o których posiadanie jest oskarżony, mogły mu zostać podrzucone. Wymieniał także osoby, które mogły to zrobić. Podczas ostatniej rozprawy powiedział, że "żadnego z zarzucanych mu czynów nie popełnił". - Nie mam skłonności, które mi się na siłę wmawia. Nie musiałem sobie w taki sposób urozmaicać życia, nie wchodziłem na zwykłe ani nawet na niezwykłe strony pornograficzne – mówił.
Sędzia Garstka-Gliwa oceniła jego wyjaśnienia jako pozbawione waloru wiarygodności, wzajemnie sprzeczne i pozbawione logiki, a momentami nawet oderwane od rzeczywistości.
- Oskarżony wskazywał wielokrotnie, że znalezione u niego materiały mogą mieć podłoże polityczne. Z uporem twierdził, że ktoś chce zniszczyć jego wizerunek. Próbował zrzucić winę na inne osoby. Twierdził, że to może być efektem działania WSI, wskazywał też na Lecha i Jarosława Kaczyńskich. Mówił, że Kaczyńscy mu nie darują, że hodował kaczki o imieniu Lech i Jarosław - przytaczała treść wyjaśnień. - Mówił, że podejrzewa, że ktoś mu chce wgrać pedofilskie filmy, a w żadnym stopniu się przed tym nie chronił - powiedziała.
Sąd przypomniał, że Tymochowicz i wielu świadków (rodzina, przyjaciele) powtarzali, że prowadził on dom typu otwartego, w którym szkolił ludzi i każdy mógł korzystać z jego sieci internetowej, a także komputerów i pendrive’ów, chociaż żaden ze świadków nie potwierdził, że brał od niego taki sprzęt.
Wiarygodność Tymochowicza według sądu podważa też ta część jego wyjaśnień, w której twierdził, że jest "laikiem komputerowym" i nie potrafiłby ściągnąć filmu z Internetu. Sąd zauważył, że oskarżony prowadził kiedyś w telewizji program "Halo, komputer! ", gdzie przedstawiał się w roli eksperta, a obecnie prowadził kanał na YouTube i regularnie zamieszczał filmy.
Obrona chciała uniewinnienia
Obrona podważała z kolei rzetelność i wiarygodność opinii ekspertów z dziedziny informatyki, którzy wydawali opinię. Zarzucano także brak odpowiedniego zabezpieczenia sprzętu, a także brak przeprowadzenia "analizy powłamaniowej" sprzętu.
Prokurator Adam Borkowski z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga żądał dla Tymochowicza czterech lat i sześć miesięcy pozbawienia wolności. Obrona wnosiła o uniewinnienie.
"Jestem absolutnie niewinny"
- Nie wiedziałem, że żyjemy w Korei Północnej. Jestem absolutnie niewinny i jestem w szoku po tym, co usłyszałem w sądzie - powiedział Tymochowicz tuż po opuszczeniu sali rozpraw. Na późniejszym briefingu prasowym zapowiedział złożenie apelacji od piątkowego wyroku. Przypomniał też wyjaśnienia składane przed sądem w trakcie procesu i zastrzegł, że zamierza udowodnić, że został niesłusznie skazany.
Do wyroku odniosła się też adwokat broniąca byłego doradcę polityków przed sądem. - Fundamentalnie się z nim (wyrokiem - red.) nie zgadzamy. Mieliśmy pewne wątpliwości co do obiektywizmu sądu - powiedziała Beata Czechowicz. I przypomniała, że w związku z tymi obiekcjami dwukrotnie składany był wniosek o wyłączenie sędziego. - Musimy poznać treść uzasadnienia pisemnego wyroku i na pewno będziemy w tej sprawie wywodzić apelację. W świetle prawa cały czas działa domniemanie niewinności. Piotr Tymochowicz pozostaje osobą niewinną - dodała.
Pełnomocniczka skomentowała też decyzję o uchyleniu przez sąd tymczasowego aresztu dla Tymochowicza. - Mam nadzieję, że to ułatwi mu podjęcie aktywnej obrony, bo pewnym znamieniem tej sprawy było to, że w znacznym stopniu zostały ograniczone możliwości obrończe oskarżonego. Wydaje mi się, że wyrok w tym kształcie jest w dużym stopniu efektem tego, że szereg istotnych wniosków dowodowych obrony dotyczących opiniowania zostało oddalonych - oceniła.
Podczas piątkowej rozprawy Tymochowiczowi towarzyszyli jego rodzice. - To było sprawozdanie prokuratura. Słowo w słowo to była potwarz dla syna. Pani sędzia powieliła oskarżenia prokuratury. Nie brała pod uwagę obrony. To okropne, potworne. To bezczelne kłamstwa - oceniła wyrok sądu Danuta Tymochowicz. Zapowiedziała też, że rodzina będzie walczyć o obronę i uniewinnienie jej syna. W podobnym tonie wypowiedział się ojciec Tymochowicza. - To są wymysły prokuratora ze względów politycznych. Piotr jest niewinny. Nigdy nie miał skłonności pedofilskich - podkreślił Stefan Tymochowicz.
Zobacz nasze archiwalne materiały dotyczące sprawy Tymochowicza:
PAP/kw/kk/pm