Trzy dni - tyle czasu potrzebował nadzór budowlany, żeby wydać pozwolenie na użytkowanie płyty głównej Stadionu Narodowego. Podpisy zbierano w ekspresowym tempie, by zdążyć przed zapowiedzianą na 29 stycznia imprezą. Inne stołeczne inwestycje na takie względy nie mogą liczyć. Czy próbowano w ten sposób "ukryć niekompetencje" jak chcą niektórzy, czy też raczej wyjątkowo zwyciężył "zdrowy rozsądek"?
Poniedziałkowa decyzja władz miasta, które nie zezwoliły na przeprowadzenie niedzielnej imprezy z pewnością nie ucieszyła przedstawicieli Narodowego Centrum Sportu. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że nie bardzo ich także zmartwiła. Urzędnicy jeszcze przed wydaniem negatywnej opinii nieoficjalnie przyznali, że jest sposób na zyskanie kilku dni, by NCS mógł uzupełnić brakującą dokumentację. Tak też się zresztą stało.
"To psucie Państwa"
- To skandaliczne psucie Państwa. Na decyzję w SKO czeka się zwykle kilka miesięcy. Jeśli SKO wyda ją w 2-3 dni na widzimisię jakiś gostków z NCS, to jest to właśnie psucie państwa, zniżanie państwa do poziomu bajorka z taplającymi się kijankami. Smutne, jeśli takie instrumentalne traktowanie przepisów i procedur ma służyć kryciu niekompetencji tych, którzy nie umieją w terminie zrealizować inwestycji – podsumował sposób działania urzędników samorządowiec Bartosz Dominiak (do niedawna radny, obecnie naczelnik wydziału promocji na Ursynowie).
Innego zdania jest jednak Joanna Mucha. Minister sportu niczego złego w działaniach urzędników się nie dopatrzyła. Nawet przez chwilę nie wątpiła, że niedzielna impreza na Stadionie Narodowym się odbędzie. Była nawet gotowa zakładać się z dziennikarzami. - Jeśli się nie odbędzie, to mogę biegać wokół stadionu, wokół Pałacu Kultury czy czegokolwiek innego, tak jak Monika Olejnik, która przegrała kiedyś zakład z ministrem Mirosławem Drzewieckim - rzuciła Mucha.
Czy służby, które sprawdzały w tym czasie stadion nie mogły odebrać tego jako presji, by wystawić mu pozytywną ocenę? - Ja takich skojarzeń nie mam. Pani minister wyraziła swój pogląd. Nie ma mowy o presji - mówi Paweł Wiśniewski, rzecznik resortu.
- Czy jednak procedury odbiorowe nie przebiegały zbyt szybko - dopytujemy. - To nie jest pytanie do nas - mówi krótko rzecznik.
Decyzje wydawane pod presją?
Trudno przypuszczać, że służby, które przez kilka ostatnich dni kontrolowały stadion, by wydać ostateczną decyzję, nie słyszały słów Joanny Muchy. Trudno też uwierzyć, że strażacy, policjanci, pracownicy sanepidu i nadzoru budowlanego nie zauważyli porozwieszanych w całym mieście plakatów z zaproszeniem na niedzielną imprezę.
W końcu ewentualna negatywna opinia oznaczałaby poważne konsekwencje. Pytanie, czy mieli tego świadomość podejmując decyzję?
- Nie czuliśmy presji - mówi Wiesław Rozbicki, rzecznik mazowieckiego oddziału Sanepidu. - Praktycznie cały czas byliśmy na budowie, więc na bieżąco informowaliśmy o usterkach, dzięki temu udało się uniknąć stanu nerwowego – dodaje.
"Bierzemy odpowiedzialność" W podobnym tonie odpowiada stołeczna policja. - Nasza opinia jest naszą opinią. Dla nas bezpieczeństwo jest najważniejsze - mówi krótko Maciej Karczyński, rzecznik Komendy Stołecznej Policji.
- My robimy swoją pracę. Musimy podjąć decyzję i dla nas najważniejsze jest bezpieczeństwo - deklaruje z kolei kpt Michał Gigoła ze stołecznej straży pożarnej. - Bierzemy odpowiedzialność za swoją opinię - zapewnia. Na środowej konferencji prasowej strażacy przyznali jednak, że działali pod presją... czasu. - Była pewna presja czasu, ale to nie my jesteśmy pomysłodawcą imprezy, która ma się odbyć 29 stycznia – mówi Ireneusz Kopczyński, naczelnik straży pożarnej w Warszawie.
Wszystkie opinie trafiły do Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego, a ten potwierdził, że płyta jest bezpieczna. - Nasza kontrola polegała na sprawdzeniu zgodności budowy z projektem budowlanym. W tym sensie płyta jest bezpieczna i zbudowana prawidłowo – mówi Alina Celińska, z-ca dyrektora PINB, która pod decyzją nadzoru budowlanego się podpisała. I dodaje: -Ja presji nie odczuwałam. Co do procedur, to przebiegają one różnie. Czasem jest też tak, że decyzję wydajemy w dwa dni. Ale też nie zawsze możemy wyznaczyć kontrolę z dnia na dzień.
Jednak wiele zależy od organizacji samej imprezy - ile osób wejdzie, jak będą poprowadzone potoki gości wchodzących i wychodzacych z inauguracji areny zaplanowanej na 29 stycznia. Decyzja w sprawie zezwolenia na organizację wydarzenia, na którym może pojawić się ok. 40 tys. osób wciąż jeszcze przed nami. Zapadnie najprawdopodobniej w piątek.
Ekspresowy odbiór
Nie trzeba śledzić uważnie wszystkich stołecznych inwestycji, by wiedzieć, że część z nich miesiącami stała gotowe i czekała na odpowiednie pozwolenia. Przypomnieć wystarczy wiadukt na Cybernetyki, węzeł Łopuszańska, Trasę S8, al. KEN i dziesiątki innych inwestycji.
Wydawać by się mogło, że w przypadku takiej inwestycji, jak Stadion Narodowy, procedury będą jeszcze bardziej rygorystyczne i długotrwałe.
- Czy każdy inwestor w Polsce ma prawo do szybkiej ścieżki odbiorów technicznych wybudowanego obiektu? Czy tylko mi się zdaje, że to jest kolejny przykład psucia państwa, w którym są równi i równiejsi, a prawo służy po to, aby je falandyzować? – pyta raz jeszcze Bartosz Dominiak.
ran/mjc/par