Ruch Sprawiedliwości Społecznej wystawi kandydatów do rady miasta i rad dzielnic. Chce to zrobić samodzielnie, bez wchodzenia w koalicje z innymi organizacjami. Lider partii Piotr Ikonowicz zapewnia, że nie zmienia planów i wystartuje w wyborach na prezydenta Warszawy. - Nie obiecam ludziom promu kosmicznego, ale obiecam toalety - mówi.
Ikonowicz ogłosił start w wyborach na prezydenta Warszawy jako pierwszy. Zrobił to jeszcze w październiku ubiegłego roku, kiedy nazwiska "Jaki" czy "Trzaskowski" wymieniano bardzo nieoficjalnie. Od tego momentu słuch o nim jednak zaginął, a przynajmniej nie było o nim tak głośno, jak w przypadku jego - oficjalnych już dziś - konkurentów. Ci niemal każdego dnia składają warszawiakom nowe propozycje i starają się zrobić wszystko, by zwrócić na siebie uwagę mediów.
- Ja w odróżnieniu od moich konkurentów nie obiecam promu kosmicznego z prawobrzeżnej do lewobrzeżnej Warszawy, ale obiecam toalety. To wynalazek, który w stolicy powinien się upowszechnić zanim Hanna Gronkiewicz-Waltz będzie mówiła, że jesteśmy europejską metropolią. To wstyd - stwierdza.
Przyznaje, że nie po raz pierwszy słyszy pytanie - dlaczego nie prowadzi kampanii? I odpowiada krótko: "po prostu nie mam kiedy". Dodaje, że stale jest "w rozjazdach" - albo na eksmisji, albo w urzędach. Mimo to, nie wycofuje się z wyborów. Zamierza startować na prezydenta Warszawy, a jego Ruch Sprawiedliwości Społecznej - do rad dzielnic i rady miasta. Listy mają być tworzone samodzielnie, bez wchodzenia w koalicję z innymi organizacjami.
- Cztery lata temu, kiedy nie byliśmy jeszcze zarejestrowani, też wystawiliśmy. Wtedy osiągnęliśmy dwa procent, co nie było złym wynikiem. Myślę, że on jest do poprawienia - ocenia. Z drugiej strony, liczy się z tym, że realny próg wyborczy do Rady Warszawy to około 10 procent i z wygraną "może być trudno". - Do rad dzielnic jest większa szansa na wprowadzenie ludzi. Trzeba mieć około pięciu procent, więc w tych dzielnicach, gdzie jesteśmy aktywni, czyli na przykład na Pradze to nie powinno być nieosiągalne - zakłada.
Wyrównanie szans
- Dominującym elementem kampanii, którą zaczniemy prowadzić, kiedy zostanie ogłoszona będzie zabliźnienie rany, jaką jest Wisła. Wielu mieszkańców Pragi, przyjeżdżając na drugi brzeg czuje się jak nielegalni imigranci. To jest zupełnie inny świat, inne ceny, inny sposób noszenia się - wylicza.
Przyznaje, że całkiem niedawno i przypadkiem odkrył, że jego córka potrafi liczyć po koreańsku, chodzi na taekwondo i gitarę. - Dlaczego dopiero teraz się tego dowiedziałem? Bo nie musiałem za to płacić. Bo samorząd w Śródmieściu dopłaca do zajęć dodatkowych. Natomiast znajomi, których córka chodzi do szkoły na Jagiellońską, na Pragę musieli ją wypisać z tańców i kółka teatralnego, bo nie mieli z czego zapłacić - mówi.
- W Warszawie, która nie wyklucza, wszędzie powinno się dopłacać do tych zajęć, bez względu na to, po jakiej stronie Wisły się mieszka - dopowiada.
Zwraca też uwagę na fatalną - jego zdaniem - politykę mieszkaniową. Zwłaszcza na Pradze Północ, gdzie brakuje setek mieszkań komunalnych. Ludzie stoją w kolejkach albo gnieżdżą w małych "klitkach". - Od czasu do czasu mamy na Pradze pożar i dopiero wtedy dowiadujemy się, że ośmioosobowa rodzina mieszkała w 18-metrowym pokoju - mówi.
Rozwój mieszkalnictwa komunalnego i tanich mieszkań na wynajem ma być jednym z priorytetów kampanii Ruchu Sprawiedliwości Społecznej. Ikonowicz przekonuje, że w tym widzi szanse "zaoferowania młodym ludziom lepszego startu" i zapobiegania emigracji.
Ruch oporu wobec reprywatyzacji
Z drugiej strony Ikonowicz długo mówi o "problemach ludzi pracy". Przykładami sypie jak z rękawa. Podaje budowlańców, którym wykonawca nie wypłacił pensji, panów koszących trawy albo osoby zbierające liście. - Zarabiają grosze w przeciwieństwie do tych pasibrzuchów, u których pracują. Powinni być zatrudniani bezpośrednio przez miasto, a nie przez pośredników. Wtedy miasto mniej wyda, a ludzie więcej zarobią - przekonuje. I dodaje, że to będzie kolejny promowany w kampanii postulat - powołanie centrów zatrudnienia w każdej dzielnicy.
I ostatnia priorytetowa sprawa, czyli stworzenie "ruchu oporu przeciwko reprywatyzacji". Jak wskazuje Ikonowicz, ruch ten będzie miał dwie składowe. Pierwsza to dobrze znane wśród działaczy ruchu Ikonowicza - blokady eksmisji. Druga - zbiórka podpisów pod projektem ustawy o wygaśnięciu roszczeń reprywatyzacyjnych. Ikonowicz zgłosił podobny projekt w 1995 roku będąc posłem. Pomysł spełzł jednak na niczym - trafił do prac w komisji i nigdy nie został poddany pod głosowanie.
Ikonowicz zastrzega, że projekt który wraz z RSS zamierzają teraz zaproponować nie będzie taki sam. - Pracujemy nad ustawą i uzasadnieniem - podaje.
"A tak w ogóle to chciałbym, żeby było jak w Barcelonie"
Wśród spraw, które naszego rozmówcę w Warszawie denerwują lub dziwią wymienia między innymi grodzone, monitorowane osiedla mieszkaniowe. - Ja chciałbym rozgrodzić Warszawę. Według mnie, ogrodzenie jakiejś posesji czy osiedla powinno być niemożliwe administracyjnie - stwierdza stanowczo. Zaznacza, że ludzie z takich miejsc często wcale się nie znają, nie mówią sobie "dzień dobry" nawet kiedy mieszkają "drzwi w drzwi". I w tym - jego zdaniem - lepsza jest stara Praga, "bo choć biedna, to ludzie przynajmniej sobie pomagają i tworzą wspólnotę".
- Mamy Warszawę, w której wszyscy na siebie trąbią. Jak jadą rowerem to dzwonią albo krzyczą, jak idą to też nie są dla siebie uprzejmi. A ja bym chciał, żeby było jak w Barcelonie. Tam kiedy człowiek człowieka potrąci, to nie zdąży jeszcze przeprosić, a ta druga osoba już się uśmiecha i mówi, że nic się nie stało - rozmarza się nasz rozmówca.
Wyborczy weteran
Zejdźmy jednak na ziemię. Ikonowicz dobrze wie, że nie wygra wyborów. W rozmowie z nami przekonuje jednak, że wcale nie o wygraną tu chodzi. - Najważniejsze jest to, żeby punkt widzenia ludzi, którzy przegrywają wybory za każdym razem zaczął być brany pod uwagę. Żeby to było miasto dla wszystkich - żeby grupa ludzi pracy była reprezentowana przynajmniej w debacie - mówi.
Ikonowicz to wyborczy weteran. Zdecydowana większość jego startów kończyła się porażką. Próbował zdobyć mandat posła w roku 2015, 2007, 2001 - bez powodzenia. Sukces odnotował za to w roku 1993, kiedy wszedł do Sejmu z list Sojuszu Lewicy Demokratycznej, co powtórzył w następnej kadencji - w roku 1997.
Próbował też swoich sił w wyborach na prezydenta Polski w roku 2000. Zdobył jednak mniej niż jeden procent poparcia. Cztery lata temu, prezydentem Warszawy próbowała zostać żona Ikonowicza – Agata Nosal-Ikonowicz. Zdobyła 1,1 proc. głosów.
Do 2001 roku Ikonowicz był liderem Polskiej Partii Socjalistycznej, później przez około osiem lat kierował nową założoną przez siebie organizacją o nazwie Nowa Lewica. W końcu w 2014 roku założył Ruch Sprawiedliwości Społecznej. Prowadzi też Kancelarię Sprawiedliwości Społecznej, w której udzielane są darmowe porady prawne dotyczące między innymi problemów z mieszkaniami i reprywatyzacją. Wraz z działaczami RSS systematycznie organizuje też blokady eksmisji, za co nieraz miał problemy - również z prawem.
W 2008 został w pierwszej instancji skazany na karę roku pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania na okres trzech lat za naruszenie nietykalności cielesnej policjantów.
W tym samym roku został skazany na karę sześciu miesięcy prac społecznie użytecznych za naruszenie nietykalności cielesnej właściciela lokalu. W 2013 roku został zatrzymany i doprowadzony przez policję do odbycia kary. Sprawa była głośna - także w mediach - a wspierający Ikonowicza organizowali protesty na Krakowskim Przedmieściu, domagając się od prezydenta Polski jego ułaskawienia. Tego jednak nie zastosowano, a Ikonowicz opuścił areszt po dwóch tygodniach i wpłaceniu grzywny.
Karolina Wiśniewska