Władze Uniwersytetu Warszawskiego stanowczo sprzeciwiły się aktom przemocy. Wydały uchwałę w tej sprawie po pobiciu prof. Jerzego Kochanowskiego, który w tramwaju posługiwał się językiem niemieckim.
"Senat Uniwersytetu Warszawskiego wyraża swoje głębokie zaniepokojenie przypadkiem napaści na członka naszej społeczności akademickiej profesora Jerzego Kochanowskiego. Szczególnie poruszył nas fakt, że powodem agresji miało być posługiwanie się przez profesora w miejscu publicznym językiem niemieckim" – czytamy w dokumencie, który został wydany na pierwszym w tym roku akademickim posiedzeniu.
"Nie do zaakceptowania"
Władze UW wyrażają sprzeciw wobec nie tylko samego aktu przemocy, ale także późniejszej próby jego usprawiedliwiania.
"Każda agresja, tak słowna, jak fizyczna, jest nie do zaakceptowania i zawsze powinna spotykać się z ostracyzmem społecznym oraz odpowiednią reakcją ze strony służb państwowych. Podobnie, na powszechne potępienie zasługują wszelkie inne przejawy nietolerancji, ksenofobii i niechęci wobec osób o odmiennym kolorze skóry, narodowości, języku czy przekonaniach" – zaznaczają. I apelują do wszystkich o jednoznaczne sprzeciwianie się temu i innym aktom agresji i nienawiści.
"Nikt nie zareagował"
Na początku września w tramwaju linii 22, profesor Jerzy Kochanowski - historyk UW - został pobity. Jak tłumaczył sam poszkodowany przyczyną było to, że mówił po niemiecku. Motorniczy nie zareagował. Jak mówił poszkodowany profesor Jerzy Kochanowski z Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego, został zaatakowany, gdy rozmawiał po niemiecku z kolegą z Uniwersytetu w Jenie. Naukowiec został ranny w głowę, sprawę sam zgłosił policji. Jak relacjonował, na atak nie zareagował motorniczy ani nikt z pasażerów.
ran//ec
Źródło zdjęcia głównego: archiwum TVN24