Bywały ekscytujące albo koszmarnie nudne. Dziś radni zebrali się na ostatniej. Rada Warszawy zakończyła kadencję, a samorządowcy oceniali swoją pracę i to, co udało im się osiągnąć.
Radni spotkali się po raz 94. Tradycyjnie sesja zaczęła się z opóźnieniem, tym razem godzinnym.
Zdania podzielone
Na pamiątkę każdy dostał certyfikat. Wcześniej radni sami wystawili sobie laurkę - zgodnie jak nigdy koalicja i opozycja stwierdziły, że minione cztery lata były bardzo pracowite. Zdania podzielone były, gdy przyszło do oceny efektów tej pracy.
- Były to złe lata dla Warszawy - mówiła opozycja. - To jest niesamowity postęp - przekonywała koalicja.
Pewne jest co innego - w tej kadencji głośno było o sesjach i na sesjach. Swoje niezadowolenie demonstrowali mieszkańcy lokali komunalnych i handlarze z KDT. - Bywało głośno, ale im głośniej było tym mniej zabawniej - podsumowuje Andrzej Golimont, radny SLD.
Sukcesy i porażki
Jakie więc były osiągnięcia radnych? W odpowiedzi wielu wskazuje na uchwalenie statutu miasta. Dokument uregulowało podział kompetencji między miasto a dzielnice, dając tym drugim nieco więcej swobody. - Decyzje, które zapadały niegdyś w mieście, mogą być podejmowane w dzielnicy - tłumaczy Paweł Terlecki, radny PiS.
Samorządowcy przyjęli też m.in. strategię zrównoważonego rozwoju systemu transportowego stolicy. Dokument przewiduje między innymi ograniczanie ruchu aut w centrum - czy to faktycznie sukces, ocenią wybrocy.
To była też kadencja podwyżek, m.in. cen najmu lokali komunalnych. Radni wspominali też sprawę tzw. "janosikowego" i jego skierowanie do trybunału konstytucyjnego. Dużą porażką rządzącej miastem PO okazała się sprawa prywatyzacji jednej z największych miejskich spółek, SPEC-u. Sprawa przepadła, bo koalicyjne SLD zagłosowało przeciw. - Z naszego punktu widzenia to sukces - ocenia Marek Makuch z PiS.
Nowe plany miejscowe
Radzie Warszawy udało się wreszcie przyspieszyć uchwalanie miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego. Wśród nich dwa wzbudziły największe emocje. W połowie kadencji rzutem na taśmę radni uchwalili plan dla obszaru Pola Mokotowskiego, co pozwoliło uchronić park przed zakusami deweloperów. Sprawa nie jest jednak jeszcze zakończona - w sądzie trwa proces o odszkodowanie za utratę wartości działki należącej do biznesmena, Marka Czeredysa. Chce 200 milionów złotych.
W ostatniej chwili, na kończącej kadencję sesji radni przyjęli też plan dla placu Defilad. Hanna Gronkiewicz-Waltz obiecywała to w kampanii. Słowa dotrzymała, choć nowy plan budzi wiele wątpliwości i wcale nie gwarantuje, że w dobie kryzysu znajdą się w ogóle inwestorzy chętni, by wypełniać jego zapisy. Miasto nie umiało bowiem w tym czasie uporządkować statusu gruntów na tym terenie ani porozumieć się z PKP w sprawie budowy nad tunelem średnicowym.
Udało się za to zmienić studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego - planistyczną konstytucję miasta. Wprowadzono do niej poprawki - jedne umożliwią miejskie inwestycje, inne - prywatne.
Kto chodził na sesję?
A jak wyglądała kadencja w statystykach?
Najwyższą frekwencją w tej wykazali się radni Platformy Obywatelskiej - większość opuściła tylko jedną na dziesięć sesji. Radni SLD pojawiali się na 89 proc. zebrań. A radni PiS odnotowali 80-procentową obecność na sali w czasie posiedzeń Rady.
Cyprian Jopek ran/roody