Część czeskiej Ostrawy została zalana po tym, jak w poniedziałek doszło do uszkodzenia wału przeciwpowodziowego u zbiegu Odry i Opawy. Późnym wieczorem udało się ograniczyć wypływ wody. Na wniosek minister obrony Jany Czernochovej rząd zdecydował o wykorzystaniu dwóch tysięcy żołnierzy w pomocy przy likwidacji skutków powodzi w kraju. Marszałek województwa morawsko-śląskiego Josef Bielica poinformował o odnalezieniu trzech ofiar śmiertelnych kataklizmu.
W poniedziałek u zbiegu dwóch dużych rzek, Opawy i Odry, w wale doszło do powstania dużych wyrw o długości około 50 metrów. Woda dostała się do dzielnicy Przivoz w Ostrawie, skąd ewakuowanych zostało 530 osób. To czeskie miasto znajduje się około 35 kilometrów od granicy z Polską.
Domy powodzian stoją w wodzie, która w niektórych miejscach sięga dwóch metrów, a groziła nie tylko blokom mieszkalnym, bo Przivoz i sąsiednie dzielnice to przemysłowe serce Ostrawy. Jest tam koksownia, zakłady chemiczne i elektrociepłownia.
Późnym wieczorem w poniedziałek strażacy, policjanci i saperzy ograniczyli wypływ wody z Odry. Workami z piaskiem uszczelniano pęknięcia do późnych godzin nocnych. Fala kulminacyjna przeszła.
Czytaj też: Odra zalewa Ostrawę w Czechach. Co to oznacza dla Polski? Reakcja podczas sztabu kryzysowego
Na północy i wschodzie Czech we wtorek ubyło miejsc, gdzie obowiązywał alarm przeciwpowodziowy. Wciąż jednak poziom wody w rzekach jest wysoki. Fale powodziowe przemieszczają się z górnych do środkowych i dolnych biegów.
W Boguminie Odra także opada, ale miasto jest odcięte od prądu, gazu i ciepłej wody. Brakuje także wody do picia. Służby miejskie rozwożą chleb. Podobna sytuacja jest w zalanym Karniowie, gdzie pod wodą znalazł się zakład produkujący popularny napój Kofola. Już czwarty dzień w mieście nie ma prądu, bo zalana jest stacja transformatorowa.
Wśród miejscowości najmocniej doświadczonych przez powódź jest Jesionik, gdzie woda zalała 80 procent miasta.
Marszałek województwa morawsko-śląskiego Josef Bielica poinformował o odnalezieniu trzech ofiar śmiertelnych powodzi w Czechach.
Wojsko wydzielone do pomocy powodzianom
Na wniosek minister obrony Jany Czernochovej rząd zdecydował w poniedziałek wieczorem na nadzwyczajnym posiedzeniu o możliwości wykorzystania dwóch tysięcy żołnierzy w pomocy przy likwidacji skutków kataklizmu.
Żołnierze ze sprzętem mogą działać na terenie całego kraju do końca października. Czernochova przewiduje, że przede wszystkim będą potrzebne jednostki saperskie i logistycy. Do działań włączą się w większym zakresie niż obecnie piloci śmigłowców.
Premier Petr Fiala po posiedzeniu gabinetu podzielił wydarzenia związane z deszczami i powodziami na trzy części. Pierwsza, która zaczęła się we wtorek dotyczyła całego systemu ostrzegania przed pogarszającą się pogodą i ryzykiem powodzi. Druga polegała i jeszcze polega na ratowaniu ludzkiego życia, a trzecia to likwidacja skutków powodzi, wyliczenie strat i pomoc dla powodzian.
Niepokojąca sytuacja na południu
Sytuacja na północy zaczęła się poprawiać, ale rzeki grożą wylaniem w południowych Czechach. W kilku miejscach na południu Czech. Najwyższy poziom alarmu powodziowego obowiązywał we wtorek rano w ponad 50 miejscowościach.
Groźna sytuacja panuje na rzece Lużnicy, która zagraża miejscowości Veseli. Władze miasta mają nadzieję, że ewakuacja nie będzie konieczna. W każdej chwili woda może wylać się z ogromnego stawu rybnego koło Rożmberka. Eksperci są zdania, że do tego dojdzie i pracują nad skierowaniem wody na niezamieszkane tereny.
Według meteorologów Czechy najgorsze pod względem opadów mają jednak za sobą.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: MARTIN DIVISEK/PAP/EPA