Trzęsienie ziemi spowodowało poważne szkody w Vanuatu. Wstrząsy miały magnitudę 7,3, a ich epicentrum znajdowało się bardzo blisko stolicy państwa, Port Vila. Zginęła co najmniej jedna osoba. Na Kontakt24 otrzymaliśmy relację świadka.
Do trzęsienia ziemi o magnitudzie 7,3 doszło we wtorek po południu czasu lokalnego. Wstrząsy wystąpiły na głębokości 57,1 kilometrów, zaś epicentrum zjawiska znajdowało się zaledwie 30 km od stolicy Vanuatu, Port Vila. Tuż po trzęsieniu wydano ostrzeżenie przed tsunami, które później zostało odwołane.
Ogromne uszkodzenia
Trzęsienie spowodowało ogromne uszkodzenia w mieście. Droga łącząca Port Vila z głównym portem została całkowicie zablokowana przez osuwiska. W mediach społecznościowych pojawiły się zdjęcia pojazdów zmiażdżonych w wyniku zawalenia się budynku. Lokalny nadawca przekazał, że pod gruzami została uwięziona jedna osoba.
Inne nagrania opublikowane w mediach społecznościowych pokazały zawalone betonowe filary budynku, w którym mieszczą się ambasady Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Francji i Nowej Zelandii. Rzecznik ambasady USA w Papui Nowej Gwinei powiedział, że ambasada w Port Vila doznała "znacznych uszkodzeń" i została zamknięta do odwołania.
Ranni trafili do szpitala. Policja poinformowała, że co najmniej jedna osoba zmarła w wyniku odniesionych ran.
"Mamy prąd z generatora, za chwilę może go nie być"
Na Kontakt24 otrzymaliśmy relację świadka trzęsienia. Skontaktował się z naszą redakcją pan Dariusz, który przebywa obecnie na wakacjach w Vanuatu.
- Raj na ziemi nagle zamienia się w piekło. Trzęsienie ziemi o magnitudzie 7,3 w skali Richtera uderzyło obok nas, dokładnie 3 kilometry dalej. Akurat wracaliśmy z Port Vila, 15 minut po opuszczeniu miasta, na bocznej drodze wyrzuciło nas z siedzeń w busie - napisał w przesłanej nam wiadomości.
Następnie doszło do kilku wstrząsów wtórnych. "Dojechaliśmy do resortu nad brzegiem oceanu i natychmiast ogłoszono ewakuację ze względu na zagrożenie tsunami. Wywieziono nas wszystkich. Po około godzinie ogłoszono znikome niebezpieczeństwo fali zwrotnej" - przekazał.
Jak opowiadał pan Dariusz, po powrocie do resortu okazało się, że i tam wystąpiły zniszczenia. "W jednym z bungalowów zawaliła się ściana, wszystko co było luzem zmieniło swoje położenie lub zostało zniszczone. W naszym domku był totalny bałagan, szafa leżała na łóżkach, reszta rzeczy w była w nieładzie. Obecnie cały czas czujemy wstrząsy wtórne."
Reporter24 powiedział, że w środę ma lot do Nowej Zelandii. "Nie wiemy co będzie, lotnisko jest zamknięte, łączność ledwo żyje. Wieża transmisyjna zniszczona. Mamy prąd z generatora, za chwilę może go nie być, wifi też. Nie mamy sieci komórkowej" - dodał.
Źródło: Reuters, CNN, Kontakt24
Źródło zdjęcia głównego: Dariusz / Kontakt24