Ponad 60 tysięcy hektarów lasu spłonęło już w pożarze, który w środę wybuchł w hrabstwie Butte północnej Kalifornii. Żywioł rozprzestrzenia się w błyskawicznym tempie. Lokalne służby poinformowały o zatrzymaniu mężczyzny, który jest podejrzewany o wywołanie pożaru.
Jeszcze w czwartek powierzchnia objęta ogniem wynosiła około 3000 hektarów, według kalifornijskich służb to już ponad 66 tysięcy hektarów. Obecnie ogień zajmuje północne regiony stanu i znajduje się 130 kilometrów od stolicy Kalifornii - Sacramento. Służby opanowały pożar w zaledwie trzech procentach.
Z żywiołem walczy ponad tysiąc strażaków. Lokalne władze ewakuowały część mieszkańców hrabstwa Butte i miasta Chico. Przez cały piątek obszar będzie również objęty najwyższym stopniem zagrożenia. Strażacy za wszelką cenę nie chcą dopuścić do tragicznych wydarzeń z 2018 roku, gdy w pożarze na tych terenach zginęło 85 osób. Obecnie nie ma informacji o rannych i ofiarach śmiertelnych.
Policja aresztowała podejrzanego
Lokalne służby poinformowały o zatrzymaniu 49-letniego mężczyzny podejrzewanego o wywołanie pożaru. Według policji miał on w środę zepchnąć płonący samochód do wąwozu, czym rozprzestrzenił ogień w parku Bidwell. Mężczyzna przebywa w areszcie.
Amerykańskie media informują o tym, że jest to dotąd największy pożar w Kalifornii w tym roku. Łącznie w całym stanie strażacy walczą z co najmniej 17 pożarami.
Fala pożarów w Oregonie
Kalifornia to nie jedyny stan, w którym trwa walka ogniem. Najtrudniejsza sytuacja ma miejsce w sąsiadującym Oregonie, gdzie od kilkunastu tygodni trwa prawie 40 pożarów. Największy z nich - Durkee Fire - strawił już ponad 100 000 hektarów terenu. Lokalne media informują o spalonych miasteczkach i ranczach, a także śmierci setek zwierząt.
W pozostałych pożarach palą się głównie trawy po wschodniej stronie Oregonu. W całym stanie spłonęło łącznie 385 tysięcy ha terenu, najwięcej od 2020 r.
Źródło: Reuters, CNN, AP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/DAN REIDEL / HANDOUT