Sytuacja w zalanych w sobotę miejscowościach powoli stabilizuje się. W całym powiecie woda zniszczyła 20 mostów, zalanych zostało kilkanaście miejscowości w woj. śląskim. Straty są ogromne. W Lelowie w powiecie częstochowskim zebrał się wojewódzki zespół zarządzania kryzysowego. Mieszkańcy mogą liczyć na zasiłki bytowe na bieżące potrzeby do 6 tys. zł oraz celowe do 20 tys. zł.
Od poniedziałku do miejscowości dotkniętych skutkami ulew nad północną częścią woj. śląskiego przyjeżdżać mają pracownicy socjalni zbierający wnioski o pomoc. Chodzi o zasiłki bytowe na bieżące potrzeby (do 6 tys. zł) oraz celowe - na remont i odbudowę (do 20 tys. zł).
Skutki intensywnych ulew, które w sobotę przeszły nad północną częścią woj. śląskiego, dotknęły przede wszystkim mieszkańców Jury Krakowsko-Częstochowskiej: miejscowości powiatów częstochowskiego i zawierciańskiego oraz - w nieco mniejszym stopniu - myszkowskiego.
W niedzielę po południu w silnie dotkniętym skutkami ulew Lelowie zebrał się Wojewódzki Sztab Zarządzania Kryzysowego. Jak przekazał wicedyrektor wydziału bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego w Śląskim Urzędzie Wojewódzkim Andrzej Szczeponek, wstępnie podsumowano straty i przygotowano harmonogram działań.
Uszkodzonych 500 gospodarstw
Na razie zbiorczo szacuje się m.in., że na całym objętym podtopieniami terenie woda w różny sposób mogła zaszkodzić w ok. 500 gospodarstwach. W oficjalnych statystykach liczone są poważniejsze szkody i uszkodzenia - np. samo wlanie się wody do piwnicy nie jest uwzględniane. Wiadomo już, że co najmniej dwa budynki nadają się do rozbiórki - stan kilku kolejnych będą oceniać specjaliści.
W powiecie częstochowskim najbardziej ucierpiały znacznie obniżone tereny w gminach Janów, Lelów i Koniecpol - wzdłuż rzek Białka i Halszka oraz wzdłuż Pilicy w Koniecpolu. W powiecie zawierciańskim najwięcej działań strażaków koncentrowało się wokół rzeki Krztyni. Bardzo silne wezbrania tych rzek były skutkiem spływania dużych ilości wody z pól i wyżej położonych terenów.
Po uszkodzeniach związanych z zalaniem płynącymi masami wody, zamknięte zostały drogi nr 46 oraz 794. Nieprzejezdnych zostało ok. 40 odcinków dróg gminnych. Zerwanych lub w inny sposób uszkodzonych zostało ok. 20 mostów. Łączna długość nieprzejezdnych odcinków dróg sięga 100 km.
Ewakuacje i sprzątanie
Po pierwszej fali wody, która dotarła w sobotę do Lelowa, przez następne godziny sytuację komplikowały skutki wyrwania urządzenia piętrzącego wodę w 25-hektarowym stawie rybnym w okolicy miejscowości Wygiełzów. Urządzenie nie wytrzymało naporu wody i woda wypłynęła ze zbiornika pięciometrową wyrwą. Pracujący poniżej strażacy ewakuowali łącznie 24 osoby m.in. w miejscowości Biała Wielka (wśród nich jedną przy użyciu policyjnego śmigłowca), a także zwierzęta.
Dotknęły one przede wszystkim miejscowości powiatów częstochowskiego i zawierciańskiego - leżące na terenie Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Jak wynika z niedzielnych informacji służb kryzysowych wojewody śląskiego, w powiecie częstochowskim najbardziej ucierpiały znacznie obniżone tereny w gminach Janów, Lelów i Koniecpol - wzdłuż rzek Halszka i Białka oraz wzdłuż Pilicy w Koniecpolu.
Bardzo silne wezbrania tych rzek były skutkiem spływania dużych ilości wody z pól i wyżej położonych terenów. Pracujący tam strażacy ewakuowali łącznie 24 osoby w miejscowości Biała Wielka (wśród nich jedną przy użyciu policyjnego śmigłowca), a także zwierzęta w miejscowości Aleksandrów i Ślęzany.
Sprzątanie po wielkiej wodzie
W miejscowościach trwa sprzątanie po sobotniej nawałnicy, która doprowadziła do gwałtownego wezbrania i wylania rzek. Przez Białą Wielką przepływa niewielka rzeka Białka. Poziom wody wynosi w niej zwykle co najwyżej kilkadziesiąt centymetrów. Wczoraj urósł do prawie dwóch metrów.
Po sobotniej nawałnicy, która przeszła nad woj. śląskim, rzeka gwałtownie wezbrała i wylała.
Pan Roman mieszka w Białej Wielkiej od 37 lat. Twierdzi, że w tym czasie miejscowość doświadczyła zaledwie dwóch katastrof, przy czym sobotnia nawałnica wyrządziła znacznie większe szkody.
- W tym dołku płyną dwie rzeczki, mała z prawej i ta duża z lewej. One w zasadzie nigdy nie są szkodliwe. A skąd się tyle wody nagle wzięło to nie wiadomo - powiedział pan Roman, mieszkaniec Białej Wielkiej. - Są jeszcze stawy hodowlane, długo lało, ziemia nie przyjmowała takiej ilości wody. To spowodowało spiętrzenie wód i nastąpił wylew.
Jak wyjaśnił, pomoc zalanym gospodarzom niosą strażacy i sąsiedzi. Gospodarstwo pana Romana nie ucierpiało, dlatego przyjechał pomagać przyjaciołom. Z pomocą ruszyli także strażacy.
Zerwało mosty i drogi
Miejscowość Ślęzany została niemalże odcięta od świata. Do wsi nie można dojechać przez zerwane mosty i zniszczone drogi. Po sobotniej ulewie prowadzi do niej tylko jedna asfaltowa droga.
Mieszkańcy twierdzą, że do domów można dojechać polnymi drogami, ale tylko motorem lub rowerem.
- Wszystko zaczęło się o 1 w nocy takim lekkim rzęsistym deszczykiem, padało coraz silniej. O godzinie 6 jak wstaliśmy do codziennych obrządków to lało jak z cebra. Kulminacja nastąpiła o godzinie 7. Na drogach zatrzymały się pojazdy, bo nie dało się jechać. Poziom wód się podniósł, droga zginęła, widać było tylko czubki płotów. Zalało ludziom piwnice, sutereny - powiedział mieszkaniec Ślęzan.
Mieszkańcy twierdzą, że to, że woda zerwała drogę wyszło im na korzyść, bo dzięki temu nic jej nie tamowało i swobodnie przepływała na pola. - Skutki są mniejsze w domostwach i w naszych obejściach - powiedział.
Autor: pk/mj / Źródło: tvn24,PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24