Ocieplenie w Arktyce sprawia, że coraz większa ilość wód roztopowych z jezior na grenlandzkim lądolodzie spływa do morza. - To może przyspieszyć rozpływanie się pokrywy lodowej, a tym samym wzrost poziomu mórz - alarmują naukowcy. Przyznają jednak, że to nie jedyny możliwy scenariusz. Jeśli wody wyrzeźbią sobie drogę przez lądolód, skutki osuszania jezior mogą być odwrotne.
Lądolód to gruba warstwa śniegu i lodu pokrywająca duży obszar ziemi. Pod wpływem własnego ciężaru ta tarcza rozchodzi się się na boki, zasilając wody oceanu. Obecnie największe lądolody występują na Antarktydzie i Grenlandii.
Ciepłe lata osuszają jeziora
Naukowcy śledzą procesy zachodzące w jeziorach lądolodów i na podstawie wyników badań wyciągają wnioski dotyczące zmian klimatycznych i globalnego ocieplenia. Nowe badania na ten temat opublikowało czasopismo "Remote Sensing of the Environment".
Jeziora superglacjalne występujące na grenlandzkim lądolodzie znacząco powiększają się w miesiącach letnich. Kiedy ciśnienie wody wzrasta, napór jeziora łamie pokrywę lodową i tworzy pionowe "rynny" odprowadzające wodę aż do dna pokrywy lodowej. Według ostanich obserwacji dzieje się tak coraz częściej. Podczas najcieplejszych arktycznych lat takie odpływy z jezior wystąpiły 3,5 raza częściej niż w najzimniejszych latach.
Odpływ zasiliłby 4 tys. olimpijskich basenów
Naukowcy z Instytutu Współpracy na rzecz Badań Środowiska (ang. CIRES - Cooperative Institute for Research in Environmental Sciences) uniwersytetu w Colorado przez 10 lat monitorowali prawie tysiąc jezior na części lądolodu, wykorzystując do tego celu zdjęcia satelitarne.
Badacze zaobserwowali wzmożone osuszanie jezior w ciepłych latach. Każdy taki rok oznaczał odprowadzenie przeciętnie miliona metrów sześciennych wody do dna lądolodu w ciągu kilku dni. Taka ilość wystarczyłaby do wypełnienia 4 tys. olimpijskich basenów.
Dwa scenariusze zmian
Badacze nie są pewni, jakie moga być efekty tego osuszania lodowcowych jezior. Według nich możliwe są dwa przeciwne scenariusze.
Odpływająca z jezior woda może być spłukiwana w dół, do skał leżących pod spodem pokrywy lodowej, co może sprawiać, ze ich powierzchnia staje się śliska. To ułatwiałoby przesuwanie się fragmentów lądolodu i ich ześlizgiwanie się do morza. Przyspieszona przez te procesy utrata lodu zwiększałaby z kolei przewidywany wzrost poziomu mórz związany ze zmianami klimatycznymi.
Druga możliwość jest bardziej optymistyczna. Zamiast spływać w dół, woda z jezior może również "wyrzeźbić" sobie drogę do morza w miąższu pokrywy lodowej. Wtedy nie będzie podmywać spodu lądolodu, przez co będzie się on rozpływał powoli, a w konsekwencji wzrost poziomu mórz nie będzie tak szybki.
Będą badać dalej
William Colgan, pracownik naukowy CIRES, przyznał, że osuszanie jezior to niewiadoma w rozważaniach na temat znaczenia procesów zachodzących na lądolodzie dla zmian klimatycznych. Naukowcy na razie nie potrafią stwierdzić, czy zjawisko to może zwiększyć, czy zmniejszyć rozpływanie się lądolodu. - Przyszłe badania będą musiały określić, który scenariusz się sprawdzi - podsumował Colgan.
Według dotychczasowych szacunków dotyczących globalnego ocieplenia, topnienie lodowców jest związane ze zbyt wysoką emisją dwutlenku węgla. Jeśli utrzyma się na dotychczasowym poziomie, grenlandzki lądolód zniknie w ciągu 2 tys. lat. Jeśli natomiast udałoby się zmniejszyć globalne ocieplenie do 2 st. C, jego zanikanie rozciągnęłoby się do 50 tys. lat.
Autor: js/mj / Źródło: LiveScience