Przepłynięcie kanału La Manche to cel trudny do osiągnięcia, ale możliwy. Przygotowuje się do niego Leszek Naziemiec - pływak z Dąbrowy Górniczej. O tym, jak wyglądają treningi, jakie zagrożenia czyhają w chłodnych wodach oraz co skłoniło mężczyznę do takiego wyboru, opowiada redaktorowi TVN24.
- Lubię długi wysiłek fizyczny, lubię wyzwania, ekstremalne przygody i to jest taki Mount Everest pływania długodystansowego. Jest to bardzo trudne, jest dużo zagrożeń, ale jednocześnie jest to możliwe. Płynąłem tam już w sztafecie i się zakochałem - powiedział wyjaśnił Leszek Naziemiec, który planuje w przyszłym roku przepłynąć wpław kanał La Manche.
Niesprzyjające warunki
Wodna przeszkoda, która oddziela Wielką Brytanię od Francji w najwęższym miejscu ma 34 kilometry szerokości. Pływacy ze względu na panujące warunki (prądy, fale i pływy) muszą pokonać nieco więcej, ponad 40 km. Dodatkowym utrudnieniem z pewnością jest niezbyt wysoka temperatura. Dlatego oczywiste jest, że pokonanie takiej odległości bez wcześniejszego przygotowania jest niemożliwe. W takim razie jak wygląda trening?
- Trenuję przez cały rok - pływam na otwartych akwenach, dlatego, że największym zagrożeniem jest hipotermia na kanale La Manche, ale też oczywiście na basenie trzeba kilometry swoje odrobić, bo tam można kontrolować dobrze czas i technikę pływacką - tłumaczy pływak.
Przeprawa nie jest bezpieczna
Udana przeprawa przez kanał jest ogromnym sukcesem, jednak żeby do niego dojść trzeba pokonać szereg niebezpieczeństw. - Hipotermia, później fala, plus łykanie słonej wody przez kilka godzin może doprowadzić do torsji i zaburzeń elektrolitowych. Można na tyle osłabnąć, że ta próba też zakończy się niepowodzeniem - powiedział Naziemiec. Jak widać, przeprawa jest niezwykle trudna i stwarza ogromny wysiłek dla organizmu, jednak przy odpowiednim wytrenowaniu może się udać.
Autor: kt/map / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24