Zioła, znachorzy, magiczne praktyki - nasi przodkowie na różne sposoby szukali ulgi od chorób i przykrych dolegliwości. Jednak kuracja, jaką pod koniec XIX wieku praktykowano w Australii, wymaga wielkiego samozaparcia. Chorym na reumatyzm aplikowano tam terapię polegającą na wielogodzinnym leżeniu w ciele martwego wieloryba.
Zdrowotne właściwości tranu wielorybiego sprawiały, że przez dziesięciolecia był zmorą dzieci, które musiały przełknąć niejedną łyżkę tego specyfiku. Dzisiaj dla wzmocnienia organizmu możemy go przyjmować w znacznie przyjemniejszej postaci smakowych kapsułek. Nasi przodkowie odkryli jeszcze inne lecznicze działanie wielorybiego oleju i mięsa - miały pomagać chorym na reumatyzm. Jednak ta kuracja wymagała naprawdę dużej determinacji.
Od biesiady do kuracji
Ten wątek z historii medycyny alternatywnej przypomina wystawa poświęcona wielorybom, zorganizowana przez Australijskie Narodowe Muzeum Morskie. Według zaprezentowanych na wystawie historycznych źródeł, osoby zmagające się z dolegliwościami reumatycznymi mogły uwolnić się od cierpień na okres nawet 12 miesięcy. Wystarczyło zanurzyć się we wnętrzu ciała martwego wieloryba i spędzić w nim przynajmniej kilka godzin.
Ta nietypowa lecznicza praktyka sięga końca XIX wieku. Za jej kolebkę uważane jest wielorybnicze miasto Eden znajdujące się na południowym wybrzeżu Australii. Według przekazów pomysł miał swój początek w niefortunnym zdarzeniu, które spotkało pewnego mężczyznę po spożyciu zbyt dużej ilości alkoholu.
Spał w wielorybie, wyleczył bóle
Całą historię opisała gazeta "Pall Mall Gazette" w wydaniu z 7 marca 1896 roku pod tytułem "Nowy lek na reumatyzm". Według ówczesnych reporterów pewien mocno dotknięty reumatyzmem dżentelmen, będąc w "biesiadnym nastroju", wraz z przyjaciółmi spacerował po plaży. Podczas tej przechadzki grupa natknęła się na leżące na brzegu, rozcięte zwłoki wieloryba.
Sam widok, a także wydzielane przez ogromną tuszę woń i gorący zaduch wymusiły na spacerowiczach odwrót. Jednak rozweselony bohater tej opowieści uznał martwe cielsko za wyjątkowo kuszącą "sztukę mięsa". Wszedł do wielorybiego truchła, a bezradni przyjaciele po prostu go tam zostawili. Mężczyzna wydostał się ze swojego specyficznego legowiska po paru godzinach, kiedy wytrzeźwiał. Wtedy też poczuł, że opuściły go przykre reumatyczne dolegliwości.
Gigantyczny okład
"Pall Mall Gazette" przypomniała ten incydent rok po tym, jak się wydarzył, upatrując w nim źródła dziwacznej leczniczej praktyki, która zdążyła się przez ten czas rozwinąć. Jak opisywano w publikacji, wielorybnicy robili w tuszy ubitego zwierzęcia specjalną jamę, w której pacjent leżał przez kilka godzin. Na zewnątrz wystawała mu jedynie głowa, a rozkładający się tran otulał jego ciało, działając jak gigantyczny okład.
Uważano, że ciepło gazów powstające w wyniku procesów gnicia tworzyło środowisko uśmierzające ból. 30-godzinne "leżakowanie" w martwym wielorybie miało uśmierzać reumatyczne objawy na okres nawet 12 miesięcy.
Michelle Linder, kurator wystawy, która przypomniała ekstrawagancką kurację, stwierdziła, że jej zdaniem to mimo wszystko nie mogła być naprawdę popularna praktyka. - Nie wiem, czy istniały popierające ją dowody naukowe, ale mówiło się, że przynosi poprawę samopoczucia - zaznaczyła jednak Linder.
Autor: js/mj / Źródło: bbc.co.uk, smh.com.au
Źródło zdjęcia głównego: National Library of Australia