Młodzi Rzymianie urządzają demonstracyjne pikniki w centrum Wiecznego Miasta, protestując w ten sposób przeciw wprowadzeniu w stolicy Włoch przepisu nazywanego "zakazem biwakowania". Władze miasta próbują załagodzić sytuację. - To nie jest zakaz jedzenia kanapek, ale zakaz śmiecenia i degradacji miasta - wyjaśnił burmistrz, który osobiście sprzątał Schody Hiszpańskie, żeby podkreślić wagę problemu.
1 października w Rzymie weszło w życie podpisane przez burmistrza Gianniego Alemanno rozporządzenie zakazujące wszelkich zachowań, które można zakwalifikować jako "biwakowanie". Pod takim pojęciem kryje się zarówno spanie na ławce, jak i jedzenie prowiantu przez odpoczywających turystów.
Ten, kto złamie zakaz, np. przysiadając na schodach zabytkowego budynku, żeby przegryźć kanapkę, musi się liczyć z karą do 500 euro.
Piknikują pod oknami burmistrza
Jak wyjaśniły miejskie władze, taka decyzja ma na celu "zagwarantowanie ochrony terenów o szczególnej wartości historycznej, artystycznej, architektonicznej i kulturowej w centrum Rzymu". Mimo to rozporządzenie nie spotkało się z ciepłym przyjęciem.
Największe niezadowolenie wyraziła rzymska młodzież, która urządziła protestacyjne pikniki m.in. na schodach Kapitolu, a więc prawie pod samym oknem gabinetu burmistrza. Młodzi ludzie wbrew zakazowi jedli na słynnych marmurowych schodach ogromne kanapki i pizze.
Niektórzy uczestnicy happeningów, zorganizowanych w kilku punktach miasta, otrzymali od straży miejskiej najniższe przewidziane rozporządzeniem kary w wysokości 50 euro. Mimo to zapowiedzieli, że do skutku będą walczyć z przepisami, które uważają za absurdalne.
Ukarzą za śmieci, nie za przekąskę
W poniedziałek wieczorem, w tydzień po wejściu rozporządzenia w życie, rzymski burmistrz pojawił się przy Schodach Hiszpańskich z torbą na śmieci i wśród siedzących na nich ludzi zaczął sprzątać pozostawione odpadki, butelki i puszki. Następnie, odnosząc się do polemiki wokół najnowszych przepisów, wyjaśnił: - To nie jest zakaz jedzenia kanapek, ale zakaz śmiecenia i degradacji miasta.
- Strażnicy miejscy nigdy nie zakłócą spokoju komuś, kto ma kanapkę w ręku albo coś pije, bo to nie miałoby sensu - zapewnił Alemanno, który twierdzi, że przepisy zostały źle zrozumiane, zwłaszcza przez jego przeciwników. Podkreślił, że funkcjonariusze straży miejskiej mają jedynie pilnować, by nie pozostawiano nigdzie śmieci po jedzeniu.
"W Wiedniu, Paryżu czy Tokio kary są znacznie wyższe"
"Na Placu Hiszpańskim i Schodach znalazłem wszelkiego rodzaju odpadki" - podkreślił Alemanno w oświadczeniu rozpowszechnionym w internecie po wizytacji w centrum. Zwrócił się też do rzymian: "Jeśli w Wiedniu, Paryżu czy Tokio spróbujecie zachowywać się tak, jak niestety ludzie zachowują się przy zabytkach w naszym mieście, policja zareaguje bardzo ostro. Kary są znacznie wyższe niż u nas".
Zapewnienia burmistrza oznaczają, że rzymianie oraz turyści - ci ostatni nie zawsze świadomi całej toczącej się dyskusji - będą mogli w dalszym ciągu spokojnie przysiąść na ławce i zjeść kanapkę lub kawałek pizzy na ulicy. Powinni jednak ostrożnie wybierać miejsce na taki odpoczynek - unikać schodów zabytków i nie rozkładać kosza piknikowego na przykład tuż przy Koloseum.
Autor: js/mj / Źródło: PAP