Do ponad 50 lokalnych powodzi i podtopień w południowej Anglii doprowadziły ulewne opady związane z potężnym atlantyckim niżem, który psuje pogodę na na Wyspach Brytyjskich. Może być ich więcej, bo w najbliższych godzinach szykuje się tam kolejny atak silnego wiatru i ulew. Gwałtowna pogoda pochłonęła już 6 ofiar śmiertelnych.
- Cały czas trwa sprzątanie, porządkowanie szkód wyrządzonych podczas ostatnich godzin. Ale w niektórych miejscach Wysp Brytyjskich mieszkańcy szykują się na kolejny atak huraganu - relacjonował korespondent Polskiego Radia w Londynie Artur Kieruzal.
Nie nadążają ze sprzątaniem
- Najgorsze jest to, że właściwie wciąż nie udało się uporządkować strat po nocnej wichurze i ulewie, a w Wyspy Brytyjskie uderza kolejny sztorm. Najmocniej wieje na północy Anglii i w Walii, tam wiatr rozpędza się do nawet 170 km/h. Z kolei na południu Anglii uderza fala ulewnych deszczów - wyjaśnił korespondent.
W południowej Anglii i Walii obowiązuje obecnie około 50 ostrzeżeń przeciwpowodziowych. Sytuacja się pogarsza, bo wiele rzek wezbrało wskutek wcześniejszych opadów. W niektórych hrabstwach, m.in. Dorset, Surrey i Kent, wydano ostrzeżenia przed zakłóceniami w komunikacji spowodowanymi podtopieniami.
Walka z wodą i awariami
- Według Agencji Ochrony Środowiska właśnie powodzie są teraz największym zagrożeniem, bo nasiąknięte jak gąbka grunty kompletnie nie przyjmują nadmiaru wody. W wielu miejscach z ulewą nie poradziły też sobie kanały melioracyjne i głębokie koryta rzek - informował Kieruzal. - W miejscowości Gilford - to jest właściwie bezpośrednie sąsiedztwo Londynu - zalane zostało całe centrum miasta, a wody nie można w ogóle wypompować z tego miejsca - opisywał. Lokalnych powodzi i podtopień do popołudnia odnotowano już w całym kraju ponad 50.
Złe warunki pogodowe powodują coraz więcej awarii sieci energetycznej, a do tego utrudniają naprawę już powstałych. - Łącznie bez prądu minionej nocy było około 40 tys. domów - powiedział Kieruzal. W piątek po południu ta liczba zmniejszyła się do 10 tys. Usuwanie tych zniszczeń cały czas trwa, ale poszkodowani mieszkańcy muszą wykazać się sporą wytrwałością. Według dostawców energii jeszcze wielu z nich będzie musiało radzić sobie bez prądu jeszcze przez weekend.
Zamknięte mosty, paraliż kolei
Pogoda paraliżuje też transport i komunikację. Warunki drogowe są mocno utrudnione. W piątek zamknięte były cztery największe mosty Anglii i Walii, bo obawiano się, że silne porywy mogą zepchnąć jadące nimi auta.
Obfite deszcze całkowicie zablokowały ruch kolejowy na Wyspach. Od czwartku nie jeżdżą pociągi na kilku liniach, a te kursujące mają poważne opóźnienia. - Wciąż nie kursują pociągi między Londynem a drugim co do wielkości lotniskiem Gatwick. Na samym lotnisku obowiązuje podniesiony stan alarmowy - relacjonował korespondent. Jak wyjaśniał, ruch na lotnisku na razie się odbywa, choć nie bez utrudnień. samoloty mają problemy z lądowaniem, ale rejsy są realizowane - zarówno odloty, jak i przyloty.
- Na szczęście ten chaos komunikacyjny dotyczy dziś bardzo niewielu podróżnych, bo spora część Brytyjczyków z obawy przed utrudnieniami przedłużyła sobie świąteczny urlop - podkreślił Kieruzal.
W Irlandii wiało do 150 km/h
Sztormowa pogoda dawała się we znaki również w kilku hrabstwach Republiki Irlandii. Najbardziej niebezpiecznie zrobiło się w miastach: Clare, Galway, Kerry, Mayo, Waterford oraz Wexford, gdzie od czwartku obowiązuje najwyższy stopień zagrożenia tzw. czerwone pogotowie.
Siła wiatru sięgała 55-75 km/godzinę, a w porywach 90-120 km/godzinę. W niektórych miejscowościach nadmorskich na zachodnim wybrzeżu dochodziło nawet do 140-150 km/godz. Wysoka fala stwarza zagrożenie podtopieniami.
Z kolei dla kierowców największym niebezpieczeństwem były powalone drzewa, a w Cork dodatkowo oblodzone drogi. Odwołanych zostało wiele lotów. Połączenia z Wrocławia do Cork zostały przekierowane do Shannon.
Autor: kt,js/mj,map / Źródło: PAP