- Tajfun wdarł się w miejsce, gdzie mieszka 200 tys. osób. Czyli, jeżeli weźmiemy pod uwagę, że około 10 tys. osób zmarło w samym mieście, ofiarą tajfunu padła co dwudziesta osoba - relacjonuje Andrzej Patyra, Polak mieszkający na Filipinach.
Płynące z Filipin komunikaty informują, że obecnie zginęło tam 10 tys. osób. - Wszelkie źródła zaczynają potwierdzać ten czarny scenariusz, że już około 10 tys. osób padło ofiarą tajfunu. To jest opinia policji oraz wojska. Tak naprawdę nie mamy jeszcze kontaktu z komunikacją, nie działają telefony, prawdopodobnie zostaną przywrócone za dwa lub trzy dni. Wtedy dowiemy się dokładnie jaka jest liczba ofiar - powiedział na antenie TVN24 Andrzej Patyra, Polak mieszkający na Filipinach.
Brakuje żywności i wody
Jak zaznacza Patyra, prócz prawidłowej komunikacji, brakuje też wielu innych rzeczy, m.in. prądu, wody pitnej i żywności. Jednak sytuacja powoli się poprawia, bo do miejsc, w których tajfun wywołał największe szkody dociera wojsko, które rozdaje ludności żywność oraz wodę pitną.
- Tajfun wdarł się w miejsce, gdzie mieszka 200 tys. osób. Czyli, jeżeli weźmiemy pod uwagę, że około 10 tys. osób zmarło w samym mieście, ofiarą tajfunu padła co 20 osoba - podsumował Andrzej Patyra.
Wiatr z prędkością ponad 300 km/h
Hayian narodził się nad Pacyfikiem i od początku swojego istnienia poruszał się na zachód. W piątek, jako tajfun piątej kategorii uderzył w Filipiny. Wówczas prędkość jego wiatru sięgała ponad 300 km/h. Obecnie Haiyan spadł do rangi tajfunu drugiej kategorii, ponieważ jego prędkość zmalała niemal o połowę.
Sunie w kierunku kontynentu
Cyklon ten znajduje się tuż obok Wietnamu i Laosu.
- Wydaje się, że Laos nie pozostanie katastrofalnie dotknięty przez tajfun, natomiast w Wietnamie będzie z pewnością ulewny deszcz - wyjaśnił Tomasz Wasilewski, prezenter TVN Meteo.
Pomimo tego, że kiedy tajfun dotrze do Wietnamu, jego siła będzie mniejsza niż na Filipinach, to mieszkańcy i tak się boją. Z trudem radzą sobie z tym, że tegoroczny sezon cyklonów jest szczególnie aktywny. - W zeszłym roku nie było tak często powtarzających się się tajfunów, ale w tym roku jest ich dużo, szczególnie w środkowym Wietnamie. Kiedy władze przystępują do uprzątania miasta, do przywracania dawnego stanu, nadchodzi informacja, że idzie kolejny tajfun. To jest taki stały stan pogotowia w tym roku - powiedziała Małgorzata Kasprzyk, konsul RP w Wietnamie.
Prędkość wiatru spada
Na szczęście prędkość wiatru zaczęła spadać i to całkiem gwałtownie. Choć w momencie uderzenia w Filipiny prędkość wiatru tego tajfunu sięgała ponad 300 km/h, obecnie jest to około 160 km/h. Kiedy żywioł dotrze do Wietnamu będzie to około 120 km/h, a później 80 km/h. Dla mieszkańców tej części Azji prędkość wiatru około 100 km/h nie są zaskakującym zjawiskiem.
Jak się narodził?
A w jaki sposób dochodzi do powstania takiego zjawiska?
- Potrzebnych jest kilka warunków, żeby taki wielki niż mógł powstać. Przede wszystkim gorące wody oceanu, z temperaturą powyżej 26,5 st. C. Tworzy się najpierw niż - taki ośrodek ciśnienia, jaki znamy z naszych szerokości geograficznych, czyli wir powietrza, w którym są chmury i burze, tyle tylko, że ta ogromna energia, związana z parowaniem gorącej wody z oceanu powoduje, że tamten taki dla nas zwykły niż coraz bardziej się rozrasta i o wiele silniejsze są w nim procesy, zarówno te wznoszące czyli unoszenie się powietrza, jak i te procesy wokół niego to znaczy, prędkość wiatru. Różnica ciśnienia między środkiem cyklonu, a tym co dzieje się na jego obrzeżach jest zdecydowanie większa. Później ten niż przemieszczając się zasysa kolejne porcje gorącego powietrza i znowu zyskuje energię, ponieważ cały czas parowanie nad tymi gorącymi wodami jest ogromne i powstaje taki układ (a może on się obracać, bo jest na Ziemi siła Coriolisa), który coraz bardziej wprawiony w ruch zaczyna coraz szybciej wirować i karmi się tą energią z parowania. Kiedy wkracza nad ląd i nie ma skąd czerpać tej energii zaczyna słabnąć - wyjaśnił Tomasz Wasilewski.
Autor: kt/map / Źródło: tvn24