Miejsca występowania ognisk zachorowań wywołanych przez koronawirusa są w dużej części przypadkowe i niezależne na przykład od klimatu - uważa ekspert w dziedzinie immunologii i terapii zakażeń dr Paweł Grzesiowski. Do powstania ogniska epidemicznego przyczynia się między innymi duże zagęszczenie ludności, centra transportu osobowego i duża liczba osób starszych.
W środę rano minister zdrowia Łukasz Szumowski poinformował, że potwierdzono pierwszy przypadek koronawirusa w Polsce. - To pacjent w województwie lubuskim, leży w szpitalu w Zielonej Górze, czuje się dobrze. Wszelkie procedury zadziałały zgodnie z tym, jak powinny działać - dodał minister.
Na całym świecie odnotowano do tej pory łącznie 93 217 przypadków zakażeń koronawirusem. Najwięcej pojawiło się ich na terenie Chin kontynentalnych - 80 282 Na drugim miejscu znajduje się Korea Południowa, gdzie zakażonych jest 5 328 osób. We Włoszech liczba zakażonych sięgnęła 2 502. W Iranie odnotowano 2 336 przypadków zakażenia.
Objawy koronawirusa
Charakterystycznymi objawami choroby COVID-19, wywołanej przez wirus SARS-CoV-2, są:
gorączka,
męczący kaszel,
uczucie duszności,
w wyjątkowych wypadkach - problemy z oddychaniem.
Uruchomiona została infolinia Narodowego Funduszu Zdrowia o postępowaniu w sytuacji podejrzenia zakażenia koronawirusem. Jest ona czynna całą dobę, we wszystkie dni tygodnia.
Ognisko koronawirusa
Zdaniem wykładowcy Szkoły Zdrowia Publicznego Centrum Medyczne Kształtowania Podyplomowego, prezesa Fundacji Instytut Profilaktyki Zakażeń doktora Pawła Grzesiowskiego nie da się doszukać w ogniskach zachorowań konkretnego, wspólnego mianownika. Do zakażeń w podobnej skali jak na przykład we Włoszech mogłoby dojść w miejscach o odmiennym klimacie czy w innych częściach świata - uważa specjalista.
- Wybuch ogniska epidemicznego jest pewnego rodzaju zdarzeniem przypadkowym. Muszą być spełnione trzy kryteria: obecność wirusa, wrażliwa populacja i zapewniona droga przenoszenia. Gdy te elementy się zbiegną w jednym czasie i zatłoczonym miejscu, to się zaczyna epidemia - wyjaśnił Grzesiowski.
Jak dodał, najbardziej narażone na zakażenie wirusem są osoby starsze, o osłabionej odporności. Wirusowi sprzyjają też różne inne okoliczności, na przykład wylewne okazywanie sobie serdeczności - przytulenia, uściski, pocałunki - kultywowane we włoskich rodzinach.
W ocenie dr Grzesiowskiego w nadchodzących tygodniach działania prewencyjne nie spowodują spadku liczby osób zakażonych.
- Co prawda wirus krócej przeżywa w wyższej temperaturze, ale nadejście wiosny nie zniszczy go zupełnie. Podobnie zresztą jest z grypą, która zdarza się nawet latem - podkreślił. Jak dodał, wirus znajduje się pod kontrolą do momentu mniej więcej stwierdzenia 500 przypadków w danym ognisku - gdy jest ich więcej, sytuacja wymyka się spod kontroli i ekspanduje.
Ekspert uważa, że nie należy szczególnie obawiać się COVID-19, tylko dużej liczby zachorowań. - Celem kwarantanny nie jest całkowite wyeliminowanie wirusa, ale spowolnienie jego rozprzestrzeniania, tak abyśmy byli w stanie hospitalizować niezbyt dużą liczbę pacjentów w krótkim czasie - powiedział.
Stan zagrożenia zdrowia publicznego
Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) w związku z rozprzestrzenianiem się choroby COVID-19 ogłosiła stan zagrożenia zdrowia publicznego o znaczeniu międzynarodowym. Nie zdecydowała się jednak na ogłoszenie stanu pandemii.
- WHO chce opóźnić jej ogłoszenie, bo zdaje sobie sprawę, jakie może to za sobą pociągnąć konsekwencje międzynarodowe. Na przykład niektóre reżimy będą mogły wykorzystać to do ograniczenia swobód obywatelskich lub wyprowadzenia wojska na ulice - uważa dr Grzesiowski. Dlatego, jego zdaniem, WHO będzie długo rozważać tę decyzję, by nie spowodować więcej szkód niż pożytku.
Autor: anw/aw / Źródło: PAP