W odległości tylko kilku kilometrów od leja krasowego, który w ubiegły czwartek pochłonął mieszkańca Florydy, utworzyło się nowe zapadlisko. Lej pojawił się pomiędzy dwoma domami.
Jak donoszą amerykańskie media, w poniedziałek w okolicach Tampy na Florydzie pojawił się kolejny lej krasowy. Od tego, który w ubiegłym tygodniu pochłonął 37-letniego mężczyznę, dzieli go zaledwie kilka kilometrów. Policja podkreśla, że ten lej krasowy wstępnie nie wydaje się stwarzać zagrożenia, które wymagałoby natychmiastowej interwencji.
- Ziemia zapadła się pomiędzy dwoma domami. Dziura ma 3,6 m średnicy i jest głęboka na 1,5 m - mówi rzecznik prasowy władz hrabstwa Hillsborough Willie Puz.
Oba leje nie mają ze sobą związku
Puz dodaje, że nowo powstały lej krasowy nie wydaje się mieć związku z tym, który utworzył się w czwartek 28 lutego pod domem zamieszkiwanym przez Jeffa Busha - mężczyznę, który wraz ze swoją sypialnią zapadł się pod ziemię.
Busha uznano za zmarłego
W chwili wypadku w domu przebywało pięciu dorosłych i dwuletnie dziecko. Mieszkańcy ruszyli do pokoju Jeffa i zobaczyli, że podłoga w nim po prostu się otworzyła. Z jamy wystawał tylko fragment materaca. Nie mogli zobaczyć Jeffa, ale słyszeli odgłosy dobiegające z zapadliska. Jeremy Bush skoczył, żeby spróbować wydobyć brata, ale też nie mógł go dostrzec. Na pomoc przybyli wezwani policjanci. Niestety akcja ratunkowa nie przyniosła skutku. Busha nie odnaleziono i wkrótce uznano go za zmarłego. WIĘCEJ SZCZCZEGÓŁÓW TEJ HISTORII PRZECZYTASZ TU
Autor: map/mj / Źródło: Reuters TV