Bangkok wciąż walczy z napływającą z północy wodą. Przedstawiciele lokalnych władz robią wszystko, żeby woda nie dostała się do centrum miasta. Około 11 tys. mieszkańców chroni się przed powodzią w tymczasowych schroniskach, za które służą m.in. świątynie. Premier Tajlandii Yingluck Shinawatra obiecuje, że naprawi sytuację.
Woda nie przestaje zalewać północnego Bangkoku, gospodarczego serca Południowo-Wschodniej Azji, w którym powstaje aż 41 proc. produktu krajowego brutto.
Władze starają się zablokować napływ wody do północnej, wschodniej i zachodniej części stolicy. Na dniach podjęto decyzję o ułożeniu sześciu tysięcy wielkich worków z piaskiem wzdłuż granic północnego Bangkoku tak, aby powstrzymać wodę, która mogłaby przedostać się do centrum. Układanie tej mierzącej sześć kilometrów zapory powinno skończyć się w sobotę.
Przedstawiciele lokalnego rządu zarządzili także szczególną ochronę dwóch przemysłowych części wschodniego Bangkoku - Bang Chan i Lat Krabang, w których swoje siedziby mają łącznie 344 fabryki. Sytuacja, jaka miała miejsce w dwóch największych przemysłowych dystryktach kraju, Ayutthaya i Pathum Thani, nie może się powtórzyć.
Chronią się w świątyniach
Około 11 tysięcy mieszkańców Bangkoku chroni się przed powodzią w schroniskach, za które służą im na przykład świątynie. Takie jak tam połozona na zachodnim brzegu rzeki Chao Phraya.
Znajdująca się na trzecim piętrze świątyni sala wykładowa została zaadaptowana na pomieszczenie mieszkalne 28 października, kiedy poziom wody napływającej z Zatoki Tajlandzkiej osiągnął swój szczytowy poziom. Świątynia może pomieścić pięć tysięcy ludzi, jednak aktualnie mieszkają w niej 84 osoby.
W ciągu dnia schronisko pustoszeje. Przebywający w nim Tajlandczycy wybierają się do swoich miejsc zamieszkania, żeby ocenić, w jakim stanie znajduje się ich dobytek.
Warunki panujące w świątyni nie są specjalnie komfortowe, jednak codziennie, zgodnie z postanowieniem lokalnego rządu, dostarczana jest do niego świeża woda i jedzenie.
- Gdybym nie przyszła tu, nie wiedziałabym, co ze sobą zrobić. Schronisko znajduje się niedaleko mojego domu. Kiedy poziom wody opadnie, pójdę zobaczyć, w jakim stanie jest budynek - mówi 53-letnia obywatelka Bangkoku.
Pomimo tragedii, jaka ich spotkała, Tajlandczycy są pogodni i wierzą, że ich los wkrótce się poprawi.
Premier czuje się odpowiedzialna
Premier Tajlandii Yingluck Shiawatra podczas wywiadu, którego udzielała jednej z lokalnych rozgłośni radiowych, przyrzekła, że poradzi sobie ze skutkami powodzi tak szybko, jak to możliwe.
- Jako premier ponoszę odpowiedzialność za to, co dzieje się w Tajlandii. Zrobię wszystko, żeby naprawić sytuację i nikomu nie pozwolę ingerować w swoje decyzje - zapowiedziała.
Autor: map//ŁUD / Źródło: Reuters TV