W Polsce w wyniku wycieku danych, jaki w październiku 2016 roku miał miejsce w strukturach Ubera, ucierpiało około 70 tysięcy osób - podała firma na swojej stronie internetowej. Jak zaznacza amerykański koncern, podana liczba to przybliżony szacunek.
W Polsce w wyniku wielkiego wycieku danych ucierpiało około 70 tys. osób - zarówno kierowców, jak i pasażerów Ubera. W swoim oświadczeniu firma zaznacza, że podane przez nią dane nie są dokładne - powstają bowiem na podstawie oznaczenia kodowego kraju, który przypisywany jest użytkownikowi przy rejestracji. Nie jest on jednak zawsze zgodny z rzeczywistą lokalizacją osoby, która korzysta z aplikacji.
"Informujemy właściwe instytucje regulacyjne i rządowe, oczekujemy z nimi dalszych rozmów. Do czasu zakończenia tego procesu nie możemy ujawnić żadnych dodatkowych szczegółów" - wynika z komunikatu firmy.
W aktualizacji informacji na stronie internetowej Uber zaznacza, że podjęto wszelkie możliwe kroki do zapewnienia bezpieczeństwa użytkowników aplikacji.
"Nie zauważyliśmy do tej pory żadnych znaków świadczących o tym, jakoby w związku z incydentem dokonane zostały jakieś nadużycia" - stwierdza Uber.
Nowe wymogi dla firm
- Ogłoszenie naruszenia prywatności i ochrony danych było dla Ubera bardzo kłopotliwe - nie tylko dlatego, że objęło dane 57 mln ludzi na całym świecie. Obecnie wiemy, że dotkniętych wyciekiem danych jest 2,7 mln osób w Wielkiej Brytanii i 1,4 mln klientów Ubera we Francji. Wyciek ma swoje żniwo również w wielu innych krajach w Europie - mówi dr Łukasz Olejnik, konsultant cyberbezpieczeństwa i prywatności oraz badacz afiliowany przy Centrum Polityki Technologii Informacyjnych (ang. Center for Information Technology Policy) Uniwersytetu Princeton. - W Europie - co jest rzeczą bez precedensu - instytucje regulujące ochronę danych i prywatności z siedmiu krajów członkowskich stworzyły zespół zadaniowy do zbadania problemu Ubera - mówi ekspert. - Choć nie ma w nim polskiego GIODO (Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych - red.), to od samego początku było wiadomo, że w wyniku wycieku ucierpieli także polscy klienci firmy. Dobrze, że teraz potwierdzono informacje o liczbie poszkodowanych użytkowników w Polsce - konstatuje dr Olejnik. Ekspert zwraca uwagę również na znaczenie problemu wycieku danych Ubera w świetle nadchodzących zmian w regulacjach dotyczących ochrony danych osobowych i prywatności. - Wchodzące w życie RODO (Ogólne Rozporządzenie o Ochronie Danych Osobowych - red.) nakłada wiele nowych wymogów na firmy. Będą musiały zgłaszać naruszenia prywatności i ochrony danych regulatorom, często także użytkownikom. Nierzadko - publicznie - mówi Olejnik.
- Powstanie wiele wyzwań związanych z tym, aby nie tylko szybko wykryć i zarządzić incydentem, ale także umiejętnie go zakomunikować. Budowa gotowości dla firm w tym obszarze wcale nie jest taka prosta - dodaje badacz.
Wyciek danych
W wyniku wycieku danych z października 2016 roku, o którym Uber poinformował w końcu listopada, naruszone zostało bezpieczeństwo danych takich, jak adresy e-mail użytkowników, ich imiona i nazwiska, a także numery telefonu powiązane z aplikacją.
Firma zastrzega, że nie ma informacji o wycieku danych dotyczących historii tras przejazdu, numerów kart kredytowych, kont bankowych czy dat urodzenia.
Autor: mb//dap / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock