W Atenach dominuje złość i rezygnacja. Tak ulica reaguje na kolejny dzień rozmów zakończony brakiem porozumienia. Coraz więcej obywateli opowiada się za porozumieniem, nawet na niekorzystnych warunkach. Ich zdaniem byłoby to lepsze niż chaos wywołany jego brakiem. W sobotę czeka nas kolejne spotkanie eurogrupy w sprawie odblokowania pomocy finansowej dla Grecji.
Program pomocowy dla Grecji wygasa 30 czerwca, a bez ostatniej raty w wysokości 7,2 mld euro, kraj ten nie będzie w stanie uregulować spłaty zadłużenia wobec Międzynarodowego Funduszu Walutowego. To może oznaczać bankructwo i wyjście Aten ze strefy euro.
Jak w Biblii?
W poszukiwanie rozwiązania kryzysu zaangażował się nawet wpływowy grecki Kościół prawosławny, apelując do wszystkich zainteresowanych, aby sporządzili umowę, która zakończy trudną sytuację obywateli.
- Święty synod jest przekonany, że oświecenie przez Jezusa umożliwi znalezienie rozwiązania akceptowalnego przez obie strony - poinformowali przedstawiciele greckiego Kościoła.
Vassilis Korkidis, prezes Greckiej Konfederacji Handlu Detalicznego, ocenił, że kraj stanął w obliczu "ukrzyżowania" przez kredytodawców, których porównał do Kajfasza i Annasza. Według Biblii obaj mieli prześladować Jezusa Chrystusa.
Mimo to, jak powiedział, nawet zła oferta będzie lepsza niż brak porozumienia.
- Jeśli pójdziemy na zerwanie negocjacji z kredytodawcami, które oprócz bankructwa byłoby także źródłem narodowego wstydu, kto zaufa nam za granicą - zastanawiał się Korkidis.
Chaos generuje poparcie
Obserwując przeciągające się negocjacje między Atenami a europejskimi wierzycielami, coraz więcej Greków wyraża akceptację dla porozumienia nawet na trudnych warunkach, dodając przy tym, że byłoby to lepsze niż chaos wywołany jego brakiem.
Gdyby Grecja nie osiągnęła porozumienia z wierzycielami, otwierałoby to jej drogę wyjścia ze strefy euro.
- Jest głębokie poczucie niepewności, a to samo w sobie tworzy większość, która chciałaby porozumienia z wierzycielami - skomentował grecki ankieter Costas Panagopoulos z centrum badania opinii ALCO.
"Gdzie są te pieniądze"
Część obywateli, by wyrazić swoje zdanie w sprawie negocjacji, gromadzi się na Placu Syntagma - centralnym miejscu Aten.
Wśród nich była m.in. 65-letnia Maria Papaconstantinou. Jak powiedziała, "myśleliśmy, że rząd i Europejczycy byli naszymi partnerami", ale "doprowadzili nas na skraj przepaści".
- Pracowałam całe życie, płaciłam podatki. Gdzie są te pieniądze - pytała. Dodała, że w obecnej sytuacji nie może sobie nawet pozwolić, "aby dać mojej wnuczce kilka euro".
Z drugiej strony, 35-letni Tassos Papadimitriou, pracownik w sektorze prywatnym, przyznał wprawdzie, że przyszłość Grecji rysuje się złowieszczo, ale jak dodał, nie można za to w całości winić wierzycieli.
- Jest bałagan - stwierdził. Jednocześnie dodał, że "Niemcy po prostu wykonują swoją pracę, ale nas naprawdę martwią zapowiedzi podwyżki podatków i jaki to będzie miało wpływ na nasze życie".
Autor: mb / Źródło: Reuters