Ojciec dziewczynki, która przyszła na świat dzięki metodzie in vitro, chce pozwać ministra edukacji Przemysława Czarnka i autora podręcznika do przedmiotu Historia i Teraźniejszość (HiT) profesora Wojciecha Roszkowskiego. Aby móc opłacić prawnika, zorganizował internetową zbiórkę. Niezbędną kwotę zebrał w zaledwie sześć godzin.
W podręczniku do nowego przedmiotu szkolnego historia i teraźniejszość autorstwa historyka i ekonomisty profesora Wojciecha Roszkowskiego znalazł się fragment dotyczący płodności i planowania rodziny.
"Wraz z postępem medycznym i ofensywą ideologii gender wiek XXI przyniósł dalszy rozkład instytucji rodziny. Lansowany obecnie inkluzywny model rodziny zakłada tworzenie dowolnych grup ludzi czasem o tej samej płci, którzy będą przywodzić dzieci na świat w oderwaniu od naturalnego związku mężczyzny i kobiety, najchętniej w laboratorium. Coraz bardziej wyrafinowane metody odrywania seksu od miłości i płodności prowadzą do traktowania sfery seksu jako rozrywki, a sfery płodności jako produkcji ludzi, można powiedzieć hodowli. Skłania to do postawienia zasadniczego pytania: kto będzie kochał wyprodukowane w ten sposób dzieci? Państwo, które bierze pod swoje skrzydła tego rodzaju 'produkcję'?" - czytamy.
Zbiórka na pozew
Fragment podręcznika oburzył wiele osób. Jedną z nich był Kamil Mieszczankowski, ojciec dziewczynki, która przyszła na świat za pomocą metody in vitro. Mężczyzna postanowił pozwać ministra edukacji Przemysława Czarnka i autora podręcznika do przedmiotu Historia i Teraźniejszość (HiT) profesora Wojciecha Roszkowskiego. Aby móc opłacić prawnika, zorganizował internetową zbiórkę na portalu zrzutka.pl.
"Przez wiele lat razem z żoną starliśmy się naturalnie o dziecko, ale dopiero metoda in vitro pozwoliła nam mieć najjaśniejszą iskierkę w naszym życiu, moją ukochaną Córeczkę. Ten, komu poczęcie dziecka nie sprawiło problemu (lub było to niespodzianką), nigdy nie zrozumie tych dziesiątków tysięcy ludzi, którzy całymi latami się o dziecko bezskutecznie starają" - tłumaczył mężczyzna.
"W Polsce coraz więcej par ma problem z niepłodnością, ale najwidoczniej rządzących interesuje jedynie stygmatyzowanie tych rodziców i dzieci, którzy skorzystali z metody in vitro i dzięki niej mają kochające się i pełne rodziny" - pisał.
Kamil Mieszczankowski podkreślił, że ze względu na swoją trudną sytuację finansową nie jest w stanie sam ponieść kosztów związanych z procesem. "W normalnych warunkach wyciągnąłbym z kieszeni pieniądze i opłacił prawnika, ale w mojej rodzinie w ostatnim czasie miał miejsce nieszczęśliwy wypadek, który dosyć mocno zaangażował mnie finansowo (..) Sprawa będzie trwała dłużej niż medialne zainteresowanie nią, dlatego zbieram kwotę, która pozwoli mi przez najbliższe lata prowadzić ten spór sądowy" - wyjaśniał.
"Nie pozwolę, żeby w publicznej szkole moja Córka była wytykana palcami jako obiekt eksperymentów i dziecko niekochane przez rodziców, dlatego zrobię wszystko, żeby zanim trafi do szkoły, ten podręcznik był już odległą przeszłością i niechlubnym świadectwem czasów, w jakich przyszło nam wszystkim żyć" - zaznaczył.
30 tysięcy w sześć godzin
W piątek Kamil Mieszczankowski poinformował, że niezbędną kwotę w wysokości 30 tysięcy złotych udało mu się zebrać w zaledwie sześć godzin. "We wtorek widzę się z adwokatem, który zgodził się podjąć sprawy żeby omówić dalsze kroki" - powiadomił.
W poniedziałek rano na koncie zbiórki było już 236 428 zł. Wpłaty dokonało aż 5193 osób.
Mieszczankowski zadeklarował, że nadwyżkę z zebranych pieniędzy przeznaczy na "różnego rodzaju fundacje i stowarzyszenia, które zajmują się szeroko rozumianym wsparciem osób z niepłodnością, dla których ten kosztowny zabieg, to jedyna szansa na długo wyczekiwane dzieciątko".
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: fakty