W Polsce cały czas przybywa tak zwanych gniazdowników, czyli osób dorosłych, które wciąż mieszkają z rodzicami. Według najnowszych danych Eurostatu za 2022 rok, w grupie wiekowej 25-34 odsetek ten wynosił już 51 procent.
Odsetek dorosłych Polaków (w wieku 25-34), którzy mieszkają z rodzicami rośnie. Według danych europejskiej agencji statystycznej w ostatnich latach wskaźnik ten wyglądał następująco:
- 2022 - 51 proc., - 2021 - 48,8 proc., - 2020 - 47,5 proc., - 2019 - 43,9 proc., - 2018 - 45,1 proc., - 2017 - 44,7 proc., - 2016 - 45,5 proc., - 2015 - 45,7 proc., - 2014 - 44,1 proc., - 2013 - 43,5 proc.
O ile istniała pewna fluktuacja, to na przestrzeni ostatniej dekady odsetek dorosłych mieszkających wciąż w rodzinnym domu zwiększył się o 7,5 pkt proc. Największy skok odnotowano między 2019 a 2020 rokiem.
Pandemia zmusiła młodych do powrotu do rodziców
- Winna była oczywiście epidemia, a raczej jej konsekwencje. Spowodowały one negatywne zmiany w życiu większości obywateli. W konsekwencji jednak szczególnie wiele osób będących na początku dorosłego życia albo postanowiło wrócić do domu rodzinnego, albo przynajmniej nie zdecydowało się na wyprowadzkę - zauważa Bartosz Turek, analityk HREIT Investments.
- Wydawało się to racjonalne w obliczu zawirowań na rynku pracy, zamknięcia wybranych segmentów gospodarki, zdalnej pracy czy nauki. Co ciekawe, w 2020 roku odsetek młodych dorosłych, którzy mieszkali z rodzicami, najmocniej wzrósł w gronie osób w wieku od 30 do 35 lat. Mówiąc wprost – problem najmocniej dotknął trzydziestolatków. Dane te potwierdzają jak duże znaczenie dla narastania problemu miało to, że w 2020 roku znacznie trudniej było o kredyty mieszkaniowe - dodaje analityk.
Zaznacza, że chociaż w 2021 r. kiedy kredyty były tańsze, a na rynku mieszkaniowym była szeroka oferta lokali na wynajem, to epidemiczne nastroje nie przyniosły poprawy sytuacji.
- Rok 2022 nie tylko nie przyniósł poprawy, ale wręcz pogorszył sytuację młodych. Z jednej strony zniesiono lwią część epidemicznych ograniczeń, ale wybuch wojny wprowadził na kilka miesięcy niepewność i przyczynił się do wzrostu kosztów budowy mieszkań (oraz ich cen). Z punktu widzenia młodych, którzy chcieliby wyprowadzić się od rodziców, kluczowe było jednak to, że banki znowu zakręciły kurki z kredytami, a na rynku najmu brakowało mieszkań przez co stawki czynszów gwałtownie rosły - wskazuje Turek.
Kim są gniazdownicy?
Główny Urząd Statystyczny, który bada to zjawisko definiuje gniazdownika jako "osobę w wieku 25-34 lata mieszkającą z rodzicami, nieposiadającą współmałżonka i niebędącą sama rodzicem. Populacja gniazdowników nie obejmuje osób rozwiedzionych oraz wdowców".
Ostatnia publikacja GUS-u poświęcona temu problemowi z 2021 roku omawiała wprawdzie dane z 2018 roku, ale wskazywała na najważniejsze przyczyny pozostawania młodych Polaków w rodzinnych domach.
Przede wszystkim to kwestia dochodów. Aż 60 proc. osób z tej grupy nie posiadało żadnego dochodu lub był on niższy niż stawka płacy minimalnej (w 2018 r. wynosiła ona 2100 zł).
Jako drugą ważną przyczynę wskazano konieczność zajmowania się rodzicami. Badanie GUS-u wykazało, że 29 proc. mieszkało z jednym rodzicem, a o koło 1/3 z tych osób mieszkało z rodzicem w wieku postprodukcyjnym.
"Gniazdownicy często nie mają możliwości podzielenia się bieżącą opieką nad rodzicami z rodzeństwem, ponieważ gros z nich (42 proc.) nie posiada rodzeństwa lub już z nim nie mieszka" - wskazano w opracowaniu z 2021 r. "Pokolenie gniazdowników w Polsce".
Główny Urząd Statystyczny podkreślił, że istotne są także czynniki psychologiczne i przekazywane w rodzinach wzorce aktywności ekonomicznej.
"Jak wykazało badanie, prawie co szósty gniazdownik nie pracuje i mieszka jednocześnie przynajmniej z jednym niepracującym rodzicem. Podobny odsetek występuje w przypadku nieaktywnych zawodowo gniazdowników, których rodzic (w sytuacji zamieszkiwania tylko z jednym rodzicem) lub rodzice są bezrobotni, bierni zawodowo lub w wieku poprodukcyjnym. Dziedziczenie braku aktywności ekonomicznej w rodzinach gniazdowników nie wykazuje przy tym zróżnicowania względem płci" - stwierdzono.
Czy nowe programy mieszkaniowe zmienią sytuację?
W ocenie Bartosza Turka "rok 2023 może być tym, w którym sytuacja w końcu zacznie się poprawiać".
- Lekką odwilż widać już na rynku najmu (mieszkania są łatwiej dostępne, a stawki czynszów nie tylko nie rosną, ale potrafią spadać). Do tego banki odkręcają kurki z kredytami. Zawdzięczamy to niższemu oprocentowaniu kredytów, dobrej sytuacji na rynku pracy i ułatwieniom wprowadzonym przez KNF - wskazuje analityk.
Dodaje, że także rząd wprowadził programy mieszkaniowe, które niedługo wejdą w życie - Bezpieczny kredyt 2 proc. i Konta Mieszkaniowe.
- Mają one wejść w życie w lipcu. Szczególnie duże nadzieje budzi preferencyjny kredyt, który ma być znacznie tańszy i łatwiej dostępny niż standardowa bankowa oferta hipoteczna. Program ten ma zacząć działać już w lipcu - pisze Turek i zauważa przy tym, że na efekty wprowadzenia Kont Mieszkaniowych trzeba będzie jeszcze poczekać, bo to program długoterminowy.
- Dopiero czas pokaże czy te wszystkie programy pozwolą poprawić sytuację na rynku mieszkaniowym. Nie ulega jednak wątpliwości, że w końcu po 3 latach coraz gorszej sytuacji młodych Polaków, którzy chcieliby się usamodzielnić, pojawia się szansa, aby było im chociaż trochę łatwiej - podsumowuje ekspert.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: fizkes/Shutterstock