Po okresie lekceważenia Narodowy Bank Polski i polski rząd najwyraźniej przestraszyły się tego, co dzieje się z inflacją, te dwie instytucje doszły do wniosku, że inflacja wymyka się spod kontroli - powiedział na antenie TVN24 BiS prof. Witold Orłowski. O presji na Radę Polityki Pieniężnej mówili goście Raportu Specjalnego. Sławomir Dudek z Forum Obywatelskiego Rozwoju zauważył, że to "zwrot o 180 stopni dotychczasowej narracji". Inny gość programu, analityk finansowy Piotr Kuczyński zauważył, że to "sygnalna podwyżka", pokazująca, że "Rada zaczyna dbać o inflację". RPP podwyższyła stopę referencyjną do 0,50 proc. z 0,10 proc.
- Wiadomo, że ciśnienie rośnie, bo wszyscy wokoło podnoszą - powiedział Piotr Kuczyński. Przypomniał, że zrobili to między innymi Czesi.
- Złoty się osłabiał, a umacniała się cena surowców, przede wszystkim ropy, co powodowało, że ta inflacja mogłaby być jeszcze wyższa. To ciśnienie na Radę było potężne. Pojawił się też list członków Rady, byłych szefów banków centralnych, którzy apelowali o podwyżkę stóp - mówił.
Zdaniem eksperta podwyżka stóp procentowych "to nie jest dużo" - To jest raczej sygnalna podwyżka, pokazująca - i słusznie - że Rada zaczyna dbać o inflację - ocenił.
- Taka podwyżka już wypłynęła na rynek złotego - złoty chyba o 1 procent prawie się umacnia w stosunku do innych walut. Bardzo dobrze, bo cena ropy wyrażana jest w dolarach i to umocnienie w stosunku do dolara to bardzo pożądany ruch - powiedział Kuczyński.
Stopy procentowe a raty kredytu
Zauważył, że stopy procentowe wpłyną na wysokość rat kredytów.
- To niepożądany ruch dla tych, którzy mają kredyty złotówkowe - powiedział. Ekspert podkreślił, że nie będą tu duże podwyżki. - Widziałem wyliczenia na postawie kredytu na 300 tysięcy złotych kredytów, przy racie 1100 z groszami, to wychodziło 1200 złotych, 60-70 złotych w górę. Niewiele, ale pokazuje, co może czekać ludzi, gdyby kiedyś stopy procentowe wzrosły o 5 procent. Ja widziałem kalkulator UOKiK, który mówi, że gdy stopy procentowe wzrosną o 5 procent, to rata może wzrosnąć o 50 procent. Ważne, żeby państwo to sobie skalkulowali, biorąc kredyty - mówił.
Zdaniem eksperta podwyżka stóp procentowych nie schłodzi sytuacji na rynku nieruchomości.
- Taka podwyżka go nie schłodzi, może nawet paradoksalnie przyspieszyć branie kredytów. To oczywiście złe rozumowanie. U nas prawie 100 procent kredytów jest brane ze zmienną stopą oprocentowania, są niby oferty na 5 lat ze stałą stopą oprocentowania, ale potem trzeba to negocjować z bankiem. Nie jest to tak jak w wielu krajach zachodnich, gdzie bank dba o to, by przez cały okres życia kredytu zabezpieczyć się przed zmianami stóp procentowych i daje nam stałą stopę oprocentowania – mówił Kuczyński.
- To bardziej będzie działało w kierunku wyhamowania inflacji, chociaż też niedużego, bo jeżeli czyta się, że fosforany w Chinach będą objęte zakazem eksportu, a Chiny to 30 procent eksportu, już wiadomo, co dzieje się z nawozami sztucznymi, można sobie wyobrazić, co będzie z żywnością. Na to podwyżka stóp procentowych nie podziała – ocenił.
- Ropa doszła do poziomu najwyższego od siedmiu lat, cena węgla bije rekordy. Na to się chyba nie patrzy, a ja ostatnio widziałem wykres cen krzemu – 300 procent do góry – mówił.
- Na razie pan profesor Glapiński, jego koledzy zobaczą, jak to będzie działało. Już pewien ruch zrobili niewielki, ale zrobili. Reszta to już pewnie nie w tym, ale w przyszłym roku - prognozował Kuczyński.
"Zwrot o 180 stopni"
Kolejnym gościem TVN24 BiS był Sławomir Dudek z Forum Obywatelskiego Rozwoju.
- To kompletne zaskoczenie, zwrot o 180 stopni dotychczasowej narracji. Oprócz tych członków jastrzębich polityki pieniężnej, to większość rady mówiła, że inflacja jest przejściowa, że nie ma się czego obawiać, że nie ma zagrożenia - mówił.
Zdaniem eksperta "to dobry ruch".
- To też przyznanie się do błędu – bo narracja jest odwrócona, że jednak inflacja nie jest przejściowa i ta narracja była błędna, niewłaściwa – ocenił Dudek.
- Mamy rozgrzaną gospodarkę, realizuje się odroczony popyt tego, co nie wydaliśmy w czasie kryzysu, kupujemy na zapas. Chociażby rynek mieszkaniowy – nie tylko kupowane są mieszkania na potrzeby mieszkaniowe, ale uciekamy też przed wysoką inflacją i zerowymi stopami procentowymi, ujemnymi realnym stopami procentowymi. Firmy też kupują na zapas surowce. Gromadzą, nie wiedzą, czy będą zamknięte granice – mówił.
- To wszystko napędziło bardzo popyt i moim zdaniem to nie jest tak, że tylko podaż decyduje – oczekiwania inflacyjne też są wysokie, one może nie rosną, bo wyskoczyły w górę w ostatnim okresie, ale utrzymują się na bardzo wysokim poziomie – powiedział Dudek. - Groziło nam zakotwiczenie się tych oczekiwań inflacyjnych i uruchomienie spirali płacowo-cenowej, co już było obserwowane. (...) Efekty jeszcze późniejszej reakcji byłyby dużo gorsze dla gospodarki niż teraz. Teraz trzeba dać sygnał, trochę schłodzić – ocenił.
Ekspert prognozował, że raczej nie jest to koniec podwyżek stóp procentowych. – Na razie jest próbna dawka leku, zobaczymy, jak zadziałają oczekiwania inflacyjne, czy popyt na kredyty hipoteczne spowolni, ale jak nie a inflacja będzie podbijana przez ceny energii, wzrost podatków cenotwórczych, to tutaj może być trudno. Moim zdaniem to nie jest koniec podwyżek – podkreślił.
"To jest najgorsza rzecz - rosnące oczekiwania"
Zmiana stóp procentowych była komentowana także przez głównego doradcę ekonomicznego PwC prof. Witolda Orłowskiego. - Przede wszystkim proszę mnie nie dopisywać do analityków, którzy się nie spodziewali, byli zaskoczeni tym ruchem. Dla mnie nie było wątpliwość, zwłaszcza że dzisiaj rano nawet pan premier mówił, że należy coś z tym zrobić. Wiadomo, że nasz bank centralny bardzo słucha w ostatnich latach tego, co robi rząd - mówił.
- Ta podwyżka jest nieduża. Oznacza to, że po okresie lekceważenia Narodowy Bank Polski i polski rząd najwyraźniej przestraszyły się tego, co dzieje się z inflacją, te dwie instytucje doszły do wniosku, że inflacja wymyka się spod kontroli, że zaczynają narastać tak zwane oczekiwania inflacyjne - powiedział Orłowski.
Wyjaśnił, że "oczekiwania inflacyjne to nie jest ta inflacja, która jest rejestrowana, tylko to, czego ludzie się spodziewają i co odczuwają na przyszłość".
- To jest najgorsza rzecz - rosnące oczekiwania. Jeżeli ludzie uważają, że inflacja jest wysoka i będzie przyspieszać, to żądają podwyżek płac. Jeżeli pracodawcy dają im podwyżki, też oczekując, że podwyższą ceny, bo rosną koszty produkcji. To się nazywa spiralą inflacji, która może się rozkręcać i prowadzić do coraz szybszego wzrostu cen. Oczywiście mam nadzieję, że do tego nie dojdzie w Polsce, ale instytucją władną przerwać spiralę jest NBP, bo ma narzędzia do tego w postaci stóp procentowych - mówił.
- Jeżeli bank centralny chce zatrzymać wzrost oczekiwań inflacyjnych, to musi pokazać, że jest gotowy walczyć z inflacją bardzo ostrymi środkami. Mówię "bardzo ostrymi", bo podniesienie stóp procentowych powoduje osłabienie wzrostu gospodarczego, wzrost bezrobocia, mniej kredytów. Takie poważne podniesienie jest dla nas wszystkich bolesne. Jeżeli bank centralny nas nie przekona, to oczekiwania inflacyjne będą rosły, inflacja będzie rosła i kiedyś trzeba będzie jeszcze większe podwyżki wprowadzić - powiedział Orłowski.
Źródło: TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock