Problem z opłatą od reklam jest taki, że giganci cyfrowi, którzy mogą transferować swoje przychody dowolnie po świecie, są traktowani tak samo jak podmioty, które mają w Polsce siedzibę i płacą w Polsce podatek dochodowy – stwierdził na antenie TVN24 Piotr Leonarski, adwokat i doradca podatkowy. Dodał, że jego zdaniem ta kwestia nie znajduje uzasadnienia w projekcie.
We wtorek kilkanaście grup medialnych opublikowało list otwarty do władz Rzeczypospolitej i polityków w sprawie nowej daniny medialnej, którą zamierza wprowadzić większość rządząca. OTO TREŚĆ LISTU >>>
"Rząd wprowadza drugą daninę"
- Dla podmiotów krajowych jest to podwójne opodatkowanie. Mamy podatek dochodowy, w którym przychody pomniejszamy o koszty – jest dochód i od tego płacimy 19 procent podatku. Obok tego ma być opłata od reklam od przychodów, która ma mieć osiem różnych stawek w zależności od pomiotu, treści reklamy i progu przychodu – podkreślił na antenie TVN24 Leonarski.
Dodał, że tak skonstruowana opłata od reklam po wejściu w życie "będzie różnicować podmioty na rynku". - Nie widzę uzasadnienia, dlaczego reklama kinowa ma być inaczej traktowana niż reklama prasowa albo telewizyjna. Cele dla przedsiębiorcy są takie same. Dobrym zwyczajem jest, by podatki były neutralne – taka sama usługa dla takiego samego klienta powinna być opodatkowana tak samo. Tu nie mamy tego – wytłumaczył adwokat.
Powiedział również, że "problem z gigantami cyfrowymi jest taki, że mogą sobie pozwolić na to, że swoje dochody mogą pokazywać w różnych państwach – tam, gdzie jest to dla nich korzystne. - Dlatego Unia Europejska, OECD (Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju – red.) i inne organizacje pracują nad tym, by stworzyć tymczasowy system, który dostosuje zwykłe podatki dochodowe do sytuacji międzynarodowej. Problem polega na tym, że razem z tym rozwiązaniem (polski – red.) rząd wprowadza drugą daninę, traktując je jak jeden organizm. Ale one są od siebie niezależne – stwierdził Leonarski.
Giganci cyfrowi a podatki
- Jeśli chodzi o gigantów cyfrowych, to jest konsensus. Jest problem, państwa europejskie coś z tym robią, Unia Europejska nad tym pracuje od 2018 roku. Na razie nie ma ogólnoeuropejskiego porozumienia, ale Francja, Hiszpania, Włochy i Węgry wprowadziły takie podatki. Zasadniczo w większości podatków są one skierowane na podmioty, które mają ułatwione unikanie opodatkowania podatkami tradycyjnymi – powiedział doradca podatkowy.
Austria, Francja, Grecja, Węgry – na te państwa powołuje się polski rząd, uzasadniając wprowadzenie "składki od reklamy" w tradycyjnych mediach i internecie. "To jest taka opłata solidarnościowa, która obowiązuje w wielu krajach Unii Europejskiej" – przekonuje rzecznik rządu. Tak jednak nie jest. Skonstruowana w ten sposób opłata od reklam nie obowiązuje w żadnym kraju. WIĘCEJ NA KONKRET24 >>>.
Podatek przychodowy a dochodowy
- Dla rządu podatek przychodowy - którego nie pomniejsza się o koszty - szczególnie w kryzysie jest wygodniejszy. Dlatego, że przerzuca na przedsiębiorcę problem. W sytuacji spadku wpływów, gdy dalej pracuje ta sama liczba pracowników i koszty są takie same, wykazuje się zazwyczaj stratę - wtedy podatku dochodowego się nie płaci. Spadają dochody podatkowe państwa. W przypadku podatku przychodowego wpływy (do budżetu państwa – red.), choć mniejsze, zostają – wyjaśnił Leonarski.
Podkreślił, że "to jest przerzucenie na przedsiębiorców ryzyka kryzysu". - Dlaczego to się robi w przypadku podmiotów krajowych. Ja nie znajduję uzasadnienia – powiedział.
Jego zdaniem wprowadzenie takiej opłaty od reklam łatwiej argumentować w przypadku podmiotów międzynarodowych, bo jest "europejski konsensus w tej sprawie".
Dodał też, czego brakuje w rządowym uzasadnieniu projektu. - Brakuje uzasadnienia, dlaczego ta grupa podmiotów, czyli media tradycyjne, zostaje wyróżniona zaszczytem wsparcia państwa w pandemii – stwierdził.
Według doradcy podatkowego uzasadnienie nałożenia opłaty od reklam na media tradycyjne "jest bardzo lakoniczne". - Ogranicza się do stwierdzenia: mamy pandemię, trzeba wesprzeć NFZ (Narodowy Fundusz Zdrowia – red.) i inne fundusze, które ucierpiały na pandemii i wymagają wsparcia. Z drugiej strony mówi, że przenosimy gospodarkę do świata cyfrowego. To uzasadnienie jest prawdziwe, tylko nie odpowiada na pytanie, dlaczego media tradycyjne, które ucierpiały na pandemii (mają być dodatkowo obciążone – red.). Warto tu zwrócić szczególną uwagę na kina, które były zamknięte i nie zyskują na pandemii – zaznaczył.
Od 12 lutego otwarte są hotele, stoki, baseny, teatry, filharmonie, opery i kina. Na dwa tygodnie – na próbę. Ale to nie takie proste, by kino po prostu otworzyć. Nie ma premier, nie pomaga też niepewność – materiał "Faktów TVN".
Opłata medialna
Zgodnie z projektem Ministerstwa Finansów do opłacania składki z tytułu reklamy konwencjonalnej będą "obowiązani dostawcy usług medialnych, nadawcy, podmioty prowadzące kino, podmioty umieszczające reklamę na nośniku zewnętrznym reklamy oraz wydawcy". Próg wpływów z reklam dla tej grupy to 1 mln złotych. Dla wydawców prasowych ma on stanowić 15 mln złotych. Konkretne stawki składki mają zależeć od wysokości wpływów – dochodzą nawet do 15 procent.
Od przychodów w wysokości od 1 do 50 mln zł z reklam w radiu, telewizji, kinach i reklamy zewnętrznej trzeba byłoby zapłacić 7,5 proc., a powyżej 50 mln zł – stawka wzrastałaby do 10 proc. W przypadku prasy stawki są niższe: przy przychodach z reklam od 15 do 30 mln zł – 2 proc., a powyżej 30 mln zł – 6 proc.
Dla kilku grup produktów stawki składki za przychód od reklamy są wyższe. Chodzi tu o produkty lecznicze, suplementy diety, wyroby medyczne i napoje z dodatkiem substancji słodzącej, które w projekcie oznaczono jako "towary kwalifikowane".
Przy przychodach od 1 do 50 mln zł z tytułu reklam promujących te produkty w telewizji, radiu, kinach i reklamie zewnętrznej wysokość stawki miałaby wynieść 10 proc., a powyżej 50 mln zł – 15 proc. W przypadku reklam "towarów kwalifikowanych" w prasie przy przychodach od 15 do 30 mln zł stawka miałaby wynieść 4 proc., a powyżej 30 mln zł – 12 proc.
Z kolei stawka składki od reklamy internetowej ma wynieść 5 proc. Jej zakresem objęci byliby "giganci cyfrowi", których globalne przychody sięgają 750 mln euro. Przychody z tytułu reklamy internetowej w Polsce oszacowano na 5 mln euro.
W projekcie zaproponowano zasilanie wpływami ze składek trzech funduszy: NFZ, do którego ma trafić 50 proc. wpływów ze składek, nowo utworzonego Funduszu Wsparcia Kultury i Dziedzictwa Narodowego w Obszarze Mediów (35 proc.) oraz do Narodowego Funduszu Ochrony Zabytków (15 proc.).
Według szacunków resortu finansów wpływy ze składki od reklam w 2022 roku mogą wynieść blisko 800 mln zł. Ustawa miałaby wejść w życie w lipcu.
CZYTAJ WIĘCEJ: Rząd pracuje nad opłatą od reklam. Kto zapłaci?
Źródło: TVN24 Biznes, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock