Nasza propozycja jest taka, żeby dać pomoc wszystkim, którzy mają spadek obrotów o 70-90 procent – powiedział na antenie TVN24 Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców Adam Abramowicz. Zaapelował też o powrót zróżnicowania obostrzeń zgodnie ze strefami zieloną, żółtą i czerwoną.
Minister zdrowia poinformował w poniedziałek, że obowiązujące obostrzenia epidemiczne dotyczące m.in. funkcjonowania galerii handlowych, hoteli, restauracji czy stoków narciarskich zostają przedłużone o dwa tygodnie, do końca stycznia.
- Przedsiębiorcy są zaniepokojeni, głównie wczorajszym komunikatem. Oczywiście część z nich martwi się, że nie zostało ujętych w tarczach, mimo że ma zamknięte biznesy. System oceny PKD jest dziurawy, wiele firm jest bez pomocy finansowej. Stąd te frustracje – powiedział Rzecznik MŚP.
Jak mówił, na wiosnę wszystkie tarcze zadziałały bardzo szybko. - Nie było wtedy ani chęci podawania państwa do sądu, ani chęci nieposłuszeństwa obywatelskiego. Ja myślę, że czas na to, by decydenci przeanalizowali ten czas i tamten czas i zobaczyli, dlaczego dzisiaj jest ta frustracja i zadziałali tak, by załatać dziury w tarczy – dodał.
Powrót do stref
Adam Abramowicz uznał też, że należy zmienić zasady dotyczące wprowadzania obostrzeń.
- Trzeba zastanowić się, czy należy wrócić do planu przedstawionego przez premiera w listopadzie, planu odpowiedzialnego wychodzenia z kryzysu (...) dzielił on powiaty na te słynne strefy: zieloną, żółtą i czerwoną. Taki plan dawałby przedsiębiorcom perspektywę. Dzisiaj lockdown bezterminowy powoduje dyskomfort i psychiczne obciążenia – mówił.
Rzecznik zaproponował też, by pomoc przekazać wszystkich przedsiębiorcom, "którzy mają spadek obrotów o 70-90 procent". - To jest wyraźny wskaźnik firmy, która jest zamknięta i taka propozycja ze strony Rzecznika i naszego środowiska do rządu poszła – podkreślił.
Adam Abramowicz odniósł się też do tego, że w obecnej sytuacji wiele małych firm jest zamkniętych, a duże zakłady produkcyjne wciąż pracują.
Przedsiębiorcy widzą, że ich konkurencja, te duże firmy, są otwarte. Narasta frustracja. Mówi się, że po pandemii może zajść taka sytuacja, że całe, czy większość MŚP (małych i średnich przedsiębiorstw – red.) zbankrutuje i zostaną same korporacje. Nie chcemy takiego efektu. Chcemy by nasza gospodarka była oparta na małych i średnich firmach rodzinnych, bo wtedy jest najbardziej efektywna – powiedział.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock