Henryk Kowalczyk nie wyklucza, że może nastąpić kolejne obniżenie ratingu Polski przez którąś z agencji. - Będą próby nacisków na nas, właśnie poprzez ratingi, ale naciskać można tylko politycznie - powiedział w TVN24 BiS przewodniczący Komitetu Stałego Rady Ministrów. Zaznaczył, że inwestorzy nie będą zwracać na to uwagi. - Inwestorzy patrzą na realne wyniki finansowe. A te pokazują, że jesteśmy naprawdę stabilnym krajem, jeżeli chodzi o podstawy ekonomiczne - podkreślił.
W środę Trybunał Konstytucyjny orzekł, że kilkanaście zapisów nowelizacji ustawy o TK autorstwa PiS jest niekonstytucyjnych. Rząd zapowiada, że wyroku nie opublikuje.
Polska z niższym ratingiem?
Kowalczyk nie wykluczył, że w wyniku zamieszania wokół wyroku TK rating Polski może zostać obniżony.
- Bardzo możliwe, że tak się stanie, ale dla nas bardzo ważne będzie uzasadnienie. Jeśli będą nim tylko aspekty polityczne, to inwestorzy nie będą na to zwracać uwagi, bo będą oceniać nasze zdolności ekonomiczne i finansowe, a te są dobre. Oceniane będzie to, że deficyt jest w ryzach budżetowych, że jest rozwój gospodarczy i że jest ściągalność podatków - podkreślił. Dodał, że poprzez ratingi dojdzie do prób nacisków na rząd. - Ale naciskać można tylko politycznie, natomiast inwestorzy patrzą na realne wyniki finansowe. A te pokazują, że jesteśmy naprawdę stabilnym krajem, jeżeli chodzi o podstawy ekonomiczne - powtórzył Kowalczyk.
Pytany o to, czy Polska przestała być krajem interesującym dla inwestorów, odpowiedział: - Nie sądzę. Trybunał Konstytucyjny wielokrotnie pokazał, że prawo, nawet to ekonomiczne, jest dość niestabilne. Trybunał wręcz zaburzał stabilność prawa. Zaznaczył, że Trybunał Konstytucyjny może pracować według nowej ustawy, którą uregulował Sejm, czyli "orzekając w kolejności rozpatrywania spraw, które do niego wpływają, w większości tej, która została zapisana w ustawie, czyli 13 sędziów, i podejmując decyzje większością 2/3 głosów".
Ochrona polskiej ziemi
Kowalczyk odpowiadał też na zarzuty opozycji ws. projektu ustawy o polskiej ziemi, którego pierwsze czytanie odbędzie się w Sejmie w czwartek. Politycy opozycji twierdzą, że PiS "dokonuje zamachu na prawo własności i wchodzi z butami w gospodarstwa polskich rolników". Projekt zakłada m.in. wstrzymanie sprzedaży państwowej ziemi na pięć lat. Nabywcami ziemi mają być zasadniczo tylko rolnicy, wyjątek będą stanowić osoby bliskie zbywcy, jednostki samorządu terytorialnego oraz Skarb Państwa. Zasady te nie będą dotyczyły dziedziczenia. - Chcieliśmy zabezpieczyć polskich rolników i polską gospodarkę przed nadmiernym wykupem ziemi przez cudzoziemców. Tego się obawiamy. Wszyscy rolnicy, patrząc na ceny ziemi w Holandii, Danii i Niemczech, obawiają się, że przyjdą zachodni inwestorzy i wykupią ziemię - tłumaczył gość TVN24 BiS. Mówił też, że np. we Francji polski rolnik "nie ma żadnych szans, żeby kupić ziemię". - Większość krajów Unii Europejskiej właśnie w ten sposób chroni swoją ziemię. My też powinniśmy tak robić - podkreślił. Kowalczyk jest przekonany, że cena ziemi "na pewno nie spadnie". - W tej chwili jest zakaz kupowania ziemi przez cudzoziemców i cena wynosi 30-40 tys. zł za hektar - mówił. Według niego istnieje możliwość, że dzięki zapisom w ustawie cena ziemi nie wzrośnie gwałtownie. - To jest obawa. Ale jeśli cena wzrosłaby gwałtownie, to oznaczałoby, że polskie rolnictwo wymiera - wyjaśniał.
Co z VAT-em?
Kowalczyk przyznał, że rząd rozważa obniżenie podstawowej stawki VAT-u z 23 na 22 proc.
- Te decyzje podejmiemy dopiero pod koniec drugiego półrocza. Musimy zobaczyć, czy mamy efekty ze ściągnięcia tego VAT-u, czy nas stać na obniżenie tej stawki. Na razie za wcześnie na tego typu deklaracje, bo nie wiemy, jak będzie układała się dochodowość podatkowa. Chociaż styczeń był bardzo optymistyczny, mieliśmy 2 mld zł więcej wpływów podatkowych niż rok wcześniej - powiedział.
Nie ma obaw o banki
Członek Rady Ministrów skomentował też słowa wiceministra finansów Konrada Raczkowskiego, który powiedział, że "w 2016 r. upadnie kilka małych banków, ale nie będzie to efekt wprowadzenia podatku bankowego, lecz niewłaściwego zarządzania i nadzoru". Za te słowa Raczkowski został odwołany przez premier Beatę Szydło ze stanowiska. - Nie sądzę, żeby bankom groziła upadłość. Nasz system finansowy jest bardzo stabilny. Znakomicie funkcjonują gwarancje bankowe dla tych, którzy trzymają lokaty w bankach. System bankowy mamy wyjątkowo stabilny na tle Europy i świata - zapewnił.
Kiedy pomoc dla frankowiczów?
Kowalczyk pytany o to, kiedy zostaną zrealizowane obietnice pomocy frankowiczom, odpowiedział, że "wtedy, kiedy będzie wiadomo, ile to kosztuje". - W tej chwili oczekujemy na te wyniki. Uważam, że szacunki banków mówiące, że jest to koszt 40-50 mld zł, są przesadzone. Nie mamy dostępu do pełnych informacji, KNF ma do nich dostęp i czekamy na ich szacunki. Jeśli byłby to duży koszt, to pomoc byłaby rozłożona w czasie, a jeżeli mały, to pomoc zostanie zrealizowana szybciej - mówił.
Autor: ToL//bgr / Źródło: TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 BiŚ