Przedstawiciele branży fitness protestowali w sobotę na ulicach Warszawy. Nie zgadzają się na zawieszenie działalności basenów, aquaparków i siłowni. - Jesteśmy praktycznie jedyną branżą, która z dnia na dzień została zamknięta - podkreślali.
Zgodnie z zapowiedzią premiera Mateusza Morawieckiego od soboty, w związku ze wzrostem liczby zakażeń koronawirusem, w całej Polsce zawieszona została działalność m.in. basenów i siłowni.
Ministerstwo Sportu poinformowało, że z basenów, siłowni i obiektów fitness nadal będą mogli korzystać studenci i uczniowie - w ramach zajęć na uczelni lub w szkole oraz osoby uprawiające sport w ramach współzawodnictwa sportowego lub wydarzeń sportowych. Ponadto, jak wynika z rozporządzenia, baseny i siłownie będą dostępne w hotelach, ale tylko dla gości, których "pobyt wynosi co najmniej jedną dobę hotelową".
"Chcemy otwarcia"
W ramach protestu przeciwko tym decyzjom na ulice stolicy wyszli w sobotę przedstawiciele branży fitness.
- Chcemy otwarcia. Chcemy, żeby dali nam możliwość pracy w naszych klubach, naszych siłowniach. Chcemy, aby pozwolili całemu społeczeństwu przyjść i w bezpiecznych warunkach dbać o siebie. Żeby otworzyli naszą branżę - mówił dla TVN24 Mateusz Michalik, jeden z protestujących.
Dodał, że dużo podmiotów w branży fitness to małe podmioty - lokalne przedsiębiorstwa. - W momencie, gdy one padną, to z ośmiu procent społeczeństwa, które jest aktywne, będziemy mieli cztery procent. Potem już się nie podniesiemy. Ludzie będą musieli zamykać siłownie i kluby fitness - stwierdził.
- Jesteśmy praktycznie jedyną branżą, która z dnia na dzień została zamknięta. Niesprawiedliwie. Jesteśmy branżą prozdrowotną, nasi klubowicze dbają o swoje zdrowie, o swoją odporność. Redukują stres. Walczymy o to, żebyśmy mogli otworzyć nasze kluby jak najszybciej - podkreślił Łukasz Dojka, właściciel sieci Xtreme Fitness.
Zapowiedź protestu i pismo do premiera
Decyzja rządu spotkała się ze sprzeciwem Polskiej Federacji Fitness. Organizacja już wcześniej we wpisie na Facebooku zapowiedziała protest w Warszawie. "Czas pokazać, ilu nas jest oraz że nie jesteśmy marginalną branżą. 100 000 miejsc pracy jest na szali. Miliardy złotych również. Nie przeżyjemy kolejnego lockdownu" - podkreślili przedstawiciele federacji.
W piątek Polska Federacja Fitness wspólnie z Federacja Pracodawców Fitness złożyła pismo do premiera Morawieckiego z prośbą o niezamykanie obiektów sportowych.
Spotkanie z wicepremierem w poniedziałek
- Liczę, że w poniedziałek uda mi się spotkać z przedstawicielami branży fitness. Sytuacji, w jakiej ona się znalazła, poświęciliśmy sporo uwagi podczas piątkowego kryzysowego sztabu gospodarczego - powiedział jeszcze w piątek wicepremier Jarosław Gowin.
Szef resortu rozwoju, pracy i technologii podkreślił, że w najbliższych tygodniach branża musi liczyć się z restrykcjami nałożonymi na nią w związku z obostrzeniami związanymi z pandemią. - Ale z całą pewnością będą objęci pomocą ze strony państwa - zapewnił.
Minister Gowin odnosząc się do kwestii poruszanych podczas piątkowego gospodarczego sztabu antykryzysowego z udziałem premiera Mateusza Morawieckiego, powiedział, że rozmowy dotyczyły rozwiązań, które można zaadresować do branż objętych ostatnimi obostrzeniami. - Jednomyślnie uznaliśmy, że skala obostrzeń powinna być minimalizowania, a tempo ich odmrażania tak szybkie, jak to możliwe - zaznaczył.
- Wszystkie osoby odpowiedzialne w rządzie za stan gospodarki podzielają stanowisko Ministerstwa Rozwoju, Pracy i Technologii, że walkę z epidemią i względy zdrowotne trzeba równoważyć wrażliwością na skutki gospodarcze - wskazał. Dodał, że kolejna fala recesji, taka jak wiosną, "fatalnie wpłynęłaby nie tylko na poziom życia Polaków, ale także chociażby na kondycję polskiej służby zdrowia".
Zamknięte siłownie a odporność organizmu
Z kolei zdaniem Benefit Systems aktywność fizyczna to jeden z podstawowych sposobów budowania odporności organizmu. Spółka oceniła, że konsekwencje decyzji rządu będą szczególnie mocno odczuwalne dla małych firm, które już po pierwszym lockdownie funkcjonowały na skraju rentowności.
"W zależności od tego, jak długo zakaz działalności będzie obowiązywał, może on wręcz doprowadzić do upadku wielu podmiotów z branży sportowo-rekreacyjnej. Grupą, która na decyzji rządu ucierpi najbardziej i od razu, będą na pewno dziesiątki tysięcy pracowników tej branży, m.in. instruktorów i trenerów, którzy z dnia na dzień stracą źródło utrzymania" - napisano w oświadczeniu.
Przedstawiciele Benefit Systems przekonują, że w reżimie sanitarnym i przy ograniczeniach, obowiązujących dotychczas w strefach żółtej i czerwonej, obiekty sportowo-rekreacyjne nie tworzyły podwyższonego ryzyka epidemiologicznego.
"Paradoksalnie, to właśnie one są bardziej bezpieczne niż wiele innych publicznych miejsc, w których nie da się dopilnować dezynfekcji czy dystansu społecznego tak skutecznie, jak np. w klubie fitness" - napisano w komunikacie. Zdaniem przedstawicieli firmy "potwierdzają to zarówno polscy eksperci, jak i badania przeprowadzone m.in. w Norwegii, Wielkiej Brytanii i USA, które pokazują, że ryzyko transmisji koronawirusa w miejscach takich jak kluby fitness jest zbliżone do zera".
Benefit Systems jest operatorem systemu kart sportowych MultiSport oraz właścicielem największej liczby klubów fitness w Polsce. Na koniec czerwca sieć składała się ze 159 obiektów, m.in. pod markami Zdrofit i Fabryka Formy.
Apel do premiera
Parę dni temu rzecznik MŚP Adam Abramowicz w piśmie skierowanym do szefa rządu zaapelował o ponowne przeanalizowanie zasadności zakazu prowadzenia działalności branż fitness, basenów i saun na terenie Polski bez względu na strefy, w jakich się one znajdują.
"Jeżeli zakaz zostanie utrzymany, to wnoszę o przedstawienie sposobu, w jaki zostaną wypłacone odszkodowania za czas unieruchomienia firm z tych branż. Jest to niezwykle pilna sprawa, ponieważ przedsiębiorcy, którzy takiej informacji nie otrzymali, są w złym stanie psychicznym z powodu groźby bankructwa i jego skutków dla ich życia zawodowego i osobistego" - podkreślił Abramowicz w piśmie.
Rzecznik przypomniał, że kluby fitness, siłownie, baseny od czerwca funkcjonowały w reżimie sanitarnym. Stosowane były ograniczenia uzgodnione z inspektoratem sanitarnym. "Aktywność fizyczna służy budowaniu odporności, dzięki której lepiej znoszone są rozmaite infekcje, w tym COVID-19. Klientami tych miejsc są zazwyczaj osoby młode i zdrowe, które są w grupie osób najmniej narażonych na ciężki przebieg zachorowania (...)" - dodał.
Abramowicz wskazał, że branża fitness poniosła "olbrzymie" straty w związku z pierwszą falą koronawirusa, a obecne obłożenie obiektów sięga zaledwie 60 procent w porównaniu do analogicznego okresu przed rokiem.
Rzecznik zaznaczył, że popierał pomysł podziału kraju na strefy, uzależnione od liczby zakażeń w danym powiecie. Dodał, że z zadowoleniem zostało przyjęte to, że w strefach czerwonych, poza nielicznymi wyjątkami, działalność gospodarcza może być kontynuowana. "Niestety na konferencji prasowej rządu z 15 października 2020 r. odstąpiono od tej zasady, w dodatku rozszerzając zakaz niektórych działalności także na strefę żółtą. Z punktu widzenia prowadzenia biznesu po zapowiadanych zmianach strefa żółta w niewielkim stopniu różni się od strefy czerwonej" - zaznaczył Adam Abramowicz.
Źródło: PAP, TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: KPRM