Codzienne zakupy stały się dla Polaków prawdziwym wyzwaniem - pisze brytyjski dziennik "Financial Times". Uważać trzeba już nie tylko na rosnące ceny, ale również na gramaturę i skład produktów. Te mogą niemiło zaskoczyć. - Nigdy czegoś takiego nie widziałem - stwierdził ekonomista Rafał Mundry, odnosząc się do skali zjawiska.
"Financial Times" opisuje obrazowo, że na wyprawę do polskiego supermarketu trzeba spakować już nie tylko zasobny portfel, ale również szkło powiększające. Może okazać się nieodzowne przy czytaniu drobnego druku na etykietach, na których widnieją informacje o gramaturze i składzie produktów.
W artykule brytyjski dziennik zamieścił zestawienie zdjęć produktów dostępnych w polskich sklepach: popularnego serka, makaronu, herbatki ekspresowej. Na pierwszy rzut oka artykuły spożywcze wyglądają tak samo, różnica między nimi jest jednak znacząca. Towaru w opakowaniach jest mniej, w niektórych obniżyła się również zawartość wartościowych składników odżywczych.
Praktyka znana od wieków
Takie zjawisko na świecie nie jest jednak niczym nowym i już dawno zostało zdefiniowane przez ekonomistów w języku angielskim jako "downsizing" (redukcja) czy "shrinkflacja" (gra słów - "shrink", czyli kurczenie się oraz inflacja). To jedna ze znanych od wieków praktyk producentów, którzy w dobie rosnących kosztów produkcji, zmniejszają zawartość produktu w opakowaniach lub zmieniają jego skład przy pozostawieniu poziomu cen na dotychczasowym poziomie.
"Financial Times" podaje jeszcze więcej przykładów tego zjawiska w Polsce. W paczkach znajduje się już osiem, a nie dziesięć chusteczek higienicznych. Popularne bombonierki zawierają już tylko 340 g łakoci, a jeszcze w grudniu było to 360 g. W artykule przypomniano, że inflacja w Polsce jest dwukrotnie wyższa niż w krajach strefy euro i według ostatniego odczytu wyniosła niemal 17 proc. w ujęciu rocznym.
Sam "downsizing" nie umyka uwadze polskiego urzędu statystycznego. Jak wyjaśnił "FT", GUS w swoich szacunkach bierze bowiem pod uwagę wagę produktu, a nie tylko cenę z opakowania. Producenci nie zniechęcają się jednak przez to, gdyż klienci nie mają wiedzy na temat nagannych praktyk.
W rozmowie z "Financial Times" ekonomista Rafał Mundry podkreślił, że "downsizing" to "jedno z obliczy inflacji, które jest często niezauważane przez konsumentów". Jak dodał, skala tego zjawiska nad Wisłą go zaskoczyła. - Nigdy czegoś takiego nie widziałem - stwierdził.
Przedsiębiorcy bronią się, mówiąc o drakońskich podwyżkach, jeśli chodzi o koszty produkcji, które wzrosły często nawet o 40 proc. w skali roku.
Zjawisko trudniejsze do dostrzeżenia
To jednak nie koniec niemiłych wieści dla konsumentów. Innym sposobem procentów na szukanie oszczędności jest stosowanie tańszych i niekoniecznie bardziej wartościowych składników. To zjawisko dostrzec jest dużo trudniej zarówno konsumentom, jak i statystykom.
Jak opisywał Rafał Mundry, w kupowanym przez niego maśle jest więcej oleju palmowego, a w płynie do płukania ust - mniej fluoru. Syrop glukozowy zastąpił natomiast cukier w wyrobach cukierniczych. Ekonomista podkreślił, że w każdym przypadku zmiana była tak subtelna, że można było ją dostrzec dopiero po porównaniu etykiety ze starszym odpowiednikiem.
- Bardzo mnie to zaskakuje. Niestety nie możemy na pewno mówić tutaj o poprawieniu jakości. Czasami zamienniki okazują się nawet bardziej szkodliwe dla naszego zdrowia - zwrócił uwagę.
Źródło: "Financial Times"
Źródło zdjęcia głównego: Dziurek / Shutterstock.com