Za chwilę mogą stanąć ubojnie i większość zakładów przetwórczych w Polsce - stwierdził na antenie TVN24 wiceprezes i dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności Andrzej Gantner. Zwrócił uwagę, że w szczególnie trudnym położeniu znajdzie się branża napojowa, która już zmaga się ze skutkami wprowadzenia podatku cukrowego. Z kolei były wicepremier i minister gospodarki Janusz Piechociński mówił, że to kolejna sytuacja, która pokazuje, że "władza jest w chaosie".
- To jest bardzo duży problem, jeżeli ktoś, kto podejmował decyzję o zaprzestaniu produkcji nawozów sztucznych w tych dwóch spółkach zakładał i stwierdził, że właściwie ten dwutlenek węgla jest pobocznie produkowany i on do niczego specjalnie nie służy i myślał, że to jest tylko kwestia bąbelków w oranżadzie, to oznacza że się bardzo pomylił i nie zna realiów łańcucha produkcji żywności - powiedział w TVN24 Andrzej Gantner.
"Za chwilę mogą stanąć duże ubojnie"
- Ten dwutlenek węgla jest zarówno potrzebny do tego, aby produkować mięso i jego przetwory. Nie chodzi o to, że dodajemy go do tych produktów, ale jest on potrzebny w procesach technologicznych, w tym również do tego, co nazywamy atmosferą ochronną, która chroni produkty zapakowane, tak żeby były one jak najbardziej bezpieczne dla konsumentów - wyjaśniał.
Jak podkreślił Gantner, "nie jest najważniejsze, że może zabraknąć nam piwa czy ulubionego napoju gazowanego". - Chociaż warto zauważyć, że również branża napojowa, która dostała potężny cios w postaci podatku cukrowego, rujnującego zakłady w Polsce, jeżeli teraz będzie musiała przerwać produkcję, to będzie gwóźdź do trumny dla bardzo wielu małych i średnich polskich zakładów - zwrócił uwagę.
Andrzej Gantner dodał, że problem może dotyczyć głównie branży mięsnej oraz mleczarskiej. - Za chwilę mogą stanąć wszystkie duże ubojnie, a właściwie większość ubojni i większość zakładów przetwórczych w Polsce. Do tego trzeba dołożyć przetwórstwo owocowo-warzywne, gdzie dwutlenek węgla i procesy chłodzące są bardzo potrzebne, mrożonki chociażby nie będą mogły być dostarczane do sklepów - wymieniał.
Zdaniem Gantnera w tarapatach mogą znaleźć się również inne branże, które nie będą miały dostępu do kwasu azotowego służącego do dezynfekcji linii produkcyjnych. - One będą musiały wstrzymać produkcję na tych liniach, ponieważ tak mówi prawo. Linie muszą być czyszczone, dezynfekowane przy pomocy tego składnika, a tego składnika właśnie nie ma, bo ktoś sobie niefrasobliwie postanowił, że sobie z powodów ekonomicznych przestanie produkować nawozy i wszystkie pochodne substancje, które się z tym wiążą - powiedział.
"Będziemy szukać na całym świecie brakujących nawozów"
Janusz Piechociński mówił, że to kolejna sytuacja, która pokazuje, że "władza jest w takim chaosie, niedoczasie, że nikt nie kontroluje, kto co robi". - Teraz będziemy szukać na całym świecie brakujących nawozów. Czterokrotnie zdrożała tona najprostszych nawozów - dodał.
Wyjaśnił przy tym, że bez zastosowania odpowiedniej ilości nawozów, plony zbóż spadną o 30-40 procent w przyszłym roku.
- Nikt nie panuje nad tym, kto co robi. To są spółki skarbu państwa - zwrócił uwagę.
Grupa Azoty i Anwil wstrzymują produkcję
Grupa Azoty poinformowała w tym tygodniu o zatrzymaniu pracy instalacji do produkcji nawozów azotowych, kaprolaktamu oraz poliamidu 6. Z kolei wchodzące w skład grupy kapitałowej zakłady w Puławach ograniczyły produkcję amoniaku do około 10 proc. mocy wytwórczych i wstrzymały część produkcji w segmentach tworzyw i agro.
Zakłady Azotowe Kędzierzyn ograniczyły do minimum pracę instalacji w jednostce produkującej nawozy. Produkcję nawozów azotowych tymczasowo wstrzymał też Anwil, spółka z grupy kapitałowej PKN Orlen. Spółki tłumaczą decyzję bezprecedensowym wzrostem cen gazu ziemnego.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24