Nie uczymy się od innych Europejczyków. Już w tej chwili we wszystkich krajach, mówią: trzeba oszczędzać, przyzwyczajać się do oszczędzania energii na zimę, bo może być kryzys. My tego nie robimy - powiedziała na antenie TVN24 menadżerka, inwestorka i była prezes PGNiG Grażyna Piotrowska-Oliwa. Dr Joanna Maćkowiak-Pandera z Forum Energii mówiła natomiast, że problemem związanym z dodatkiem energetycznym jest to, że "wspieramy wszystkich".
We wtorek rząd przyjął projekt ustawy, który ma wprowadzić rekompensaty dla przedsiębiorstw, odbiorców ciepła i jednorazowe dodatki dla gospodarstw domowych, ogrzewających domy innymi paliwami niż węgiel. Teraz proponowane rozwiązania trafią do prac w Sejmie. Rząd przyjął też projekt noweli ustawy, który ma zapewnić samorządom dodatkowe pieniądze w 2022 roku.
- Problemem jest, że wspieramy wszystkich odbiorców i to są ogromne środki. Przeczytałam założenia do ustawy (...) to jest tak naprawdę jedna strona, która opisuje pewną enigmatyczną rzeczywistość. Jak to ma działać? Chodzi o zamrażanie cen ciepła w systemach ciepłowniczych na poziomie 100-150 złotych. To dalej jest nawet 200 procent więcej niż w ubiegłych latach. To dalej jest trudne do wdrożenia, bo każdy system ma inną taryfę, inne ceny - mówiła dr Joanna Maćkowiak-Pandera, prezes think tanku Forum Energii. - Tak samo te dopłaty jednorazowe, nawet gdy ktoś ma kozę czy piecokuchnię, to ją dostanie - dodała.
Energetyka i pomoc państwa. "Problem jest jeden"
- Dzisiaj bardzo dużo mówiono o tym, że będą pieniądze dla samorządów, a one wykorzystają je, jak chcą. Warto przypomnieć, że samorządy, dzięki Polskiemu Ładowi, bardzo dużo ze swoich budżetów straciły. Obniżenie podatków oznaczało, że mniej pieniędzy zostawało w samorządach. W tej chwili samorządy, które maja ogromne potrzeby inwestycyjne, będą musiały zdecydować, co robić - podkreślała Grażyna Piotrowska-Oliwa.
- Problem jest jeden. Nie uczymy się od innych Europejczyków. Już w tej chwili, we wszystkich krajach, to nie są tylko oszczędni Niemcy, Szwajcarzy. Wszyscy mówią: trzeba oszczędzać, przyzwyczajać się do oszczędzania energii na zimę, bo może być kryzys. My tego nie robimy i to jest takie klasyczne jechanie na ścianę, mając świadomość, że ona tam stoi - stwierdziła.
Grażyna Piotrowska-Oliwa zwróciła uwagę, że "cały czas mówimy o dopłatach dla przysłowiowej rodziny Kowalskich". - Natomiast nie ma mowy o tych największych odbiorcach, konsumentach energii i gazu, czyli firmach (...). Firmy produkują, zapewniają wzrost lub spadek PKB. Jeżeli nie będzie podatków od firm, jeżeli nie będą w stanie produkować ani sprzedać swoich produktów efekt dla PKB będzie wiadomy - podkreślała.
"Mam problem z tym, że nie ma tam kryterium dochodowego"
Joanna Maćkowiak-Pandera mówiła natomiast o braku kryteriów dochodowych w przypadku dodatków energetycznych. - Mam problem z tym, że nie ma tam kryterium dochodowego, wspiera się wszystkich, a nie wszyscy mają ten problem. Ludzie ubodzy skorzystają na tym w niewielkim stopniu. Myślę, że to niesprawiedliwie, że samotna matka z dzieckiem będzie dopłacać do człowieka, który ma wielki samochód, wielki dom - zaznaczyła.
Zdaniem Maćkowiak-Pandery przekazanie pieniędzy wszystkim "jest najprostsze". - Sięgnięcie, sprawdzenie, kto, jaki ma dochód jest skomplikowane. Jednak to, że trzeba wspierać ubogich energetycznie, wiemy od dawna. Tutaj tak naprawdę dalej tych regulacji nie ma - mówiła.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24