Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej ogłosiło nabór do pilotażowego programu skróconego czasu pracy. Firmy mogą zgłaszać swój udział od 14 sierpnia do 15 września - poinformował resort w oficjalnym komunikacie.
Wniosek mogą złożyć pracodawcy, zarówno podmioty prywatne, jak i publiczne.
Maksymalnie milion złotych
Maksymalna wartość wsparcia na jeden projekt pilotażowy to 1 milion złotych. Koszt projektu w przeliczeniu na jednego pracownika objętego pilotażem nie może przekroczyć 20 tysięcy złotych.
Do 15 października 2025 roku nastąpi rozstrzygnięcie naboru oraz publikacja listy pracodawców, którzy zakwalifikowali się do pilotażu. Po opublikowaniu listy projektów pilotażowych rekomendowanych do realizacji nastąpi etap podpisywania umów.
Trzy etapy
Realizacja projektu pilotażowego rozpoczyna się od dnia zawarcia umowy i podzielona jest na trzy etapy:
I etap: Przygotowanie do wprowadzenia skróconego czasu pracy – trwa od podpisania umowy i kończy się 31 grudnia 2025 r.
II etap: Testowanie wprowadzenia skróconego czasu pracy w środowisku pracy - zaczyna się 1 stycznia 2026 r. i trwa do 31 grudnia 2026 r.
III etap: Podsumowanie realizacji projektu pilotażowego – kończy się najpóźniej 15 maja 2027 r. (do tego terminu realizator projektu jest zobowiązany przekazać ministrowi sprawozdanie końcowe oraz ankiety kwartalne pracodawcy i pracowników).
Czterodniowy tydzień pracy. Agnieszka Dziemianowicz-Bąk o pilotażu
O rozwiązaniu mówiła w rozmowie z TVN24 ministra rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. - Chcemy w ramach pilotażu skróconego czasu pracy sprawdzić, co i jak działa, w jakich branżach, w jakiej wielkości firmach - powiedziała. Stwierdziła, że szukane są rozwiązania "szyte na miarę". Eksperci zwracali natomiast uwagę na wyzwania związane z wprowadzeniem takiego modelu.
- Inaczej skrócenie czasu pracy może wyglądać w przemyśle, inaczej w branży kreatywnej, inaczej wśród pracowników biurowych, inaczej w dużej firmie, inaczej w niewielkim przedsiębiorstwie - mówiła ministra w rozmowie z reporterką programu "Polska i Świat" w TVN24.
Agnieszka Dziemianowicz-Bąk przekonywała, że od wprowadzenia 8-godzinnego dnia pracy ponad 100 lat temu "wszystko się zmieniło". - Zmieniły się technologie, zmienił się sposób wykonywania pracy, zmieniła się wydajność pracy, zmieniły się też aspiracje i potrzeby - mówiła ministra.
- Może być tak, że postępujące procesy automatyzacji spowodują, że część pracy dziś wykonywanej przez człowieka nie będzie już potrzebna. Musimy być na to przygotowani - komentuje szefowa resortu.
Eksperci o rozwiązaniu
- Nie wierzę w to, abyśmy w pełnym zakresie byli w stanie zrekompensować to 20 proc. wzrostem wydajności. Aby firmy nie straciły swojej pozycji konkurencyjnej i sytuacja związana ze skracaniem tygodnia pracy miałaby być win-win, musielibyśmy pomyśleć także o niższych wynagrodzeniach - komentował w rozmowie z TVN24 prof. Jacek Męcina, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan, były wiceminister pracy.
A zachowanie wynagrodzeń to warunek konieczny udziału w ministerialnym programie.
- Mamy Francję, mamy Danię, mamy te kraje za naszą zachodnią granicą, które już w pewnym stopniu ten skrócony czas pracy wprowadziły. Myślę, że teraz czas na Polskę - mówi z kolei Michał Lewandowski z OPZZ Konfederacja Pracy.
Pracodawcy zwracają uwagę na zagrożenia w niektórych branżach, jeśli krótszy czas pracy nie zostanie zrekompensowany zatrudnieniem dodatkowych osób. - Chociażby ochrona zdrowia i brak pracowników medycznych. To oznaczałoby zachwianie bezpieczeństwa dostępu do usług zdrowotnych - mówi prof. Jacek Męcina.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock