Doświadczenia pandemiczne, większa świadomość zdrowia psychicznego, szansa na karierę w wielu dziedzinach - to wszystko czynniki sprawiające, że psychologia to jeden z najpopularniejszych kierunków studiów w Polsce. Liczba studentów wzrosła w ostatnich latach o ponad 60 proc. Większość uczelni otrzymała jednak negatywną ocenę Polskiej Komisji Akredytacyjnej. A problemy nie kończą się wraz z uzyskaniem dyplomu.
Psychologia to od lat jeden z najpopularniejszych kierunków studiów, w 2024 r. chętniej wybierana była tylko informatyka. Liczba studentów systematycznie rośnie - jeszcze w 2019 psychologię studiowało ponad 34 tys. osób w Polsce. Trzy lata później - już 56 tys. To wzrost o ponad 60 proc.
- Boom na psychologię jest ogromny. To zawsze były popularne studia, ale przez długi czas trudno było się na nie dostać - komentuje dr Julita Koszur, prodziekan ds. dydaktycznych Wydziału Psychologii Uniwersytetu SWPS we Wrocławiu i współautorka "Raportu o studiach psychologicznych w Polsce", przygotowanego przez UJ i SWPS. - Po reformie szkolnictwa wyższego przeprowadzonej przez ministra Gowina w 2019 r. zniknęły minima kadrowe i wiele uczelni zaczęło otwierać kierunki psychologiczne. Oferta znacznie się poszerzyła. Ta masowość niesie ze sobą ryzyko obniżenia jakości poziomu nauczania - dodaje naukowczyni.
Brakuje standardów
"Zawód psychologa jest uznawany za zawód zaufania publicznego, jednak nie istnieją standardy kształcenia na tym kierunku, analogiczne do standardów obowiązujących dla zawodów medycznych, architekta i nauczyciela" - czytamy w "Raporcie o studiach psychologicznych w Polsce". Wynika z niego, że ponad 40 proc. studentów kształciło się na uczelniach, które nie poddały się ewaluacji naukowej.
Z kolei Polska Komisja Akredytacyjna, która zapewnia zewnętrzny system kontroli jakości kształcenia na polskich uczelniach publicznych i niepublicznych, wydała negatywną opinię ponad 60 proc. uczelni, które chciały otworzyć kierunek psychologia (93 kierunki na 140). Mimo negatywnej opinii - niektóre z nich nadal prowadzą rekrutacje.
Eksperci zwracają uwagę, że brakuje konkretnych wytycznych dotyczących tego, czego w zasadzie powinni uczyć się studenci. Według zapowiedzi ministerstwa nauki i szkolnictwa wyższego ma się to zmienić. Minister Dariusz Wieczorek kilka miesięcy temu ogłosił, że powstał zespół, który ma za zadanie określić standardy kształcenia przyszłych psychologów.
- W tej chwili największym problemem jest zbyt duża różnorodność form kształcenia i programów nauczania. Każdy uczy trochę inaczej i trochę czego innego - stwierdza dr Koszur. Dodaje, że trudności sprawia także ocena jakości kształcenia w różnych ośrodkach. - Analiza jakości kształcenia przez Polską Komisję Akredytacyjną jest żmudna, sporo jest w tym biurokracji, a papier wszystko przyjmie - podkreśla.
Dr Koszur dodaje, że nie jest zwolenniczką ujednolicania wszystkiego. Jej zdaniem uczelnie powinny zachować przynajmniej częściową swobodę układania programów nauczania, związanych np. z badaniami, które uczelnia prowadzi. - Jedną z ważniejszych kompetencji, jakie powinni posiadać przyszli psychologowie, jest gotowość do ciągłego szkolenia się i bycia na bieżąco z wynikami badań, analogicznie jak w przypadku lekarzy - tłumaczy.
Więcej mówimy o zdrowiu psychicznym
W 2023 r. na polskich uczelniach były 254 oferty studiów psychologicznych. Dla porównania - jeszcze w 2018 było ich 144. Zainteresowanie studiami na kierunku psychologia rośnie także w innych krajach europejskich. Z danych Eurostatu wynika, że od 2016 do 2021 r. we wszystkich krajach UE wzrósł odsetek osób studiujących psychologię wśród innych studentów.
Skąd taka popularność? Dr Koszur uważa, że to m.in. wpływ pandemii. - Zaczęło się więcej mówić o dobrostanie psychicznym. Ludzie docenili, że są specjaliści, którzy mogą pomóc poczuć się lepiej. Coraz odważniej mówi się o zdrowiu psychicznym, pójście do psychologa czy psychiatry nie jest już obciążone takim odium - wymienia.
- Kompetencje psychologiczne są dość uniwersalne, mogą być wykorzystywane w wielu zawodach. W wielu miejscach pracy przyda się budowanie relacji, prowadzenie rozmowy, udzielanie wsparcia, rozwiązywanie konfliktów, zrozumienie dla złożonych ludzkich motywacji - dodaje.
Podobnie widzi to dr Joanna Gutral, psycholożka. - Po psychologii otwiera się wiele ścieżek, praca z pacjentami to tylko jedna z nich. Można też pracować w marketingu czy PR. Do tego rośnie świadomość dobrostanu psychicznego i ludzie się tym interesują. Niestety rośnie dostępność, ale nie jakość kształcenia.
Psycholog, psychoterapeuta, terapeuta - kim są
W tym miejscu warto uporządkować terminologię. Nazwy psychoterapeuta, terapeuta i psycholog w języku potocznym są używane zamiennie. Realnie oznaczają jednak trochę inne zawody i inne kwalifikacje, choć np. psycholog może być również psychoterapeutą (i odwrotnie). Psycholog to osoba po studiach psychologicznych. O ile nie skończy podyplomowej szkoły i nie uzyska uprawnień, nie może prowadzić terapii z pacjentami. Z kolei psychoterapeuta to osoba po dowolnych studiach, z ukończoną certyfikowaną szkołą psychoterapii, często w określonym nurcie. A terapeuta? To najbardziej ogólne określenie. Żeby prowadzić terapię, nie trzeba mieć ukończonego specjalistycznego kursu. Przed decyzją o rozpoczęciu pracy z daną osobą warto więc dopytać o jej kwalifikacje.
Zagrożone biznesy
Brakuje standardów nauczania, ale to niejedyny problem. Nie ma też regulacji dotyczących zawodu terapeuty. - W chwili obecnej można skończyć na przykład studia na architekturze i otworzyć gabinet terapeutyczny. To jest nieuregulowane - wskazywał Marcin Szafrański, rzecznik Polskiego Towarzystwa Psychologicznego w programie "Polska i Świat".
Pod koniec listopada powstał Parlamentarny Zespół ds. ustawowego uregulowania zawodu psychoterapeuty. Przewodniczy mu posłanka Marta Golbik (KO). - Do naszych propozycji udało nam się przekonać większość środowiska, choć podziały nadal są widoczne. Ustawa jest trudna, bo dotyczy różnych nurtów, obszarów i sposobów kształcenia. Niełatwo ująć to w jednolite ramy - mówi Golbik.
- W swoich branżach ludzie nie zawsze chcą regulacji. Mają ku temu różne powody. Części osób stan nieuregulowania jest na rękę, dzięki temu mogą prowadzić swoje biznesy: organizować szkolenia, wydawać certyfikacje - wymienia Golbik. Podkreśla, że prace zespołu zbliżają się ku końcowi.
Dr Joanna Gutral przyznaje, że są powody do ostrożnego optymizmu. Cieszy ją fakt, że prace nad regulacjami rozpoczęły się już na początku kadencji Sejmu. - Jest jednak kilka rzeczy, które niepokoją - stwierdza. - W krajach zachodnich podczas pracy nad regulacjami dotyczącymi zawodu psychologa podkreślano znaczenie stosowania metod o skuteczności udowodnionej naukowa. Parlamentarny Zespół zdaje się odchodzić od tego trendu. Dlaczego? Tego nie potrafię zrozumieć - stwierdza dr Gutral.
Dodaje, że ustawa o zawodzie terapeuty zmniejszy prawdopodobieństwo nadużyć, ale ich nie wyeliminuje.
- Mam nadzieję, że spowoduje większą przejrzystość. Kiedy potrzebujemy pomocy medycznej, możemy zdecydować, czy chcemy iść do lekarza, czy do znachora - mówi. - Od lekarza wymaga się wykształcenia bazowego medycznego. W jednej z propozycji ustaw o zawodzie psychoterapeuty nie ma zapisu o wykształceniu bazowym. W związku z tym psychoterapeutą będzie mógł zostać każdy chętny. To, moim zdaniem, błąd. Nie ma konsensusu w środowisku, zatem to Ministerstwo Zdrowia weźmie odpowiedzialność za te decyzje. Na braku regulacji cierpią pacjenci, którzy mogą trafić pod opiekę pseudospecjalistów. Uważam, że jeśli ktoś nie pomaga, to już szkodzi - stwierdza Gutral.
Może egzamin na psychologa?
W konsultacjach jest już przygotowana przez ministerstwo pracy ustawa o zawodzie psychologa. - Zdrowie psychiczne wymaga współpracy międzyresortowej. Od pewnego czasu mówimy o tym, że potrzebna jest jedna osoba albo komórka, która zajmie się koordynacją działań związanych z tym tematem - stwierdza posłanka Golbik.
Nie do końca zgadza się jednak z wizją ustandaryzowania ścieżki edukacyjnej. - Standardy kształcenia to skomplikowany temat - uważa. - W zawodzie psychoterapeuty najważniejsza jest praktyka, szkoły psychoterapii działają w wielu przypadkach fantastycznie, rzadko zdarzają się niesławne weekendowe szkolenia, po których ludzie mogą przyjmować pacjentów.
- Na jakość kształcenia składa się wiele rzeczy, jedną z nich jest powiązanie programów z badaniami i aktualną wiedzą naukową - podkreśla dr Koszur. - Przydałby się państwowy egzamin kończący studia, na wzór tego, jaki zdają na przykład lekarze. To pozwoliłoby ocenić, czy absolwent rzeczywiście jest gotowy do pracy z pacjentami.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock