Aż 46 milionów złotych kary nałożył Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów na CANAL+ Polska. Urząd nakazał także zwrot środków konsumentom - w jego opinii - pobranych w nieuczciwy sposób. Wydana decyzja nie jest prawomocna. CANAL+ nie zgadza się z decyzją UOKiK i zapowiada złożenie od niej odwołania.
W komunikacie UOKiK wskazano, że konsultanci CANAL+ dzwonili do abonentów, zapowiadając przyznanie dodatkowego pakietu lub bezpłatnego prezentu, co w rzeczywistości było tylko "przynętą" do zawarcia nowej umowy długoterminowej.
Niektórzy konsumenci dopiero po dłuższym czasie zauważali dodatkowe opłaty i zmianę umowy. Przez pierwszych kilka miesięcy po rozmowie z konsultantem telewizja była udostępniana bezpłatnie. Po upływie okresu bezpłatnego konsument nie miał możliwości rozwiązania umowy i musiał ponosić koszty wynikające z obydwu umów.
Chróstny: elementy wpływające na decyzję konsumenta muszą być jawne
"Jak ustalił Prezes UOKiK, konsultanci, aby skłonić konsumenta do podjęcia natychmiastowej decyzji, wskazywali, że okoliczności nawiązywanego połączenia są wyjątkowe (np. że kontaktują się z działu wyróżnień) lub informowali o limitowanej liczbie pakietów. Ponadto w ramach rozmów dochodziło do zawyżania cen wyjściowych, czyli cen podobnych pakietów oferowanych dla nowych abonentów CANAL+, nawet o 50 procent. Sprawiało to, że prezentowana w rozmowie telefonicznej oferta wydawała się atrakcyjniejsza niż w rzeczywistości" - napisano w komunikacie.
Urząd podał, że w większości analizowanych nagrań rozmów sprzedażowych nie było wiadomości o tym, że celem połączenia jest zawarcie nowej umowy. Zamiast tego konsument słyszał, że chodzi o np. przyznanie dodatkowego pakietu kanałów telewizyjnych lub dodatkowego dekodera.
"Za naruszenie zbiorowych interesów konsumentów Prezes UOKiK nałożył na CANAL+ Polska karę finansową ponad 46 mln zł (46 557 853 zł). Ponadto Prezes UOKiK zobowiązał CANAL+ Polska do zwrotu środków konsumentom, którzy od 10 października 2019 r. do 23 kwietnia 2022 r. zawarli umowę w ramach akcji promocyjnej" - poinformował Urząd.
Zaznaczono, że klienci, którzy widząc, że zostali wprowadzeni w błąd i rozwiązali kontrakt przed upływem okresu obowiązywania - otrzymają po uprawomocnieniu się decyzji zwrot kwoty naliczonego roszczenia. Natomiast wszyscy, którzy złożyli reklamację, otrzymają wówczas zwrot uiszczonych opłat za korzystanie z usług.
"Konsument powinien mieć zapewnioną transparentną i uczciwą obsługę ze strony przedsiębiorcy, pozwalającą mu na w pełni świadome zawarcie umowy. Konstruowanie skryptów rozmów sprzedażowych w taki sposób, by ukrywały realny cel rozmowy telefonicznej sprzedawcy z klientem oraz faktyczne koszty, z jakimi wiąże się oferta, jest niedozwolone. Podkreślam, że wszystkie kluczowe elementy wpływające na decyzję konsumenta muszą być jawne i uczciwie przedstawione" - powiedział cytowany w komunikacie prasowym prezes UOKiK Tomasz Chróstny.
UOKiK przekazał, że informacja o decyzji prezesa Urzędu ma trafić w korespondencji pocztowej oraz mailowej do poszkodowanych klientów, na stronę www.canalplus.pl oraz do mediów społecznościowych CANAL+.
Jak poinformował Urząd, wydana decyzja nie jest prawomocna, przedsiębiorcy przysługuje od niej odwołanie do sądu.
Stanowisko CANAL+
Poprosiliśmy przedstawicieli CANAL+ o przesłanie stanowiska dotyczącego zarzutów UOKiK.
"CANAL+ Polska działa z poszanowaniem praw konsumenta i stale usprawnia procesy sprzedażowe, tak aby były jak najbardziej transparentne dla naszych Klientów. Pragniemy zaznaczyć, że zarzucane nieprawidłowości dotyczyły pojedynczej oferty realizowanej przez partnerów zewnętrznych, którzy zajmują się sprzedażą naszych usług" - czytamy w odpowiedzi rzecznika CANAL+ Polska Piotra Kaniowskiego.
"Podkreślamy, że konsultanci zewnętrzni w trakcie kontaktu z Klientem nie ukrywali celu rozmowy, a skrypty rozmów, którymi się posługiwali, były przygotowane prawidłowo. Skala reklamacji dotycząca umów zawieranych przez telefon była niska i rozpatrywana na korzyść Klienta" - dodał rzecznik.
"Nie zgadzamy się z decyzją UOKiK i będziemy składać odwołanie" - podkreślił.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock