Rząd przygotowuje się na sytuację, kiedy koszty obsługi długu Skarbu Państwa wzrosną w stosunku do założeń z ustawy budżetowej. Ministerstwo Finansów przygotowało rozwiązanie, które pozwala, by premier mógł podjąć decyzję o przekierowaniu pieniędzy budżetowych przeznaczonych na inny cel. - Wyższe stopy procentowe dotykają nie tylko kredytobiorców, ale też ministra finansów -powiedział w rozmowie z TVN24 Biznes ekonomista Rafał Mundry.
Z prognoz dołączonych do ustawy budżetowej na 2023 rok wynika, że dług Skarbu Państwa w 2021 roku wynosił 1,138,0 mld zł, co stanowiło 43,4 proc. Produktu Krajowego Brutto. Według prognoz zawartych w uzasadnieniu dołączonym do projektu ustawy, dług ten na koniec 2022 roku wzrośnie do 1 236,2 mld zł (41,0 proc. PKB), a w 2023 roku do 1 353,6 mld zł (40,8 proc. PKB).
Rząd już wie, że koszty obsługi długi mocno wzrosną w 2023 roku - według planu z 26,0 mld zł w 2022 roku do 66,0 mld zł w przyszłym. I wygląda na to, że rząd obawia się, iż na tym poziomie wcale nie musi się skończyć.
- W przypadku kosztów obsługi długu chodzi o oprocentowanie obligacji emitowanych przez Skarb Państwa. Jeżeli Ministerstwo Finansów potrzebuje pieniędzy na pokrycie deficytu budżetowego, czyli po prostu im brakuje w kasie, to emituje obligacje skarbowe. Im mamy wyższe stopy procentowe i banki oferują wyższe lokaty, to państwo (Ministerstwo Finansów) musi oferować również wyższe oprocentowanie obligacji, żeby były atrakcyjnym instrumentem finansowym - wyjaśnił w rozmowie z TVN24 Biznes ekonomista Rafał Mundry. - Rok temu obligacje Skarbu Państwa były oprocentowane na 1-2 procent, a obecnie na 7 procent. To jest kilkukrotny skok, skok obsługi zadłużenia, bo to znaczy, że odsetki w przyszłości będziemy musieli oddać i to znacznie wyższe niż jeszcze rok temu - dodał.
"Ministerstwo Finansów szykuje się na wzrosty kosztów obsługi zadłużenia"
W rządowym projekcie ustawy o szczególnych rozwiązaniach służących realizacji ustawy budżetowej na rok 2023, który trafił do Sejmu pod koniec września br., zapisano, że w przyszłym roku "środki zaplanowane w ustawie budżetowej na ten rok, w tym środki ujęte w ramach rezerw celowych budżetu państwa, mogą zostać przeznaczone na sfinansowanie wydatków na obsługę długu Skarbu Państwa". W tym celu premier będzie mógł podjąć decyzję o "zablokowaniu planowanych wydatków w zakresie całego budżetu państwa, określając część budżetu państwa i łączną kwotę wydatków, która podlega blokowaniu".
Zdaniem rządzących potrzebne jest rozwiązanie "zwiększające elastyczność w zarządzaniu wydatkami na obsługę długu Skarbu Państwa w ciągu roku, w szczególności możliwość szybkiego zwiększenia ich limitu w przypadku zmian czynników rynkowych czy ewentualnych potrzeb przeprowadzania nieplanowanych operacji, w szczególności odkupu długu". "Takie rozwiązania służą finansom publicznym - równowadze budżetowej, ochronie limitu konstytucyjnego państwowego długu publicznego do produktu krajowego brutto" - dodano.
- Słyszymy, że sytuacja jest dobra, że budżet jest w dobrej kondycji. Tego typu rozwiązania w tym czasie są dość mocno zaskakujące i niepokojące, bo to by oznaczało, że Ministerstwo Finansów szykuje się na niebotyczne wzrosty kosztów obsługi zadłużenia i tym samym szykuje się na to, że coś niedobrego może się jeszcze wydarzyć - zwrócił uwagę Mundry.
Ministerstwo Finansów uspokaja, że "możliwość przekierowywania nadwyżek z rezerw celowych na obsługę kosztów zadłużenia Skarbu Państwa istnieje już dziś". "To nie jest nowy zapis. To 'bezpiecznik' związany z wojną w Ukrainie. Nie ma to nic wspólnego z niewypłacalnością Polski ani sytuacją finansów publicznych" - podkreślił resort we wpisie na Twitterze.
W uzasadnieniu dołączonym do rządowego projektu czytamy, że takie rozwiązanie funkcjonuje od bieżącego roku w ramach art. 21 ustawy z dnia 12 marca 2022 r. o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym na terytorium tego państwa.
MF o hipotetycznej sytuacji dotyczącej długu
W uzasadnieniu dołączonym do projektu wyjaśniono, że koszty obsługi długu Skarbu Państwa są uzależnione od wielu czynników, w tym głównie związanych z sytuacją rynkową (poziom stóp procentowych i kursu walutowego), sytuacją budżetową (poziom potrzeb pożyczkowych budżetu państwa i ich rozkład w czasie) i w efekcie od realizowanego procesu finansowania potrzeb pożyczkowych budżetu państwa i zarządzania długiem Skarbu Państwa w ramach przyjętej strategii (struktura sprzedaży długu, operacje zarządzania długiem, w tym odkupy długu).
"Część omawianych wydatków ma charakter zdeterminowany (ustalony), natomiast pozostałe koszty są uzależnione od kształtowania się tych uwarunkowań, w szczególności rynkowych i związanych z procesem finansowania i zarządzania długiem. Obecna wysoka niepewność i zmienność czynników rynkowych istotnie wpływa na poziom kosztów obsługi długu Skarbu Państwa i powoduje zwiększenie skali jego niepewności" - dodano.
W ocenie rządzących "zagrożenie realizacji zadań związanych z obsługą długu Skarbu Państwa może prowadzić do negatywnych skutków dla wszystkich jednostek finansowanych z budżetu państwa". Chodzi m.in. o Kancelarie Sejmu i Senatu, Kancelarię Prezydenta RP, Najwyższą Izbę Kontroli, Naczelny Sąd Administracyjny, czy Państwową Inspekcję Pracy.
"Hipotetyczna sytuacja braku terminowej realizacji obsługi długu Skarbu Państwa, nawet wynikająca z opóźnień natury proceduralnej, może wiązać się z postawieniem w stan wymagalności wszystkich transakcji finansowych, których stroną na rynku finansowym jest Skarb Państwa. Zatem w skrajnych przypadkach, mogłoby to prowadzić do oceny Skarbu Państwa jako niewypłacalnego przez szereg instytucji finansowych" - czytamy w uzasadnieniu.
Rozwiązanie "zwiększające elastyczność"
Rafał Mundry został przez nas zapytany, czy "ocena Skarbu Państwa jako niewypłacalnego przez szereg instytucji finansowych" jest realna. - Nie wiem, co by się musiało wydarzyć. Jeżeli będą jakieś nadzwyczajne sytuacje na przykład wojenne i być może znacznie większe wydatki na zbrojenia, to wszystko się może wydarzyć. Na chwilę obecną musiałyby się pojawić zdecydowanie większe czynniki ryzyka, żeby rozchwiały sytuację budżetową - powiedział analityk gospodarczy.
Jednocześnie zwrócił uwagę na kalendarz wyborczy. - Pojawią się pomysły wyborcze i wtedy budżet zacznie nam puchnąć - zauważył.
Ponadto - jak wskazał ekonomista - "w przyszłym roku czekają nas bardzo duże - około 400 miliardów złotych - zapadalności długu (termin wykupu obligacji - red.), zarówno te emitowane przez budżet państwa, podmioty, w których Skarb Państwa ma większość, czyli np. BGK czy PFR". - Obligacje emitowaliśmy na bardzo niskim poziomie oprocentowania, teraz ten procent będzie wyższy, to też może być jeden z powodów, dlaczego Rada Polityki Pieniężnej dalej tych stóp procentowych nie chce podnosić, bo wie, że koszty obsługi zadłużenia będą jeszcze wyższe, bo podniesie to również oprocentowanie obligacji skarbowych. Wyższe stopy nie tylko dotykają kredytobiorców, ale też ministra finansów - podkreślił Rafał Mundry.
Zdaniem ekonomisty obecnie nie ma ryzyka przekroczenia ustalonego w budżecie limitu państwowego długu publicznego w wysokości 60 procent PKB. - Inflacja pomaga budżetowi, bo ma on przez nią wyższe wpływy - zauważył.
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock